Syndrom "jednej połowy" ligowym przekleństwem Polonii Bytom

Polonia Bytom w rundzie wiosennej prezentuje znacznie lepszy futbol, niż miało to miejsce na jesień. Nie idzie to jednak w parze z wynikami śląskiego zespołu, który zwycięstwa przeplata porażkami i na dziesięć kolejek do końca sezonu wciąż tkwi w strefie spadkowej.

Polonia Bytom w rundzie wiosennej dwa mecze wygrała i dwa, na własne życzenie, przegrała. Sześć punktów zdobytych w czterech meczach chwały podopiecznym Dariusz Fornalak nie przynoszą. Śląska drużyna w dalszym ciągu okupuje miejsce w strefie spadkowej i do bezpiecznej lokaty w tabeli I ligi traci już pięć punktów.

Wbrew pozorom nie niestabilna forma jest główną wiosenną bolączką bytomian, a nieumiejętność rozgrywania równych zawodów przez całe 90 minut. - W meczach z Sandecją, Teramalicą, Olimpią Elbląg i Grudziądz zawsze lepiej graliśmy jedną połowę. Czasami lepiej wychodziła pierwsza, czasami druga. Niestety w Niecieczy i Grudziądzu kosztowało nas to porażki. To bardzo boli - przyznaje opiekun drużyny z Olimpijskiej.

Najdobitniejszym przykładem meczowej destabilizacji Polonii były dwa ostatnie mecze z Olimpiami z Elbląga i Grudziądza. W pierwszej potyczce bytomianie dominowali przed przerwą, strzelając dwie bramki i marnując kilka wybornych okazji. Po zmianie połów nastąpił krach i to będący na łopatkach elblążanie zaczęli dyktować boiskowe warunki, w kilka minut doprowadzając do wyrównania. Punkty śląski zespół wyrwał beniaminkowi w ostatnich minutach meczu.

- Gdybyśmy ten mecz przegrali, to... nie wiem co bym chłopakom zrobił - wściekał się Daniel Mąka, kapitan niebiesko-czerwonych. - Musimy z drugiej połowy wyciągnąć wnioski i w Grudziądzu zagrać zdecydowanie lepiej - wskazywał pomocnik bytomskiej drużyny. Na próżno. W kolejnym pojedynku o punkty, tym razem Polonia przespała pierwszą odsłonę spotkania i do przerwy przegrywała 0:3. Krótko po wznowieniu gry w drugiej połowie goście zdołali strzelić bramkę, ale jak się potem okazało, było to już tylko trafienie honorowe.

- Jeśli mamy myśleć o utrzymaniu, to takie mecze nie mają prawa nam się przydarzać. Gdybyśmy w ogóle na pierwszą połowę nie wyszli, to Olimpia nie dałaby rady strzelić trzech bramek. Wyszliśmy jednak i im się udało, bo przy każdej bramce rywalom pomogliśmy - załamuje ręce Piotr Kulpaka, obrońca Polonii. - W pierwszej połowie tego meczu brakowało nam jakiejkolwiek konsekwencji w grze. Mieliśmy założenia taktyczne, których nie zrealizowaliśmy i stąd wynik do przerwy był praktycznie nie do uratowania - dodaje gracz spadkowicza z T-Mobile Ekstraklasy.

Bytomian po dwóch wyjazdowych porażkach czekają dwa kolejne mecze wyjazdowe. Potyczki z Ruchem Radzionków i Flotą Świnoujście będą kluczowe dla dalszych losów Polonii na pierwszoligowym froncie. - Własną niekonsekwencją w grze pozbawiliśmy się prawa jakiegokolwiek komfortu psychicznego. Wcześniej mogliśmy liczyć na to, że jeśli wszystkie mecze u siebie wygramy i na wyjazdach będziemy przynajmniej remisować, to spokojnie się utrzymamy. Teraz już to może nie wystarczyć. W każdym meczu musimy gryźć trawę i walczyć o całą pulę. Stać nas na to, ale musimy nauczyć się rozgrywać dwie równe połowy. Marginesu błędu już bowiem nie mamy - puentuje defensor śląskiej drużyny.

Komentarze (1)
avatar
Bartomeul
12.04.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
jak już mają grać marnie, to lepiej żeby rozkręcali się po przerwie