Joanna Seliga: Polonia Warszawa kontra Jagiellonia Białystok - mecz niewykorzystanej z waszego punktu widzenia szansy? Po wyrównaniu wydawało się nawet, że pokusicie się o postawienie kropki nad i. Okazji ku temu było sporo.
Grzegorz Sandomierski: - Wszyscy to wiedzieli... Po wyrównaniu stanu meczu od razu chcieliśmy strzelić kolejną bramkę i to się obróciło przeciwko nam. Wydaje mi się, że powinniśmy byli przeczekać troszeczkę ten moment. Polonia nas tymczasem wypunktowała jak rasowy bokser. Cóż więcej można powiedzieć?
Zarówno tuż przed pierwszym, jak i na chwilę przed drugim golem dla Polonii to wy, a nie gospodarze, posiadaliście po swojej stronie inicjatywę... Ruszyliście do przodu zbyt odważnie i brawurowo?
- Tak, wydawało się, że szczególnie po strzeleniu gola możemy nabrać wiatru w żagle, ale najwyraźniej ta jedna bramka to wszystko, na co nas było stać tego dnia. Niestety, wracamy do Białegostoku ze sporym bagażem bramek i, co najgorsze, bez punktów. A naprawdę te punkty były do zdobycia, tylko trzeba było całym zespołem zagrać trochę rozsądniej.
Bramka Tomasza Brzyskiego na 3:1 padła w dość kuriozalnych okolicznościach, bo zaraz po podwójnej zmianie w Jagiellonii. Do wdarcia się chaosu w defensywne szeregi Jagi wystarczyła kilkudziesięciosekundowa dezorganizacja spowodowana brakiem Alexisa Norambueny...
- Poszliśmy już wtedy na całość. Zagraliśmy trójką z tyłu i bardzo szybko musieliśmy za to zapłacić najwyższą cenę. To my mieliśmy stwarzać sobie sytuacje w ofensywie, a było niestety odwrotnie. Nie ma co mówić, że nie było Alexa i wszystko się posypało, bo wszyscy musimy być na boisku w pełni odpowiedzialni.
Końcowy rezultat nie mówi jednak o tym meczu wszystkiego, nie jest do końca zgodny z przebiegiem potyczki i obrazem gry.
- Za styl nikt jednak punktów nie daje, więc nie możemy patrzeć na to w ten sposób. Nie wiem czy jest to forma pocieszenia. Na pewno strzelenie bramki można uznać za jakąś iskierkę nadziei. Tylko nie dajmy się zwariować. Spodziewamy się naprawdę ciężkiego tygodnia, ale musimy końcu stawić temu czoła.
Czy chęć obronienia Jacka Zielińskiego przed gniewem prezesa klubu mogła dodatkowo wpłynąć na mobilizację waszych rywali? Jego posada wisiała na włosku.
- Nas problemy Polonii zupełnie nie interesują. Tę porażkę 1:4 musimy po prostu przyjąć z pokorą. Powinniśmy patrzeć na siebie, a nie na to, kto będzie trenerem w Polonii. Cóż, teraz ten mecz musimy przeanalizować i zrobić wszystko, żeby takie błędy, jakie w nim popełniliśmy, już się w naszej postawie nie powtarzały.
Wasza aktualna sytuacja nie przedstawia się kolorowo. Dwunasta lokata w tabeli T-Mobile Ekstraklasy i tylko sześć punktów przewagi nad ekipami ze strefy spadkowej...
- Nawet nas samych nudzi i trochę też irytuje to ciągłe tłumaczenie się brakiem skuteczności, brakiem punktów, więc musimy zrobić wszystko, żebyśmy zaczęli sobie w końcu dopisywać do konta kolejne oczka.
Co musicie zmienić, w jaki sposób wpłynąć na swoją postawę, by ta zła karta się w końcu odwróciła?
- Przede wszystkim nie możemy teraz obrażać się na siebie. Musimy przyjąć tę porażkę jako drużyna, a nie jako poszczególne jednostki. Wszyscy wiemy, że zagraliśmy słabo. Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby tę naszą grę poprawić. Musimy pozostać zgranym teamem Jagiellonii Białystok - wszyscy, łącznie ze sztabem szkoleniowym, bo wiemy, że mamy ogromne wsparcie członków sztabu, którzy zrobią wszystko, żeby nam pomóc. Nie możemy też popadać ze skrajności w skrajność, bo punkty muszą już teraz wędrować do Białegostoku.
A w najbliższej kolejce wypadałoby nawet, gdyby w Białymstoku zostały - gracie bowiem u siebie z Lechem Poznań.
- Naszym celem na nadchodzący mecz jest tylko i wyłącznie zdobycie trzech punktów. Jest to teraz dla nas bardzo ważne.
Trzeba przyznać, że poznaniakom daleko do wysokiej formy.
- No tak, ale nie potrafię jeszcze powiedzieć czegoś więcej na temat Lecha. Wciąż nie opadły emocje po meczu z Polonią. Musimy sobie na razie ułożyć wszystko w głowach, porozmawiać o tym, co się w spotkaniu z Polonią wydarzyło. Potem już na spokojnie będziemy się do tego pojedynku przygotowywać.
Patrząc na wszystkie wasze dotychczasowe spotkania w rundzie wiosennej, nie można powiedzieć, że zasługujecie na tylko jeden punkt. Wielokrotnie brakowało wam po prostu szczęścia.
- Generalnie prezentujemy się nieźle. Nie gramy długim podaniem, więc jakiś zalążek formy już jest. Ale tak jak mówię - styl nie przynosi punktów. Trzeba więc zdobywać gole, trzeba być na nie bardziej pazernym. Tego nam jeszcze trochę brakuje. Patrzymy jednak przed siebie.
Brak sukcesów na pewno nie sprzyja budowaniu dobrej atmosfery w drużynie. A takowa mogłaby być teraz, po przyjściu nowego trenera, wręcz bezcenna. Jak to wygląda od środka?
- Na pewno nasze relacje są dobre. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - każdy z nas stanie murem za trenerem, a trener z kolei za nami. Nie ma nie mowy o jakimkolwiek rozłamie. Nie róbmy z igły widły.