Orest Lenczyk: Obrona nie dawała rady

Śląsk Wrocław z niemieckim Hannoverem 96 przegrał 3:5. Szkoleniowiec mistrzów Polski przyznał, że dwa gole obciążają konto bramkarza WKS-u. To defensywa jest największą bolączką mistrza Polski.

Piłkarzom Śląska Wrocław nie wyszło kolejne spotkanie w europejskich rozgrywkach. Po porażkach z Buducnostią Podgorica i Helsingborgs IF tym razem mistrzowie Polski ponieśli wysoką porażkę Hannoverem 96. Jedynym plusem jest to, że meczu z Niemcami zielono-biało-czerwoni nie oddali jednak bez walki. - Dwóch rzeczy się nie spodziewałem - że stracimy aż pięć bramek i że strzelimy aż trzy. Przebieg meczu był pewną niespodzianką, ale w dalszym ciągu mamy problemy z grą defensywną. Nie można zapomnieć, że graliśmy jednak z Hannoverem, drużyną zdecydowanie lepszą od tych, z którymi rywalizowaliśmy do tej pory - powiedział Orest Lenczyk, szkoleniowiec WKS-u.

Po pierwszej połowie Śląsk przegrywał 1:3. Po zmianie stron drużynie z Wrocławia udało się doprowadzić do remisu, lecz w końcówce Niemcy strzelili kolejne dwa gole. - Zaczęliśmy z pewnym rozmachem, doprowadzając do remisu. Podobno bramka Sylwestra Patejuka była zdobyta prawidłowo, a nie została zaliczona. Prawdopodobnie była też ręka w polu karnym Hannoveru, chyba przy stanie 3:3. Zrobiliśmy w przerwie zmiany w ofensywie, ale Niemcy grali tak, że nasza obrona nie dawała sobie z nimi rady. Biorąc pod uwagę te sytuacje nie mogę powiedzieć, że sprzyjało nam szczęście. Z tych wszystkich goli, przynajmniej dwa obciążają bramkarza - zaznaczył "Oro Profesoro".

O ile Śląsk w ofensywie zaprezentował się dobrze, to w dalszym ciągu bolączką mistrzów Polski jest gra defensywna. - Dopóki z tyłu nie będzie lepszego grania, to nasz wysiłek będzie połowiczny. Mogę mieć tylko nadzieję, że w rozgrywkach ligowych nie ma tak wielu takich zespołów, jak Hannover. Forma kilku zawodników jest w takim miejscu, że mogę powiedzieć, że w ofensywie będzie dobrze - powiedział doświadczony trener.

- Przy jednej z bramek mieliśmy siedmiu zawodników obronie, Niemcy trzech w ataku - żałował nestor polskich trenerów. Rywali w ataku miał natomiast straszyć Sebastian Mila. - Stworzyliśmy sobie kilka sytuacji, po których mogliśmy pokusić się o gola. My nie byliśmy faworytem, który wypracuje sobie wiele sytuacji i zdobędzie kilka bramek. Szczególnie do przerwy liczyliśmy, że nasza gra obronna pozwoli na uchronienie nas od utraty bramki. Było tak jak było - podsumował trener Śląska.

Źródło artykułu: