Podopieczni Roberta Podolińskiego ponownie dopisali na swoje konto trzy punkty po zwycięstwie 2:1 nad odmienioną Flotą Świnoujście. Ząbkowianie nie przeważali na boisku, ale wykazali się sporą konsekwencją i determinacją, gdy od 10. minuty musieli gonić wynik po trafieniu Krzysztofa Bodzionego. Starania Dolcanu zostały nagrodzone po przerwie, a drogę do siatki Wyspiarzy odnaleźli Piotr Kosiorowski i Maciej Tataj. - Z wielką radością wsiadamy do autokaru i wyruszamy w długą podróż do domów. Wywalczone w takich okolicznościach punkty muszą cieszyć i należy je cenić. Flota to już uznana ekipa, która otarła się w minionym sezonie o ekstraklasę. Potwierdziliśmy jednak, że potrafimy zwyciężać na tak trudnym terenie i tak samo jak wiosną rozstrzygnęliśmy losy spotkania w ostatnich minutach - nie ukrywał radości Tataj.
Decydującym o losach spotkania momentem mogła być akcja z 49. minuty, gdy do odbitej przez Macieja Humerskiego piłki dopadł niepilnowany napastnik Floty Christian Nnamani. Nigeryjczyk miał przed sobą tylko pustą bramkę, ale zamiast z pięciu metrów podwyższyć prowadzenie, wystrzelił futbolówkę wysoko ponad poprzeczkę. - Paradoksalnie uwierzyłem po tej sytuacji, że nie możemy przegrać tego meczu. Spodziewaliśmy się, że początek drugiej odsłony będzie ciężki, gdyż nastawiliśmy się na atak od samego początku. Flocie udało się dwukrotnie skontrować i rzeczywiście mieliśmy trochę farta, który też jest w piłce potrzebny. Warto jednak pamiętać, że w pierwszej połowie to nam zabrakło szczęścia i odnaleźliśmy je dopiero po powrocie z szatni - opowiadał po sobotniej wiktorii napastnik Dolcanu.
Maciej Tataj mógł zaprezentować podobną radość w sobotnie popołudnie
Wypożyczony z Korony Kielce Tataj rozwiał wszelkie pytania o niedoskonałość świnoujskiej murawy po kilkudniowych, potężnych ulewach. - Plac gry był świetnie przygotowany, naprawdę znakomity - zapewniał. Znacznie więcej kontrowersji w obu obozach wzbudziła sobotnia praca arbitra Bartosza Frankowskiego, którego decyzje rozwścieczyły szczególnie kibiców i zawodników gospodarzy. - Jestem trochę poza całą nerwówką. Wygraliśmy mecz i praca trójki sędziowskiej zeszła kompletnie na drugi plan. Arbitrzy wywołali trochę złych emocji nie tylko w sztabie Floty, ale także w naszych szeregach. Mylili się, ale na szczęście w obie strony i przez to nie wypaczyli wyniku meczu - powiedział nasz rozmówca.
Otwarcie pierwszoligowego sezonu jest niezwykle udane nie tylko w wykonaniu całej drużyny Roberta Podolińskiego, ale również samego Macieja Tataja. Powracający na boiska zaplecza T-Mobile Ekstraklasy napastnik wpisał się na listę strzelców w obu dotychczasowych konfrontacjach. - Początek rozgrywek mamy naprawdę wymarzony, zwłaszcza że kontynuowaliśmy zdobywanie punktów na tak wymagającym terenie jak Świnoujście. Oby tak dalej! Ani dziś, ani za kilka tygodni nie zainteresuje mnie szczególnie klasyfikacja strzelców. Liczą się tylko kolejne wygrane zespołu.
Tataj nie chciał oceniać postawy sobotnich rywali, którzy polegli w swoim debiucie pod wodzą Krzysztofa Pawlaka. Przebudowana drużyna Wyspiarzy wybiegła na murawę w kompletnie nowym składzie, a po porażce była wyraźnie rozgoryczona i szybko opuściła plac gry. - Ciężko cokolwiek stwierdzić po jednym meczu. Zobaczymy co pokażą w kolejnych kolejkach. Wciąż uważam, że na własnym terenie są bardzo groźną ekipą i uzbierają na wyspie wiele punktów. Nie znam jednak aspiracji Floty - zakończył zadowolony z końcowego wyniku Tataj.