Obie bramki w sobotnim meczu z Widzewem zabrzanie stracili w pierwszej połowie spotkania. - Bardzo szkoda pierwszej połowy, bo nie graliśmy tego, co sobie przed meczem zakładaliśmy. Nadziewaliśmy się na kontry, zanotowaliśmy dużo strat. W sumie pierwsza bramka była efektem przypadku. Budka nabiegał i dostał piłkę idealnie pod nogę. To niestety ustawiło mecz. Pomimo, że staraliśmy się grać dużo piłką. Mieliśmy dużo stałych fragmentów, wrzutek w pole karne. Defensywie Widzewa jednak udało się wyjść obronną ręką z trudnego okresu. Z przebiegu drugiej połowy należała nam się chociaż jedna bramka. Widzew na swojej połowie jest bardzo dobrze zorganizowany, co akurat pokazał także w innych swoich meczach - opisał spotkanie na gorąco obrońca Górnika.
W dalszej rozmowie z dziennikarzami Pazdan wyjaśnił przyczyny strat obu goli. Jasno wynika z nich wniosek, że defensywa Górnika spisywała się słabo przeciwko Widzewowi. - Przy pierwszej straconej bramce, to myślę, że zaszwankowała komunikacja. Spodziewałem się, że Skorupski podbiegnie do tej piłki i ją wybije. Niestety tak się nie stało. Gdybym od początku biegł w pełnym gazie, to bezproblemowo wybiłbym piłkę do boku. Widziałem jednak kątem oka wybiegającego bramkarza i zwolniłem. Z drugiej strony rzadko się zdarza też, że takie wybicie ląduje pod nogami nabiegającego piłkarza drużyny przeciwnika. Widzew miał duże szczęście, że to się tak potoczyło - wyjaśniał piłkarz Górnika.
- Jeśli chodzi o drugiego gola, to cała obrona ustawiła się źle. Biegłem do Oziębały z zupełnie innej strony. Gdybyśmy się wszyscy spokojnie cofnęli, a nie poszli na raz, to byśmy byli bliżej niego. A tak wyszło na to, że każdy z nas był od Oziębały za daleko, żeby interweniować, a Pinheiro mógł bez problemu posłać prostopadłe podanie - opisał sytuację ze swojego punktu widzenia Pazdan.
Podopieczny trenera Adama Nawałki nie był zadowolony ze swojej postawy zarówno w defensywie, jak i w ofensywie. - Jest w obu bramkach trochę mojej winy, ale szczególnie szkoda mi tego pierwszego gola. Rozmawiałem o tej sytuacji w przerwie ze Skorupskim, żeby wyjaśnić sobie wszystko. Dodatkowo mam do siebie pretensje za to, że nie strzeliłem w ostatniej minucie bramki, kiedy byłem kompletnie niekryty. Takie sytuacje muszą kończyć się golem. Sam nie wiem jak to nie wpadło. W ogóle mieliśmy dużo okazji strzeleckich i nic z tego nie wynikło, co jest smutne - stwierdził Pazdan.
Piłkarze Górnika na przestrzeni całej rundy prezentują nierówną formę. Zabrzanie byli w stanie ograć mistrza Polski na jego stadionie oraz Lecha u siebie, ale w meczach z zespołami z dołu tabeli niejednokrotnie tracili oni punkty. - Trzeci raz z rzędu kończymy jesień wyjazdem na Widzew i trzeci raz przegrywamy. Łodzianie niestety nam nie leżą. Mieliśmy dobry okres gry w listopadzie. Tydzień temu ze Śląskiem przegraliśmy w podobny sposób, jak z Widzewem. Wpadła nam bramka ze stałego fragmentu gry, potem także mieliśmy przewagę, ale zamiast wyrównać dostaliśmy drugiego gola. Chcielibyśmy wygrywać ze wszystkimi. Ciężko nam wyjaśnić, dlaczego z tymi silniejszymi gra nam się lepiej. Widocznie tak się po prostu w tej lidze układa, że można wygrać i przegrać z każdym - podsumował obrońca zabrzan.