Marcin Ziach: Podróż z Zabrza była dla was niewesoła, ale to chyba nie nowość.
Szymon Pawłowski: Po każdym przegranym meczu wraca się do domu z ciężkim sercem i nie inaczej było po tym z Górnikiem. Tym bardziej, że nam ewidentnie nie idzie i każda porażka wtrąca nas w coraz głębszy dół. Ani w szatni, ani w klubie nie ma prawa być wesoło.
Akurat w meczach z Górnikiem ostatnimi czasy nie idzie wam wybitnie. Ostatnio bagaż pięciu, teraz czterech bramek.
- Zabrze faktycznie jakoś nam nie leży. Ostatnimi czasy regularnie dostajemy od nich worek bramek i co mamy zrobić. Na pewno chcieliśmy o punkty powalczyć, ale wyszło jak ostatnio zawsze nam wychodzi.
Dlaczego wam nie idzie? Kadrowo jesteście zespołem na miarę europejskich pucharów. Tabela pokazuje co innego.
- Nie da się ukryć, że gramy o utrzymanie. Są w naszym zespole nazwiska, ale jeszcze dużo pracy potrzeba, żeby te nazwiska zaczęły grać i żeby w Lubinie powstał zespół z prawdziwego zdarzenia. Na razie tego zespołu nie widać, bo gdzieś uda nam się wygrać, a potem przychodzi seria kilku kolejnych porażek. Od początku rundy gramy słabo i tak naprawdę nie wiemy dlaczego tak jest.
Trener Hapal mówi, że ten zespół jest silny piłkarsko, ale rozbity psychicznie.
- To już mówił trener Urban, a trener Hapal tylko to może powtórzyć. Po naszym przykładzie widać, że głowa dużo robi w piłce nożnej i na razie nie umiemy się pozbierać. Wygraliśmy z Polonią i już miało być dobrze, wcześniej wygraliśmy z Koroną i też wróżono nam, że kryzys mamy za sobą. My zamiast iść za ciosem, to po zwycięstwie dostajemy kolejne porażki. Do końca rundy mamy dwa trudne mecze i nic nam nie pozostało jak walczyć i postarać się zdobyć jakiekolwiek punkty.
Zagłębie Lubin nie tylko przegrywa, ale przegrywa wysoko. Tutaj też kluczową rolę odgrywa głowa?
- Na pewno głowa po takich meczach nam nie pomaga. Wcześniej zresztą też nie graliśmy tak jakbyśmy chcieli. Dobrze się czuliśmy na początku sezonu, kiedy rozegraliśmy dobry mecz z Wisłą, potem przyszły dwa remisy w meczach, które powinniśmy wygrać i od tego czasu coś zaczęło szwankować.
Dla was najlepiej by było, gdyby jesień zakończyła się wraz z końcem rundy. Te dwa mecze grane z awansem z wiosny są wam nie nas rękę.
- No tak, ale nic nie możemy z tym zrobić. Mamy dwa mecze, a nasza sytuacja naprawdę nie jest łatwa. Na koncie jest trzynaście punktów i musimy przepracować jak najlepiej okres przygotowawczy, żeby grać na wiosnę dobrą piłkę i punktować. Bez tego nie mamy szans, by zostać w ekstraklasie, a taki jest nasz cel.
Traktujecie mecze z Legią i Lechem jako szansę na przełamanie czy zło konieczne?
- Ciężko powiedzieć. Musimy wyjść na murawę i gryźć trawę, żeby te punkty rywalom wyszarpać. Z takimi rywalami jak Legia czy Lech gra się inaczej. Nie trzeba na takich rywali nikogo mobilizować, bo każdy z nas mobilizuje się sam. Może to nam pomoże...
Reprezentacja Polski w twojej głowie jeszcze siedzi?
- W ostatnich tygodniach myślałem tylko o tym, żeby wyzdrowieć i jak najszybciej zacząć grać w piłkę. Wróciłem na boisko po pięciu tygodniach i mam za sobą dopiero tydzień treningów z drużyną. Mam nadzieję, że w następnej kolejce będzie to wyglądało dużo lepiej. Skupiam się teraz tylko na tym, by wrócić do dobrej dyspozycji i by Zagłębie zaczęło wygrywać.
Nie brakowało spekulacji na temat twojej kontuzji. Podobno czułeś ból, a badania nic nie wykazały.
- Badania wykazywały naciągnięcie mięśnia przywodziciela i nie wiem skąd mediach pojawiały się takie informacje. Gdybym był zdrowy, to bym biegał po boisku, a nie siedział u lekarza.
O odejściu z Lubina także zatem nie myślisz?
- Nie mam o czym myśleć. Mam świadomość tego, jaka jest nasza sytuacja i jak bardzo zmieniła się od meczu z Koroną, w którym grałem po raz ostatni. Mam jeszcze w Zagłębiu coś do zrobienia, więc o odejściu nie mam prawa myśleć.