Patryk Małecki: Odpowiedzialność za wynik biorę na siebie

W niedzielnym meczu 21. kolejki ekstraklasy Wisła Kraków zremisowała z Koroną w Kielcach 2:2. Chociaż Biała Gwiazda przedłużyła serię bez spotkań porażki do 10, to jej przewaga nad drugą w tabeli Jagiellonią Białystok zmalała do sześciu punktów. Jaga ograła bowiem Arkę Gdynia 1:0 i sięgnęła po pierwsze wiosennej zwycięstwo.

Wisła w Kielcach prowadziła już 2:0 po dublecie Cwetana Genkowa. Zanim jednak Bułgar po raz drugi wpisał się na listę strzelców, rzutu karnego nie wykorzystał Patryk Małecki. Jego strzał z 11 metrów obronił Zbigniew Małkowski. Trzeba oddać, że "Mały" zanotował asystę przy pierwszym golu Genkowa.

- Na początku ten mecz toczył się pod nasze dyktando. a potem Korona zaczęła atakować. Odpowiedzialność za wynik biorę na siebie. Gdybym strzelił karnego na 2:0, Korona na pewno by nic nie stworzyła. Chcę przeprosić chłopaków za to, że nie wykorzystałem rzutu karnego. Grałoby się nam łatwiej i pewnie gralibyśmy w jedenastu, a tak była nerwówka i pozostaje mi przeprosić kolegów, trenera i kibiców - mówi Małecki.

Po ubiegłotygodniowym zwycięstwie z Jagiellonią wiślakom nie udało się utrzymać ośmiopunktowej przewagi nad białostocczanami. - Właśnie tym bardziej żałujemy, że nie utrzymaliśmy prowadzenia do końca. Przyjechaliśmy po trzy punkty, prowadziliśmy już 2:0, a nie wygraliśmy. Tak jak mówiłem, winę biorę na siebie - bije się w piersi "Mały".

Nie tylko Małecki na Arenie Kielce mógł trafić do bramki Korony. Jego partnerzy też mieli zwichrowane celowniki, ale 23-letni pomocnik Białej Gwiazdy nie chciał się tym zasłaniać: - Nie chcę mówić o sytuacjach kolegów. Cały czas powtarzam, że ten rzut karny miał największe znaczenie. Cieszy może to, że nawet w "10" udało się nam strzelić bramkę na 2:0. Niestety znów mieliśmy problemy przy stałych fragmentach gry.

Komentarze (0)