Legia jeszcze pokaże jak się gra widowiskowo - rozmowa z Piotrem Rockim, pomocnikiem Legii Warszawa

Jak sam przyznaje, jego marzeniem od zawsze była gra w barwach stołecznej Legii. Kiedy zadzwonił do niego trener Jan Urban z propozycją podpisania rocznej umowy pod Piotrem Rockim ugięły się kolana. Dziś "Rocky" to prawdziwe serce drużyny i jeden z największych walczaków. Przed meczem z FK Moskwa z 34-latkiem rozmawialiśmy o początkach w Legii, Pucharze UEFA oraz przyszłej wyprawie do stolicy Rosji.

Sebastian Staszewski: Piłkarzem Legii jesteś już przeszło miesiąc. Można powiedzieć, że ostatnie tygodnie były dla ciebie bardzo udane?

Piotr Rocki: Bardzo udane może nie, ale były w porządku. Ze swojej postawy jestem średnio zadowolony. Czasem się chce od siebie więcej niż można, czasem nie wychodzi mimo chęci. Muszę nabrać jeszcze trochę pewności, żebym swoje umiejętności mógł w pełni wykorzystać. W ataku brakuje mi jeszcze trochę komunikacji, zrozumienia z kolegami. Na pewno nie jest to jeszcze to, czego sam od siebie oczekuję. Mam duże ambicje, ale dla mnie celem numer jeden jest dobro zespołu.

A ten miesiąc był twoim zdaniem udany dla Legii?

- Awansowaliśmy do kolejnej rundy Pucharu UEFA, wygraliśmy z Wisłą. Szkoda tylko tego remisu z Polonią. Ogólnie chyba nie jest źle. Trzeba pamiętać, że Legia to nie Rocki czy Urban. Legia to cała grupa, od piłkarza do magazyniera. Sukcesu nie osiąga jednostka, ale ogół. My, kibice, zarząd. Jeżeli wszyscy będziemy współpracować każdy tydzień będzie udany.

Kiedy przychodziłeś na Łazienkowską większość kibiców i dziennikarzy widziała cię w roli zmiennika. Natomiast na cztery tegoroczne spotkania, w trzech wychodziłeś w podstawowym składzie. O Superpuchar Polski z Wisłą Kraków, w Pucharze UEFA z Homlem jak i podczas derbów Warszawy z Polonią. W czwartek też zagrasz od pierwszej minuty?

- Dowiem się pewnie na ostatniej odprawie (śmiech). To czy wyjdę w pierwszym składzie czy nie, nie ma znaczenia, kiedy Legią będzie wygrywać. Czasem jest tak, że się wchodzi z ławki i decyduje się o wyniku. Nie musimy grać ciągle jednym garniturem. Jest wielu chłopaków i nie jest powiedziane, że do końca sezonu ma grać tylko ten czy ten. Rotacja to coś normalnego. Jeżeli wyjdę od początku, to zrobię wszystko abyśmy wygrali ten mecz. Jeżeli usiądę na ławce, to z całych sił będę dopingować grających kolegów.

Zarówno dwumecz z białoruskim Homlem jak i spotkanie z Polonią Warszawa w wykonaniu Legii nie było porywającym widowiskiem. Widzisz jakieś symptomy, które świadczą o tym, że z biegiem czasu gra Wojskowych się poprawi?

- Fakt, nasza gra nie była może porywająca, ale spokojnie. U siebie z Homlem mieliśmy sytuacje, ale ich nie wykorzystywaliśmy, na Białorusi też nie graliśmy porywająco, ale natomiast skutecznie. Lepiej wyglądało to z Polonią, ale do perfekcji brakuje jeszcze sporo. Na pewno kilka rzeczy trzeba poprawić, ale jestem pewien, że przyjdzie taki czas, że Legia będzie grała widowiskowo. W tym sezonie walczymy o mistrzostwo Polski i szczerze to wolę grać jak Włosi, brzydziej, ale skutecznie, niż pięknie, ale bez sukcesów.

Najważniejsze pytanie to jednak: kiedy?

- Niedługo (śmiech). Jesteśmy coraz bliżej tego, żeby skutecznie zacząć grać, szybko, z pierwszej piłki. Świeżość już jest, teraz tylko trzeba połączyć ogniwa i zobaczycie, że Legia jeszcze pokaże jak się gra widowiskowo. Podobać się będzie wam, dziennikarzom, kibicom no i nam piłkarzom. Jestem optymistą. Ale powtórzę to jeszcze raz: najważniejszy jest sukces. A jak sukces poparty jest ładną dla oka grą to nic dodać i nic ująć.

Mecze z Białorusinami nie były dla ciebie debiutem w europejskich pucharach. W barwach Groclinu mierzyłeś się z takimi firmami jak Hertha Berlin, Manchester City czy Crvena Zvezda Belgrad. Pojedynek z FK Moskwa traktujesz szczególnie?

- Można powiedzieć, że tak, bo mecze w europejskich pucharach to coś wspaniałego. Fakt, że, z Herthą i City się nie nagrałem, ale możliwość walki z takimi piłkarzami jak Kovac czy Anelka to spore przeżycie. Co dopiero mają mówić chłopaki z Wisły (śmiech). Doświadczenie przydaje się zawsze, także w tym wypadku. Oprócz Maxi Lopeza i Mariusza Jopa w FK nie gra wielu znanych piłkarzy, więc nazwiska nie robią na nas wrażenia.

Mieliście już odprawy odnośnie czwartkowego rywala?

- Jeszcze nie. Trener Magiera obserwował jednak rywala. W klubie na pewno mają też DVD z meczami i trenerzy już pewnie Rosjan rozpracowali. No, ale na pewno w środę będzie długa odprawa odnośnie tego meczu. Trener powie, na co mamy zwrócić uwagę, co może nam pomóc. Pooglądamy też spotkania, FK i wierzę, że wieczorem w czwartek będziemy o duży krok bliżej awansu.

Wiesz już coś o zespole FK?

- Na razie nie będzie tego dużo. Grają tam Jop i Lopez, który dużo zarabia (śmiech). Na ich mecze przychodzi ledwie garstka kibiców. Dwa czasem trzy tysiące. Jak nasi kibice się zorganizują i pojadą do Moskwy to jestem pewien, że na stadionie będzie słychać polski a nie rosyjski doping. FK gra też twardą, agresywną piłkę.

Byłeś już w Moskwie?

- Jeszcze nie miałem przyjemności być w samej Moskwie. Gdzieś niedaleko mieliśmy kiedyś tankowanie, ale to była chwila, a my siedzieliśmy w samolocie. Myślę, że niedługo będzie możliwość pozwiedzania tego wielkiego miasta. Pochodzimy, pośmiejemy się, porobimy zdjęcia. I wierze, że to wszystko w dobrym humorze z powodu awansu.

Pokusisz się obstawić wynik czwartkowego spotkania?

- Nie chciałbym, bo przeważnie jest tak, że co powiem to jest na odwrót. Obstawię 2:0 dla Legii, FK wygra 2:0 i będzie, że Rocki zapeszył. Postawię na FK, że wygra a wygra Legia to będzie, że Rocki nie wierzy w swój zespół (śmiech). A poważnie najważniejszy jest awans. Czy wygramy 5:0 czy 1:0 to mniej ważne. Wkładamy wszystkie siły w to, żeby awansować a jak będzie możliwość postrzelania bramek na pewno skorzystamy. I żeby nie zapeszać wyniku nie obstawię.

Komentarze (0)