LE: Atletico i Athletic w finale?

W czwartek poznamy finalistów Ligi Europejskiej. Przed rewanżami najbliżsi wywalczenia przepustek do Bukaresztu są zawodnicy Atletico Madryt, którzy w Valencii bronić będą dwubramkowej zaliczki z Vicente Calderon. Łatwiej od Nietoperzy odrobić straty będzie Baskom, którzy w Lizbonie przegrali tylko różnicą jednego gola.

Dwumecz Atletico Madryt z Valencia CF zapowiadał się na niezwykle wyrównany. Mało kto spodziewał, że dominacja Los Rojiblancos na Vicente Calderon będzie tak znacząca. Podopieczni Diego Simeone rozegrali znakomite spotkanie i, gdyby nie gol Ricardo Costy z 92. minuty, losy awansu do finału byłyby praktycznie przesądzone. - Ten wynik daje nam przewagę. Pokazaliśmy się z jak najlepszej strony, byliśmy bardzo agresywni, a gole zawdzięczamy naprawdę dobrej grze. Do Valencii jedziemy jednak ze świadomością, że czeka nas niezwykle ciężkie spotkanie - mówi argentyński szkoleniowiec 7. drużyny ligi hiszpańskiej.

Nietoperze po czwartkowym pojedynku nie kryły rozczarowania. - W tego typu meczach trzeba dać z siebie 100 procent, a my tego nie uczyniliśmy. Nie pracowaliśmy wystarczająco mocno ani w defensywie, ani w ofensywie. Teraz, byśmy byli w stanie odwrócić losy dwumeczu, decydujące będzie wsparcie naszych kibiców. Fani Atletico bardzo im pomogli w Madrycie - twierdzi snajper Roberto Soldado. W ostatni weekend obie drużyny zaprezentowały się znakomicie. Atletico pokonało nieobliczalny Espanyol 3:1, a drużyna Unaia Emery'ego rozgromiła aż 4:0 Real Betis. Od 1. minuty powinni wystąpić wszyscy najważniejsi zawodnicy z Soldado, Jonasem, Ardą Turanem, Diego, Adrianem i Radamelem Falcao na czele. Kolumbijczyk, który jest wiceliderem klasyfikacji strzelców i do Klaasa-Jana Huntelaara traci dwa trafienia, w pierwszym spotkaniu udowodnił, że nie stracił wiele z ubiegłorocznej formy, dwukrotnie wpisując się na listę strzelców.

Sporych emocji spodziewać można się na San Mames. Mimo porażki w Lizbonie faworytem wydają się być Baskowie, którzy dysponują silniejszym składem i dobrze radzą sobie w ostatnich tygodniach w Primera Division. Ponadto do dyspozycji Marcelo Bielsy będzie tym razem jeden z najważniejszych zawodników, Javi Martinez. Do zdrowia zdążył wrócić także Iker Muniain. Nieobecny będzie jedynie pauzujący za kartki Oscar de Marcos. - Myślę, że to będzie otwarte spotkanie, w którym każdy nasz błąd może zostać ukarany. Jestem pewien, że oni tylko będą na to czekali. Nie boimy się jednak i zamierzamy atakować - zapowiada kapitan Athletiku, Andoni Iraola. - Nie sądzę, że zmienimy nasz styl gry. Podobnie jak na Estadio Jose Alvalade zamierzamy zaprezentować ofensywny futbol - zapowiada Bielsa.

- Nie obawiamy się fanatycznego tłumu na San Mames. Kibice będą dobrzy zarówno dla nich, jak i dla nas. W tym sezonie graliśmy już na trudnych terenach, w Manchesterze, Warszawie czy Charkowie, więc jesteśmy przyzwyczajeni do wypełnionych po brzegi obiektów i nieprzyjaznej nam atmosfery - przekonuje szkoleniowiec Portugalczyków, Sa Pinto. Sportingowi nie wiedzie się jednak poza własnym stadionem - z 10 ostatnich wyjazdowych pojedynków w Europie wygrali tylko jedno! - Czeka nas bardzo trudna przeprawa. Jeśli jednak będziemy tak zaangażowani jak w pierwszym spotkaniu, nasze szanse zdecydowanie wzrosną - przekonuje Diego Capel, który w ubiegłym czwartek pokonał Gorkę Iraizoza.

W poprzedniej edycji Ligi Mistrzów w półfinałach rywalizowały trzy zespoły z Portugalii i jeden z Hiszpanii. Wtedy FC Porto rozbiło Villarreal CF (5:1 i 2:3), SC Braga nieoczekiwanie wyeliminowała Benfikę Lizbona (1:2 i 1:0). Obecnie układ sił jest odwrotny: trzech przedstawicieli ma Primera Division, a Liga Sagres tylko jednego i wiele wskazuje na to, że decydująca rozgrywka, która zostanie rozegrana 9 maja na Arena Nationala w Bukareszcie, będzie kwestią wewnątrzhiszpańską.

Rewanżowe mecze półfinałowe Ligi Europejskiej:

czwartek, 26 kwietnia

Valencia CF - Atletico Madryt, godz. 21.05
Pierwszy mecz: 2:4

Athletic Bilbao - Sporting Lizbona, godz. 21.05
Pierwszy mecz: 1:2

Źródło artykułu: