Marcin Frączak: Jak pan ocenia sezon w wykonaniu "Czarnych Koszul"?
Jakub Tosik: Niestety nie był dla nas do końca udany. Mieliśmy różne okresy gry. Były bardzo dobre, gdy prowadziliśmy w lidze, ale też i gorsze, gdy zbliżaliśmy się do dolnych rejonów tabeli. Na pewno nasze miejsce na zakończenie ligi, to nie jest to czego oczekiwali prezesi, kibice, a także my. Będziemy musieli zbudować na przyszły sezon lepszy zespół, oparty o tych piłkarzy co są oraz o tych co przyjdą.
Polonia mierzyła w tym sezonie w europejskie puchary. A po tym jak wyszła na prowadzenie w lidze, na Konwiktorskiej zaczęto mówić o mistrzostwie. Kiedy tak naprawdę piłkarze Polonii zdali sobie sprawę, że stracili szansę na puchary?
- Gdy wiosną, po przyjściu trenera Jacka Zielińskiego, wygraliśmy cztery kolejne mecze, znów pojawiła się szansa na puchary. Niestety przyszła porażka u siebie ze Śląskiem. Gdyby ten mecz potoczył się inaczej, gdybyśmy wywalczyli wtedy trzy punkty, może udałoby nam się awansować do pucharów. Kolejna porażka, z Cracovią już nas pogrążyła. Przed dwoma ostatnimi kolejkami był straszny ścisk w tabeli. Mieliśmy jeszcze małe szanse na puchary w przypadku wygrania z Bełchatowem i Wisłą. Niestety już na Bełchatowie się potknęliśmy remisując 0:0.
Żal, że trener Jacek Zieliński tak późno wrócił do Polonii?
- Bardzo możliwe, że gdyby trener Zieliński był od początku rundy wiosennej, to nasze miejsce byłoby zdecydowanie lepsze. Kto wie, może na mecz z Wisłą do Krakowa jechalibyśmy z innymi założeniami. Może walczylibyśmy tam o puchary.
Po zakończeniu ligi dwa mecze rozegra reprezentacja Polski, do której Polonia dała dwóch zawodników. Gdyby Maciej Sadlok nie był kontuzjowany, byłoby trzech piłkarzy Polonii. "Czarne Koszule" dają zawodników do kadry, a pucharów nie ma!
- Nie łączyłbym ilości zawodników powołanych do kadry z danego klubu, z miejscem w lidze. Owszem, dla każdego klubu to duży splendor gdy jego zawodnicy grają w kadrze, ale każdy szkoleniowiec ma inną koncepcję prowadzenia drużyny. Trener Franciszek Smuda ma swoją i do niej dobiera wykonawców. Kilku piłkarzy nie może stanowić o sile całego zespołu.
Polonia potrafiła wygrać wiosną kilka meczów po kolei, aby nie popisać się w spotkaniach ze Śląskiem i Cracovią. Skąd takie wahania formy?
- Sam bym chciał to wiedzieć.
Przerwa letnia szybko minie. Na co Polonię będzie stać w przyszłym sezonie?
- Wierzę, że na walkę o najwyższe cele, czyli o mistrzostwo Polski. Na początku sezonu prowadziliśmy w lidze, tylko później nie udało się utrzymać pierwszego miejsca.
Przychodząc latem z Bełchatowa do Polonii wiedział pan, że czeka pana rywalizacja na prawej obronie z Radkiem Mynarem. Wiosną wygrał pan ją dość pewnie!
- Na początku ligi grał Radek, a ja byłem rezerwowym. Później, gdy on złapał kontuzję, trochę otworzyło mi to ścieżkę do pierwszej jedenastki na prawej obronie. A to, że długo leczył kontuzję też na pewno miało wpływ na to, że więcej grałem.
Jak duże znaczenie miało, to że latem z Bełchatowa przyszedł również Dariusz Pietrasiak?
- Tego typu znajomość dla piłkarza, który zmienia klub, jest bardzo ważna. Nikt oczywiście mi nie dał miejsca w składzie za darmo, musiałem o nie walczyć. Jednak w nowym otoczeniu poczułem się pewniej mając kolegę z poprzedniego klubu.