Szymon Mierzyński: Chyba dobrze się stało, że młodzi zawodnicy, którzy wchodzą do reprezentacji wygrali mecz tak wysoko? To im powinni dodać pewności siebie.
Michał Listkiewicz: Wynik cieszy tym bardziej, że większość tych zawodników dopiero pierwszy raz miała styczność z reprezentacją. Swój debiut zapamiętają zatem pozytywnie. Oczywiście rywal nie należał do najsilniejszych. Izraelczycy walczyli dość ambitnie, ale jednak wyraźnie odstawali od biało-czerwonych pod względem umiejętności. Dla naszych piłkarzy bardzo ważne było samo uczestnictwo w zgrupowaniu kadry. Mogli zintegrować się z kolegami, lepiej poznać trenera Leo Beenhakkera i odbyć pod jego okiem kilka treningów. Zapewne otrzymali od niego wytyczne na przyszłość i będą doskonalić swoje umiejętności.
Wygląda na to, że z czasem coraz większą rolę w kadrze będzie odgrywał Tomasz Zahorski...
- Całkiem możliwe. Widać, że ten młody napastnik jest w dobrej formie mentalnej. Chciałbym jednak, by Tomek zdobył gola w jakimś ważnym meczu, np. w eliminacjach Mistrzostw Świata.
Jakie są najbliższe plany reprezentacji Polski?
- Terminarz jest bardzo napięty. Już w niedzielę 17 sierpnia kadrowicze spotkają się ponownie. Przez dwa dni trenować będą w Warszawie, a następnie wyjadą do Lwowa na towarzyskie spotkanie z Ukrainą. Po nim rozpoczynamy eliminacje do Mistrzostw Świata. Czasu jest zatem bardzo mało, dlatego trzeba intensywnie pracować. Mam nadzieję, że kilku młodych piłkarzy, którzy trenowali ostatnio we Wronkach, otrzyma powołanie od Leo Beenhakkera i będą mogli zaprezentować swoje umiejętności w spotkaniach o stawkę.
Czy w najbliższym czasie będą odbywać się konsultacje szkoleniowe podobne do tej, jaką zorganizowano we Wronkach?
- Myślę, że jak najbardziej. Ustaliliśmy już dodatkowe terminy na zgrupowania kadry i właśnie wówczas będziemy organizować tego typu konsultacje. Wiadomo już, że odbędą się one w październiku, grudniu i lutym. Kluby ekstraklasy są życzliwe i nie sprawiają problemów, by zwolnić swoich piłkarzy na te zgrupowania, dlatego nie ma żadnych przeszkód, by je organizować.
Porozmawiajmy teraz o sprawach bliższych rozgrywkom ligowym. Jak pan ocenia środowe decyzje Trybunału Arbitrażowego, który ostatecznie podtrzymał kary degradacji dla Zagłębia Lubin i Korony Kielce?
- Uważam, że są to dobre, sprawiedliwe decyzje i przede wszystkim takie, jakich oczekiwało całe środowisko piłkarskie. Skończy się wreszcie bałagan wokół startu rozgrywek. Teraz kibice mogą być już pewni, że inauguracja ekstraklasy nie zostanie po raz kolejny przełożona.
Jeśli mówimy o kibicach; oni często krytykują PZPN, ale akurat decyzje o degradacjach popierali. Nie uważa pan, że Trybunał Arbitrażowy zachował się niewłaściwie, nie podtrzymując kar dla Zagłębia i Korony już na pierwszym posiedzeniu?
- Nie wypada mi komentować decyzji Trybunału, bo jest to w pewnym sensie organ sądowy. Przyznam jednak, że nie rozumiałem jego rozstrzygnięć. Nie jestem wprawdzie prawnikiem, ale na logikę coś mi się w nich nie zgadzało. Dobrze jednak, że ostatecznie degradacje zostały utrzymane w mocy. Liga ruszy w składzie 16-zespołowym i zagrają w niej ci, którzy na to zasłużyli.
Spore zamieszanie panowało także wokół licencji Polonii Bytom, której zasadność kwestionował Widzew Łódź. Ostatecznie minister sportu nie dopatrzył się żadnych nieprawidłowości.
- Tak to właśnie wygląda. Bardzo łatwo jest atakować PZPN, obrzucać go inwektywami i oskarżeniami. Natomiast gry sprawa zostanie dokładnie zbadana, wówczas okazuje się, że wszystko odbyło się zgodnie z procedurami. Przyznania licencji Polonii nie kwestionował nie tylko minister sportu, ale również UEFA. Działacze Widzewa zachowali się nerwowo, a powinni skupić się na tym, by przygotować swoją drużynę jak najlepiej do gry w I lidze. Myślę, że łódzki klub ma szansę szybko wrócić do ekstraklasy, dlatego niepotrzebnie trwoni energię na sprawy pozaboiskowe.
Wielkimi krokami zbliżają się potyczki Lecha i Legii w Pucharze UEFA. Jak pan ocenia szanse naszych drużyn?
- Rozmawiałem z trenerem Franciszkiem Smudą i on twierdzi, że Kolejorz ma duże szanse w starciu z Grashoppers Zurych. Muszę przyznać, że Lech rzeczywiście jest w dobrej formie i udowadniał to ostatnimi występami. Życzę klubowi z Poznania jak największych sukcesów, bo nie ma w Polsce lepszej publiczności niż na Lechu. Ci kibice są dwunastym zawodnikiem drużyny, wspaniale ją dopingują. Myślę, że byliby w Europie świetnymi ambasadorami polskiej piłki, bo nie pamiętam, żeby kiedykolwiek stwarzali jakieś problemy poza granicami kraju. Jeśli mówimy natomiast o Legii, to Wojskowi mają jednak silniejszego rywala niż Lech. Zresztą cała liga rosyjska jest mocniejsza od szwajcarskiej, dlatego FK Moskwa, choć nie jest tak mocne jak CSKA czy Zenit, może sprawić drużynie Jana Urbana sporo kłopotów. Legia potencjalnie ma bardzo dobry skład, jednak wciąż nie może osiągnąć najwyższej formy i w tym tkwi problem. W Homlu zaprezentowała wprawdzie wysoką skuteczność, ale klasy obu rywali nie sposób porównywać.
Można powiedzieć, że ewentualny awans Lecha leży w jego rękach, natomiast w przypadku Legii dużo zależeć będzie także od dyspozycji rywala?
- Być może tak będzie. Życzę jednak awansu obu drużynom, bo bardzo liczę na to, że polscy kibice będą mieli okazję emocjonować się występami naszych zespołów w europejskich pucharach aż do zimy. Chciałbym, byśmy mieli co najmniej jednego reprezentanta w fazie grupowej Pucharu UEFA.
To pytanie zadaje pewnie wielu kibiców i obserwatorów. Zamierza pan kandydować na stanowisko prezesa PZPN na kolejną kadencję?
- Przebywam właśnie w okolicach Wronek i podczas tego urlopu podejmę ostateczną decyzję. Nie potrafię jeszcze powiedzieć, jaka ona będzie.
A jaki wpływ na nią będą miały głosy z zewnątrz?
- Podkreślam, że to będzie moja decyzja. Zdaję sobie sprawę, że być może lepiej dla mnie byłoby nie startować w wyborach, jednak jedynym czynnikiem, który każe mi się jeszcze zastanawiać nad dalszą prezesurą, jest organizacja przez Polskę i Ukrainę EURO 2012.