Obie drużyny w innych nastrojach przystępowały do tego pojedynku. Tottenham przed tygodniem wygrał swój pierwszy mecz - pokonał Wolverhampton Wanderers - natomiast Liverpool przegrał na Britannia Stadium ze Stoke City.
Już pierwsze minuty pokazały, że Koguty nieprzypadkowo zwyciężyły na Molineux. Ruszyły na podopiecznych Kenny'ego Dalglisha z dużym impetem. W trzeciej minucie gospodarze powinni objąć prowadzenie. Niko Kranjcar zagrał do Emmanuela Adebayora, który miał przed sobą tylko Jose Reinę. Togijczyk nieczysto trafił w piłkę i spudłował.
Cztery minuty później padła już bramka dla londyńczyków. Daniel Agger wybił futbolówkę Jermaine'owi Defoe tuż przed "szesnastką". Jednak ta trafiła pod nogi Luki Modricia, który huknął jak z armaty i Reina nie miał nic do powiedzenia.
The Reds po utracie gola wcale nie rzucili się do ataków. Nadal grali bardzo niemrawo, wolno i bez pomysłu. Kluczowe wydarzenia miały miejsce tuż przed upływem drugiego kwadransa. Najpierw z boiska zszedł kontuzjowany Agger, a 60 sekund później Charlie Adam za drugą żółtą kartkę powędrował do szatni.
Liverpool do końca pierwszej połowy tylko bronił się i co chwilę łapał żółte kartki. Nie oddał ani jednego celnego strzału. Natomiast Koguty prowadziły 1:0, a powinny znacznie wyżej. W przerwie Harry Redknapp postanowił dokonać zmiany. Wpuścił rekonwalescenta Rafaela van der Vaarta, lecz to Defoe 30 sekund po wznowieniu gry miał doskonałą okazję do zdobycia bramki. Uderzył jednak obok słupka.
Sytuacja drużyny z Anfield jeszcze bardziej skomplikowała się w 63. minucie, gdy los Adama podzielił Martin Skrtel. Słowak za dwie żółte kartki także został usunięty z placu gry. 180 sekund później drugi cios zadali gospodarze. Jose Enrique dał się jak dziecko ograć Defoe, który strzałem w krótki róg podwyższył prowadzenie Tottenhamu.
Dwie minuty później było już 3:0. Reina dostosował się do postawy kolegów z drużyny i "wypluł" przed siebie niegroźne uderzenie Defoe. Miał pecha, że do piłki dopadł Adebayor i przy okazji ośmieszył go, bo zamiast od razu strzelać, to podbił futbolówkę nad nim i wpakował ją do pustej bramki.
Do końca meczu Tottenham bawił się z Liverpoolem. Wymieniał dużą ilość podań i zawodnicy The Reds grając w osłabieniu nie potrafili jej odebrać. Kropkę nad "i" postawił w doliczonym czasie gry Adebayor, wykorzystując dogodną sytuację w prawym rogu pola karnego.
Koguty wygrały 4:0 i mają sześć "oczek" na koncie. Dalglish musiał przełknąć drugą z rzędu porażkę.
Tottenham Hotspur - Liverpool 4:0 (1:0)
1:0 - Modric 7'
2:0 - Defoe 66'
3:0 - Adebayor 68'
4:0 - Adebayor 90+3'
Składy:
Tottenham Hotspur: Friedel - Walker, Kaboul, King (84' Bassong), Assou-Ekotto, Bale, Modric, Parker, Kranjcar (46' van der Vaart), Adebayor, Defoe (84' Giovani Dos Santos).
Liverpool: Reina - Skrtel, Carragher, Agger (27' Coates), Enrique, Lucas, Adam, Henderson, Downing (70' Spearing), Suarez (70' Bellamy), Carroll.
Żółte kartki: Adebayor (Tottenham) oraz Adam, Skrtel, Coates, Suarez (Liverpool).
Czerwone kartki: Adam /28' - za drugą żółtą/, Skrtel /63' - za drugą żółtą/ (Liverpool).
Sędzia: Mike Jones.
Gol na 1:0: