Bartłomiej Grzelak: Czuję się jak nowicjusz

W piątkowym meczu 23. kolejki T-Mobile Ekstraklasy z Górnikiem Zabrze w barwach Cracovii zadebiutuje [tag=2154]Bartłomiej Grzelak[/tag].

31-letni napastnik mógł zagrać już w miniony weekend przeciwko Śląskowi Wrocław, ale plan trenerowi Tomaszowi Kafarskiemu pokrzyżował rozwój wypadków, czyli zmiana już w przerwie kontuzjowanego Jana Hoska i słabego Hesdeya Suarta. - Bartek nie wystąpił ze Śląskiem ze względu na dwie przeprowadzone zmiany już w przerwie. Bartek wygląda co najmniej dobrze w treningu i można spodziewać się jego debiutu - zapowiedział opiekun Pasów.

- Jestem w stu procentach przygotowany fizycznie do tego, żeby podjąć wyzwanie - przekonuje Grzelak, który nie obawia się presji towarzyszącej walce o utrzymanie: - Do presji jestem przyzwyczajony dzięki grze w poprzednich klubach, zawsze były pewne oczekiwania, zwłaszcza w Legii. Nie jest to dla mnie nowością. Nasza sytuacja nie jest super, ale też nie jest zła. Do zdobycia zostały 24 punkty i myślę, że zespół jest w stanie utrzymać się w ekstraklasie.

Cracovia zakontraktowała Grzelaka w ubiegły piątek. Wcześniej 31-letni napastnik przez rok był zawodnikiem Jagiellonii Białystok, ale ze względu na kontuzję ścięgna Achillesa nie doczekał się debiutu w barwach tego klubu. Po raz ostatni w meczu o stawkę zagrał 20 listopada 2010 roku jeszcze jako zawodnik Sybira Nowosybirsk. - Ostatniego występu w polskiej lidze nawet nie pamiętam. To była runda wiosenna sezonu 2009/2010, Legię prowadził trener Stefan Białas - wspomina Grzelak i dodaje: - Mam duży głód piłki i ogromne chęci do gry. Mam nadzieję, że spożytkuję te moje chęci. Teraz z Jagiellonią grałem w dwóch, trzech sparingach. Ten rozbrat jest tak długi, że czuję się jak młody zawodnik, który dostaje pierwszą szansę. Trochę jak nowicjusz.

Grzelak rywalizuje o miejsce w ataku Pasów z Koenem van der Biezenem i Deivydasem Matuleviciusem. Nie zanosi się na to, by trener Kafarski zdecydował się na grę dwójką napastników. - Nawet ustawienie jednym napastnikiem nie znaczy, że nie chce się grać o zwycięstwo. Jeśli sytuacja będzie niekorzystna, na placu pojawi się więcej ofensywnych zawodników. Niekorzystnej sytuacji jednak nie zakładamy - kończy czterokrotny reprezentant Polski.

Źródło artykułu: