- Spotkaliśmy się z właścicielem i prezesem. Wyraziliśmy chęć dalszej współpracy i ustaliliśmy jej zasady. Dokumenty jeszcze nie są podpisane, ale do tego dojdzie lada moment. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach, najpóźniej po sezonie, formalności zostaną skończone. Podoba mi się praca w Widzewie. Czuję, że pasuję do tego klubu. Zainteresowanie Widzewem ze strony mediów i kibiców jest spore. To jest klub, który może i powinien grać lepiej. Obecne miejsce w tabeli nie odzwierciedla potencjału Widzewa. Oczywiście beniaminek popełnia zazwyczaj błędy, przez co traci punkty, ale w następnym sezonie, to my będziemy przystępować do rozgrywek z pozycji drużyny doświadczonej, która grała mecze z największymi klubami w lidze - Wisłą, Lechem, Legią. Wcześniej bywało z tym różnie. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie w meczach "na styku" z wymienionymi zespołami będziemy w stanie odnosić zwycięstwa - powiedział trener Michniewicz.
Wygląda na to, że szkoleniowiec Widzewa będzie miał więcej do powiedzenia w kwestii sprowadzania zawodników oraz weryfikowania przydatności testowanych piłkarzy. - Dla klubu jest ważna ciągłość myśli szkoleniowej oraz współpracy z określoną grupą zawodników. Uważam, że Ci, którzy nie stanowią o sile Widzewa nie powinni być dłużej w klubie, ponieważ nie grają. Zdaje sobie sprawę, że nie będzie to łatwe, bo każdy z nich ma ważny kontrakt. Liczę na to, że Ci piłkarze dogadają się z klubem i będą rozwijać swoje kariery grając gdzieś indziej. Każdy trener musi podejmować decyzje w interesie swoim i klubu, co niekiedy bywa trudne. Czeka nas sporo rozmów w tym temacie i na pewno nie będą one miłe - zapowiedział trener Widzewa.
Pomimo chęci posiadania większych wpływów na politykę transferową klubu, Michniewicz jest daleki od przenoszenia na polskie boiska modelu menedżerskiego. - Przeszczepienie modelu menedżera na polską ligę nie okazało się udane. Taką rolę w Wiśle miał Maciek Skorża po tym, jak z klubu odszedł Jacek Bednarz. W Polsce trener nie ma przygotowania do tego, żeby przejąć obowiązki menedżera. To pochłania zbyt wiele czasu. Trzeba dużo jeździć po kraju i mieć znakomite kontakty z innymi menedżerami, którzy polecają dobrych graczy. Dzisiaj wygląda to tak, że dzwoni menedżer, promujący piłkarza, który nie grał pół roku, ale jest drugim Maradoną - stwierdził Michniewicz.
Trener Widzewa kontynuował wątek przyszłości kadry Widzewa, dając do zrozumienia, iż nie zawsze spore pieniądze za zagranicznych zawodników są dobrym wydatkiem. - Chciałbym, abyśmy unikali wpadek transferowych choć zdaję sobie sprawę, że nie zawsze jest to możliwe. Większe i lepiej zorganizowane kluby też popełniają tego typu błędy, ale Widzewa nie stać na to, żeby płacić za graczy duże pieniądze. Dlatego najpierw będę zaczynał poszukiwania graczy wewnątrz klubu - nie tylko w pierwszym zespole, ale także w Młodej Ekstraklasie oraz rezerwach. Tacy zawodnicy są trochę na niższym etapie, ale mają przed sobą perspektywę rozwoju. Za rok lub dwa lata mogą oni grać już na wysokim poziomie - wyjaśnił szkoleniowiec Widzewa.
Z filozofią trenera Michniewicza najwyraźniej zgadza się także właściciel klubu - Sylwester Cacek, który zaproponował obecnemu szkoleniowcowi przedłużenie kontraktu. - Warto czasami poczekać na efekty, tym bardziej, że podobno do 2013 ma zostać wybudowany stadion. Do tego czasu można zbudować również drużynę. Nie zgadzam się jednak, że zespół nie ma charakteru. Czego brakuje to szczęścia i umiejętności. Drużynę z charakterem tworzą piłkarze z charakterem, tacy jak np. Łukasz Broź. Potrzebujemy więcej takich graczy, gdyż czasem wciąż bywamy za grzeczni na boisku. Wierzę, że kluczowi zawodnicy zostaną na przyszły sezon. Na niektórych pozycjach mamy nadmierny urodzaj - mowa o środkowych obrońcach, a w innych mamy deficyt. Pan Cacek, przyznał mi rację, że powinniśmy stworzyć bardziej stabilną kadrę, żeby na większej ilości pozycji była rywalizacja - zakończył swoją wypowiedź Michniewicz.