Łukasz Garguła: Wisła wygrała zasłużenie

Flota Świnoujście przegrała w meczu 1/16 finału Pucharu Polski z Wisłą Kraków 2:4. Po 45 minutach na prowadzeniu byli podopieczni Krzysztofa Pawlaka. Podczas drugiej odsłony swoją klasę potwierdziła Wisła, strzelając trzy gole i zapewniając sobie awans do kolejnej rundy.

Pierwszą bramkę w 9. minucie gry zdobył napastnik Wisły Dudu Biton. W odpowiedzi gospodarze pokonali Milana Jovanicia dwukrotnie i do szatni schodzili z jednobramkowym prowadzeniem. - Do przerwy dość niespodziewanie prowadziła Flota. W pierwszej połowie popełniliśmy zbyt dużo błędów - oceniał po ostatnim gwizdku Łukasz Garguła.

Po przerwie do ataku ruszyła Wisła. To zaprocentowało golem z 48. minuty, kiedy na listę strzelców ponownie wpisał się niezawodny w tym sezonie Biton. Wisła dążyła do strzelenia kolejnych bramek, raz po raz zatrzymując ambitnie walczących wyspiarzy. Cios, po którym gospodarze nie zdołali się już podnieść, nadszedł w 75. minucie, kiedy Ivica Iliev wyprowadził krakowian na prowadzenie. W doliczonym czasie gry awans przypieczętował Patryk Małecki.

- W drugiej połowie zagraliśmy zdecydowanie lepiej. Zaprocentowało zdobyte przez nas doświadczenie. Martwić mogą błędy, które popełniliśmy. Trzeba jednak w każdym meczu pracować na 120 procent. W takim spotkaniu jak dzisiaj drużyny czekają na nasze błędy i bezlitośnie to wykorzystują. Wisła jest mistrzem kraju i na boisku musi pokazywać swoją jakość - kontynuował pomocnik mistrza Polski.

Sam wynik z całą pewnością nie odzwierciedlał sytuacji na boisku. Flota, która przed tym meczem mogła pochwalić się serią czterech spotkań bez porażki, dążyła do sprawienia niespodzianki. - Spodziewaliśmy się ciężkiego meczu. Wiedzieliśmy, że zawodnicy Floty zostawią dużo serca na boisku, tak więc byliśmy na to przygotowani. Ostatnie cztery mecze ligowe świnoujścianie wygrali i jeżeli dalej będą tak grać to na pewno będą walczyć o awans do ekstraklasy - komentował były zawodnik GKS Bełchatów.

Wisła na mecz z Flotą udała się samolotem. Podopieczni Roberta Maaskanta najpierw przylecieli do pobliskiego Goleniowa, a stamtąd udali się autokarem do sąsiednich Międzyzdrojów. W Świnoujściu pojawili się kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem. - Dużo dała nam podróż samolotem. Gdybyśmy musieli jechać autokarem, to w podróży spędzilibyśmy ponad 10 godzin. Tak udało nam się odpowiednio zregenerować siły - zakończył Garguła.

Źródło artykułu: