Obie ekipy nie zaprezentowały wielkiego widowiska. Olimpia dzielnie się broniła, a Zawisza nieskutecznie atakował. - Sami do siebie możemy mieć pretensje, że nie wykorzystujemy dogodnych sytuacji - mówi obrońca gospodarzy Michał Ilków-Gołąb. - Rzeczywiście, dość długo wchodziliśmy w to spotkanie. Przewaga była zdecydowanie po naszej stronie. Zabrakło tylko bramek.
Zadowoleni po kolejnym, już drugim swoim remisie na wyjeździe mogą być podopieczni Grzegorza Wesołowskiego. Kiedyś zdolny pomocnik przez kilka lat reprezentował barwy bydgoskiego klubu. Po drugiej stronie barykady stanął Kamil Jackiewicz. W 87. minucie piłka po jego uderzeniu o centymetry minęła prawy słupek bramki Olimpii.
- Na pewno nie potrzebujemy nowego napastnika - podkreślił. - Potrzebujemy jedynie czasu na zgranie. Tego jest jednak coraz mniej, bowiem czołówka tabeli ucieka bydgoszczanom. Już teraz słychać głosy wśród kibiców domagające się odwołania z funkcji trenera Janusza Kubota. Być może prawdziwym i ostatnim sprawdzianem dla niego będzie derbowa potyczka z Olimpią Grudziądz.
Tymczasem Olimpia nadal swoje spotkania musi rozgrywać poza Elblągiem. W czwartej kolejce beniaminek z Warmii i Mazur miał u siebie podjąć Wisłę Płock. Ostatecznie jednak żółto-biało-niebiescy na boisku w Płocku wystąpią jako gospodarze. - Jeśli dalej będziemy ciułać remisy na wyjeździe, to powinno być dobrze. Zwłaszcza, że jesteśmy pozbawieni swojego boiska. Jeszcze dwa wyjazdy i wreszcie zagramy na swoim stadionie - czeka z nadzieją Grzegorza Wesołowski. W drużynie Olimpii na wyróżnienie zasłużył właściwie tylko bramkarz Krzysztof Stodoła.