- Widać, że w piłkę grać potrafi i naprawdę będzie wzmocnieniem tej drużyny. Teraz już nasza w tym głowa, żeby to odpowiednio poukładać - mówił jeszcze kilka tygodni temu szkoleniowiec Czarnych Koszul, pytany o byłego zawodnika Beitaru Jerozolima. Baruchyan przepracował z Polonią niemal cały okres przygotowawczy, grał w większości sparingów, przygotowania zniósł jednak ciężko i na mecz w Łodzi nie wybiegł w podstawowym składzie, zagrał dopiero po przerwie.
Izraelczyk na boisku spędził kilkanaście minut, pokazał się z dobrej strony. Nie bał się brać na siebie ciężaru gry, dogrywał precyzyjne piłki, miałby asystę, gdyby po jego dośrodkowaniu Pavel Sultes zachował więcej zimnej krwi. Nie ma jednak wątpliwości, że wciąż potrzebuje czasu, żeby zaadaptować się do nowych warunków i złapać z kolegami boiskowy język.
- Mamy za sobą dobry, długi okres przygotowawczy, podczas którego mogłem poznać wszystkich zawodników. Wiem, co lubią, jakie chcą otrzymywać piłki. Na razie to jest dopiero początek, kiedy już jednak pogram z nimi troszeczkę dłużej, na pewno będzie to wszystko wyglądało jeszcze lepiej - przyznaje w rozmowie ze SportoweFakty.pl uśmiechnięty Izraelczyk.
Zwycięski mecz z Łódzkim Klubem Sportowym wprawił Baruchyana w świetny nastrój. - Kiedy wygrywa mój zespół, to jestem bardzo szczęśliwy. W każdej drużynie takie podejście jest niezwykle istotne - nie kryje nowy nabytek Czarnych Koszul. Pozytywy znajduje także w pogodzie, przy jakiej przyszło mu rywalizować na inaugurację. - Po raz pierwszy miałem okazję grać w takich warunkach, to było coś nowego, ale nowe rzeczy zawsze są miłe - mówi.
W zespole Czarnych Koszul Baruchyan czuje się znakomicie. - Koledzy są bardzo zabawni i komunikatywni, ciągle mówią i bez przerwy żartują. To miłe przyjść do nowego zespołu i spotkać tylu dobrych zawodników. Cieszę się, że gram dla tego klubu, bardzo go lubię. Wszystko jest w porządku, podoba mi się Warszawa, podoba mi się zespół, a pogoda nie przeszkadza. Cieszę się, że tu jestem - nie kryje.
Choć ma już swoje lata, klub zmienił po raz pierwszy w karierze, wcześniej grał tylko w Beitarze. Teraz trafił do zupełnie innego świata, dostosowuje się jednak bardzo szybko. Gdy rozmawialiśmy z nim na początku stycznia, był niepewny i skryty, teraz nieustannie się uśmiecha i mówi z radością w głosie. Ciężko powiedzieć, ile czasu zajmie mu przebicie się do podstawowego składu Czarnych Koszul. W sobotnim meczu z Widzewem powinien zadebiutować przed własną publicznością.