Ślązacy przyjechali nad morze bardzo przestraszeni i ustawieni defensywnie, stąd od pierwszego gwizdka arbitra Sylwestra Rasmusa z Bydgoszczy inicjatywę przejęli gospodarze. Przez pierwsze pół godziny gry zawodnicy trenera Damiana Galeji mieli ogromne problemy, aby wyjść ze składną akcją z własnej połowy. Już po kwadransie biało-niebiescy cieszyli się z prowadzenia, gdy ładnie z piłką obrócił się w polu karnym doświadczony Piotr Włodarczyk, odegrał piłkę na 17 metr, a Miłosz Filipiak płaskim strzałem tuż przy lewym słupku nie dał żadnych szans zasłoniętemu Piotrowi Pasiowi.
Rybnicki bramkarz należał do wyróżniających postaci w swoim zespole i wielokrotnie ratował gości z opałów. Jednakże i on nie miałby nic do powiedzenia w 32 minucie spotkania, kiedy to po koronkowej akcji gospodarzy, sam na 7 metrze przed bramką znalazł się Włodarczyk. Napastnik Kadłubów - "Nędza" zachował się zgodnie ze swoim pseudonimem i wysoko przeniósł piłkę nad poprzeczką. Po około pół godzinie gry na trybunach pojawili się kibice gości i być może to zdopingowało ich zawodników do bardziej odważnej gry, ale jedynym wymiernym efektem był pierwszy celny strzał w światło bramki Bałtyku - oddany w 42 minucie spotkania!
Druga odsłona początkowo również należała do gdynian, ale seryjnie marnowali oni dobre okazje. Gdy na placu gry w zespole z Rybnika w końcu pojawili się doświadczeni i kreatywni: Kamil Kostecki i Grzegorz Bonk, gra przyjezdnych nabrała rumieńców i polotu. W ostatnich 30 minutach spotkania goście postawili wszystko na jedną kartę i widząc słabnących gdynian zaczęli coraz częściej stwarzać groźne okazje pod bramką Marcina Matysiaka.
Najpierw w 70 minucie mający pierwszoligowe doświadczenie w GKS Jastrzębie Kostecki przewracając się minimalnie chybił obok słupka, następnie w 74 minucie meczu obrońca Janusz Wrześniak, który także występował w tym klubie, przeprowadził doskonały rajd, ale w ostatnim momencie został zablokowany na 5 metrze. Minutę później kolejny defensor gości - Rafał Mitura główkował także minimalnie niecelnie. Ambitni Ślązacy dopięli swego 5 minut przed końcem gry. Najpierw groźny strzał Kosteckiego został zablokowany na rzut rożny, a po dośrodkowaniu w pole karne fantastycznym uderzeniem z pierwszej piłki, z tzw. "dropsztyka" - prosto pod poprzeczkę bramki Bałtyku popisał się ponownie Kostecki.
Ciekawie było także w ostatnich minutach meczu. Najpierw mocno uderzył Sławomir Ziemak, ale Paś zdołał sparować piłkę na róg, by po chwili złapać futbolówkę i zainicjować groźny kontratak gości, który powinien zakończyć się zdobyciem zwycięskiej bramki. Niestety dla rybniczan, Bonk w końcowej fazie kontrataku zamiast strzelać w dogodnej sytuacji, zdecydował się na niecelnie dogranie do Kosteckiego.
Ślaski beniaminek wywalczył cenny, drugi punkt w rozgrywkach, ale nadal okupuje przedostatnie miejsce w tabeli. Natomiast gospodarze, nie tylko muszą szukać nowego trenera - w spotkaniu z ROW-em tymczasowym szkoleniowcem był Karol Złonkiewicz, ale także pomimo przedsezonowych aspiracji i zapowiedzi walki o awans, muszą szybko zrewidować swój punkt widzenia i podejście do gry, bo na razie tylko kopiują wyczyny swojego sąsiada zza miedzy - gdyńskiej Arki.
Bałtyk Gdynia - ROW Rybnik 1:1 (1:0)
1:0 - Miłosz Filipiak 15'
1:1 - Kamil Kostecki 85'
Bałtyk: Matysiak - Loda, Martyniuk, Musuła, Benkowski - Filipiak (60' Frankowski), Dettlaff, Lemanek (65' Jędryka), Ziemak - Włodarczyk, Kudyba (75' Hirsz).
ROW: Paś - Wrześniak, Grolik, Pacholski, Mitura - Gródek (81' Cieślak), Jary (46' Kostecki), Mościcki, Stryczek (57' Semeniuk) - Wieczorek (63' Bonk) - Gładkowski.
Sędzia: Sylwester Rasmus (Bydgoszcz)
Widzów: 1200 (w tym ok. 80-osobowa grupa kibiców ROW-u).