Lato dla SportoweFakty.pl: Chcę być prezesem PZPN!

Były król strzelców Mundialu w Niemczech w 1974 roku, a dziś kandydat do objęcia stanowiska prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej Grzegorz Lato zapowiada, że jeżeli wygra wyścig o prezesurę zmieni system szkolenia młodzieży. Dodaje także, że nie ma nic złego w tym, że to właśnie on zostanie następcą Michała Listkiewicza.

W tym artykule dowiesz się o:

Sebastian Staszewski: Będzie pan kandydatem w wyścigu o stanowisko prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej?

Grzegorz Lato: Oczywiście, że tak. Jestem jednym z kandydatów.

Jest pan odpowiednią osobą do objęcia tej funkcji?

- Nie chciałbym tego oceniać. Z tego co pisze prasa, to zdania są podzielone. Nie wiem tylko czy te zdania, to własne przemyślenia dziennikarzy czy teksty na zlecenie. Ja podchodzę do tego bardzo rzetelnie i uczciwie. Chcę dobrze dla naszej piłki i powalczę o to stanowisko. Oczywiście chciałbym wygrać.

Nie boi się pan oskarżeń, że w PZPN wciąż rządzić będzie "stara gwardia"? W ostatnich miesiącach bardzo mocno forsowany był slogan "nowi ludzie w polskiej piłce", a zakładając pana zwycięstwo władza pozostanie jednak w kręgach "starego PZPN"?

- Powiem tak: PZPN to stowarzyszenie pozarządowe i rządowi niepodlegające. Ani dziennikarze czy stacje telewizyjne ani politycy ani nikt inny nie będzie wybierał prezesa. Przewodniczącego PZPN wybierze społeczeństwo piłkarskie. Tak się dzieje wszędzie i jest to coś normalnego. Gdy wybierano władze Polskiego Związku Narciarskiego prezesem został pan Apoloniusz Tajner. Człowiek związany z narciarstwem. I tak będzie również u nas. A co według pana znaczą nowi ludzie?

Ludzie niemający, choć w najmniejszym stopniu, nic wspólnego z korupcją. Ludzie rozumiejący nowoczesny futbol od strony organizacyjnej. I ludzie chcący rozwijać naszą rodzimą piłkę.

- Rozumiem. Ale czy my chcemy naszą piłkę cofać? Polska to kraj demokratyczny. Do Sejmu, co kadencję wchodzą w większości jedni i ci sami. Niektórzy są posłami od pięciu kadencji. To co? Należy wszystkich posłów i senatorów wymienić? Będą wybory. O wyborze decydują delegaci. Aby zostać prezesem trzeba zebrać piętnaście głosów poparcia od członków PZPN, klubów ekstraklasy i pierwszej ligi, członków okręgowych Związków Piłki Nożnej, działaczy futsalu i piłki kobiecej. Minęły czasy, że ktoś komuś przynosił coś w teczce, bo "góra" podjęła decyzję.

Załóżmy, że zostanie pan prezesem. Co Grzegorz Lato obierze jako cel priorytetowy?

- Zdecydowanie system szkolenia młodzieży. Jest to sprawa bardzo wielkiej wagi. Jak rozmawiałem z Włodkiem Smolarkiem i jak on opowiadał o szkoleniu juniorów w Holandii, to było miło tego słuchać. To są podstawy i przyszłość naszego futbolu. Jeżeli nie weźmiemy się za trenowanie dzieci od najmłodszych lat skończy się na tym, że nasza reprezentacja, to będą dwie jednostki i dziewięć dodatków. Albo znów na siłę będziemy musieli obcokrajowców przyjmować, żeby u nas grali.

Ma pan jakiś plan na naprawienia wadliwej struktury szkolenia polskiej młodzieży?

- Trzeba opracować specjalne plany szkoleniowe. Dobrze płacić trenerom, zbudować boiska. Jak patrzę na to jak trenuje nasza młodzież, to jest to swego rodzaju partyzantka.

Porozmawiajmy o selekcjonerze polskiej reprezentacji Leo Beenhakkerze. Co pan myśli o Holendrze?

- Jest to dobry trener. Może przed mistrzostwami zadawał sobie sprawę, w jakiej formie jest drużyna, ale tego nie powiedział. Napompował chłopców, aby ich zmobilizować, ale nie wyszło. Ja jestem zwolennikiem tego, aby pozostał z nami do końca eliminacji do Mistrzostw Świata w 2010 roku. Jeżeli awansujemy, to automatycznie kontrakt przedłuży mu się do końca mistrzostw w Południowej Afryce. Ale pomijając to, jestem za pewnymi zmianami i retuszem sztabu szkoleniowego.

Co zmieniłby pan w sztabie Beenhakkera?

- To powiem 3 lipca na zebraniu zarządu. Będzie premier Tusk, będzie prezes Listkiewicz, będzie trener Beenhakker i będziemy na ten temat dyskutowali. Do tego czasu zachowam milczenie, jeżeli chodzi o moje zdanie. Nie chcę roztrząsać już teraz pewnych rzeczy, ale zdradzę, że mam kilka bardzo konkretnych pomysłów.

Chodzi o obecność Holendra Mika Lindemana w sztabie polskiej reprezentacji?

- Trzeba rozliczyć kadrę i jej członków. Musimy siąść i porozmawiać z trenerem Beenhakkerem.

Widzi pan w naszym kraju trenera z polskim paszportem, który dziś jest w stanie z powodzeniem prowadzić reprezentację narodową?

- Wrócę do historii polskiej piłki nożnej. Ś.p. Kazimierz Górski, Jacek Gmoch, Antoni Piechniczek, Jerzy Engel, Paweł Janas. Te nazwiska pokazują, że nasi trenerzy mogą osiągać sukcesy z reprezentacją i je osiągali. Przecież kiedy byliśmy trzecią drużyną świata, to prowadził nas Polak a nie Holender czy Arab. Naprawdę mamy dobrych szkoleniowców. Problem polega na tym, że nie idzie nam na samych turniejach rangi mistrzowskiej.

Mamy dobrych trenerów? Chce pan na fotelu selekcjonera naszej kadry Antoniego Piechniczka czy Jerzego Engela?

- Nie róbmy sensacji. Mamy Beenhakkera i mamy trochę czasu na rozmowę. 2 lipca przylatuje Michael Platini a 3 lipca zobaczymy, co dalej, z trenerem Beenhakkerem.

Źródło artykułu: