Stołeczny zespół po raz kolejny udowodnił, że w europejskich pucharach gra bez kompleksów i nie musi bać się nikogo. Czwartkowe spotkanie Legioniści rozpoczęli wprawdzie spokojnie, długo badając rywala, gdy jednak okazało się, że Sporting groźny nie jest, drużyna Skorży rzuciła się do ataku. Warszawiacy wbili Portugalczykom dwie bramki, mogli kilka więcej. Rywale byli bardziej skuteczni.
- Za nami pierwszy mecz w tym roku. Bardzo trudny, ciężki, o ogromną stawkę. Z postawy drużyny jestem zadowolony, przede wszystkim z podejścia mentalnego, z walki i przebiegu gry. Biorąc pod uwagę okoliczności, wynik mnie jednak nie cieszy, był bowiem nawet taki moment, że mogliśmy prowadzić trzema bramkami - mówi Skorża, przypominając sytuacje Daniela Ljuboji i Michała Żyro.
Wojskowi rozegrali bardzo dobre spotkanie, a niezbyt korzystny w kontekście rewanżu wynik to przede wszystkim efekt braku rytmu meczowego. - Myślę, że każde nasze kolejne spotkanie w tym roku będzie lepsze, dlatego nie uważam, aby losy rywalizacji ze Sportingiem były już rozstrzygnięte. Po tym, co tutaj zobaczyłem, wierzę, że w Portugalii również będziemy w stanie stwarzać sobie sytuacje tym bardziej, że w tej edycji Ligi Europy, gdy graliśmy mecz i rewanż, to scenariusz był podobny: remis u siebie i wygrana na wyjeździe - uśmiecha się trener Legii. - Nie pozostaje nam nic innego, jak powtórzyć wynik z Moskwy.
W meczu ze Sportingiem Legia po raz pierwszy musiała radzić sobie bez Ariela Borysiuka, pomocnika Kaiserslautern udanie zastąpił jednak Jakub Rzeźniczak. - Kuba zagrał dobry mecz, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że po raz pierwszy miał okazję grać na takiej pozycji, w dodatku o taką stawkę i przed własną publicznością. Naprawdę, należą mu się słowa uznania, bo wywiązał się ze swoich zadań bardzo dobrze, ale wiem też, że stać go na jeszcze lepszą grę i z meczu na mecz powinno to tak wyglądać - mówi Skorża.
Trener usprawiedliwia także Jakuba Koseckiego, który w okresie przygotowawczym był w wybornej formie i miał wiosną dobijać się do podstawowego składu Wojskowych, przeciwko Sportingowi do gry drużyny po wejściu na boisko nie wniósł jednak zbyt wiele. - W końcówce przygotowań miał kontuzję, trochę wypadł z formy, ale wierzę, że szybko się odbuduje. Na boisko wszedł w trudnym momencie. Myślę, że w lidze przeciwko Górnikowi będzie miał większą możliwość zaprezentowania swoich atutów.
Legia mogła i powinna Portugalczyków pokonać, zabrakło jednak wyrachowania oraz skuteczności. Za tydzień w Lizbonie warszawiacy potrzebują zwycięstwa. W tym sezonie potrafili już wygrywać i w Moskwie, i w Bukareszcie, Lizbony więc także nie trzeba się obawiać. Inna sprawa, że Sporting na własnym boisku nie przegrał od 28 sierpnia.