W przeszłości Real Madryt i FC Barcelona już dwukrotnie spotkały się w półfinale najważniejszych klubowych rozgrywek europejskich. Działo się to w sezonach 1959/60 i 2001/2002. W obu przypadkach górą byli Królewscy, którzy następnie sięgali po końcowy triumf. Co ciekawe, środowy mecz odbył się dokładnie 51 lat po rewanżowym spotkaniu półfinału Pucharu Europy Mistrzów Krajowych, w którym Królewscy zwyciężyli 3:1.
Jak było tym razem?
Od początku spotkania dało się zauważyć, że zanosi się na partię szachów. Nikt zdecydowanie nie rzucił się na rywala, a bardzo ciasno było w środku boiska. Piłkarze i Barcelony, i Realu sprawdzili formę bramkarzy po strzałach z dystansu, ale ci spisali się bez zarzutu. Po raz pierwszy groźnie pod bramką Ikera Casillasa zrobiło się po dziesięciu minutach gry, ale uderzenie tuż zza pola karnego Davida Villi okazało się minimalnie niecelne. W kolejnych minutach atakowali podopieczni Josepa Guardioli, lecz pewnie i skutecznie grała defensywa Królewskich. Taki styl gry Realu do wściekłości doprowadził Cristiano Ronaldo, który jednoznacznie dał do zrozumienia swoim kolegom z drużyny, że mają podejść bliżej rywala.
Po 25. minutach próbkę swoich możliwości dał Leo Messi. Argentyńczyk popisał się prostopadłym podaniem do Xaviego, który zdecydował się na strzał z 14 metrów. Casillas obronił na raty. Gdy wydawało się, że to na tyle piłkarskich emocji w pierwszej połowie to tuż przed przerwą po ładnym uderzeniu z dystansu Cristiano Ronaldo ze sporymi problemami interweniował Victor Valdes. Jak to bywa w przypadku meczów Realu z FC Barceloną na boisku doszło do kilku utarczek pomiędzy zawodnikami. Arbiter spotkania na murawie starał jednak zapanować nad emocjami piłkarzy obu ekip. Ci "bokserskimi możliwościami" chcieli popisać się jeszcze w tunelu przy wejściu do szatni, ale i tam po chwili ich rozdzielono, a czerwoną kartką ukarany został rezerwowy bramkarz Blaugrany.
Od początku drugiej połowy widowiska zanosiło się, że ta część meczu będzie bardziej emocjonująca. Taka też była, ale po akcjach piłkarzy obu drużyn piłka długo nie chciała zatrzepotać w siatce rywala. Trzeba też przyznać, że Królewscy zaczęli grać bardziej ofensywnie niż w pierwszej części gry. W 61. minucie stało się jasne, że po tym spotkaniu na ustach wszystkich będzie też sędzia meczu, Wolfgang Stark. Najpierw za wejście nakładką w Dani Alvesa czerwoną kartką ukarany został Pepe, a chwilę później arbiter na trybuny wyrzucił Jose Mourinho.
Piłkarze obu ekip co chwilę leżeli na murawie domagając się faulu i kartki dla rywala. Nie tak miało wyglądać to spotkanie. Grę w przewagę chcieli natomiast wykorzystać Katalończycy. Golem dla Blaugrany zapachniało w 68. minucie - Villa huknął z narożnika pola karnego, Casillas odbił piłkę przed siebie, a dobijający Pedro uderzył tuż obok słupka. Piłkarze Josepa Guardioli cały czas dążyli do objęcia prowadzenia i taka sztuka udała im się w 76. minucie. Ibrahim Afellay minął na prawym skrzydle Marcelo, dośrodkował precyzyjnie w pole bramkowe, a tam akcję zamknął Messi. Za napastnikiem Barcy nie zdążył Ramos.
Chaotyczne ataki Realu na nic się nie zdały, a Katalończycy w 87. minucie wyprowadzili akcję po której prowadzenie Barcelony podwyższył geniusz futbolu, Leo Messi. Po jego kapitalnym rajdzie Casillas po raz drugi musiał wyciągać piłkę z siatki. Do końca spotkania wynik nie uległ już zmianie. W tej chwili jedno jest pewnie - zdecydowanie bliżej finału Ligi Mistrzów na angielskim Wembley jest FC Barcelona.
Real Madryt - FC Barcelona 0:2 (0:0)
0:1 - Messi 76'
0:2 - Messi 87'
Składy:
Real Madryt: Casillas - Arbeloa, Ramos, Albiol, Marcelo, Alonso, Pepe, Lassana Diarra, Ronaldo, Ozil (46' Adebayor), Di Maria.
FC Barcelona: Valdes - Alves, Pique, Busquets, Puyol, Xavi, Mascherano, Keita, Pedro (71' Afellay), Messi, Villa (90' Roberto).
Żółte kartki: Arbeloa, Ramos, Adebayor (Real Madryt) oraz Alves, Mascherano (FC Barcelona).
Czerwone kartki: Jose Pinto (FC Barcelona) /45' - za przepychankę/ oraz Pepe (Real Madryt) /61' - za wejście nakładką w Alvesa/.
Sędzia: Wolfgang Stark (Niemcy).