W Poznaniu chcieli, żeby zastąpił Sławomira Peszkę, który przeszedł do 1. FC Koeln. 500 tysięcy euro - tyle Lech chciał dać za Szymona Pawłowskiego. Jednak oba kluby nie doszły do porozumienia, a sam piłkarz nie był skory do przenosin na Bułgarską. - Przedłużenie z Zagłębiem planowałem dużo wcześniej niż pojawiła się propozycja z Lecha. Rozmawialiśmy z prezesami, a w między czasie pojawiła się propozycja z Poznania. Kluby negocjowały między sobą, lecz ja po rozmowach z bliskimi, zwłaszcza z żoną, po własnych przemyśleniach, podjąłem decyzję, że zostanę w Zagłębiu. To na tę chwilę jest to najlepsza droga dla mnie. Po długiej kontuzji potrzebuję jak najwięcej grania, stabilizacji - argumentuje swoją decyzję o przedłużeniu kontraktu z Zagłębiem.
Teraz umowa z klubem z Dialog Arena wiąże go do lata 2013 roku. Poprzednia wygasała 12 miesięcy wcześniej i nie posiadała kwoty odstępnego. Teraz została wpisana i wynosi ona 1,5 miliona euro. Dla polskiego klubu może być nie do przebicia. - Ciężko jest powiedzieć czy jest to odpowiednia kwota. Doszliśmy do takiego porozumienia i wpisaliśmy ją do kontraktu. Manchester przyjedzie to nie będzie miał problemu, żeby wydać 1,5 miliona euro (śmiech). Jak będę dobrze grał, to nie oszukujmy się, że taka kwota dla zagranicznego klubu nie jest przeszkodą. Wszystko zależy ode mnie i od kolegów z zespołu. Musimy prezentować odpowiedni poziom, żeby każdy z nas wyróżniał się - mówi.
Lech negocjował z Zagłębiem. Nie doszedł do porozumienia. - Nie odrzuciłem propozycji Lecha. Na sam początek kluby nie dogadały się - przyznaje. Na pewno reprezentanta Polski kusiło przejście do Kolejorza, którego czeka dwumecz ze Sportingiem Bragą w Lidze Europejskiej. - Fakt, grają w pucharach. Mogą zagrać dwa mecze, może cztery, ale Lech jest w tabeli nisko i w następnym sezonie ciężko będzie im o puchary. Ja postanowiłem, że najlepszym dla mnie rozwiązaniem będzie pozostanie w Zagłębiu - dodaje.
Pawłowski skupia się na grze dla Miedziowych. W trakcie rundy jesiennej nie było wesoło w klubie dwukrotnego mistrza Polski. Po porażce ze Śląskiem Wrocław działacze zamrozili premie. Piłkarze mieli je odzyskać, kiedy pokonaliby Koronę Kielce. Jednak mecz został przełożony na wiosnę z powodu fatalnych warunków atmosferycznych. - Premie zostały nam zamrożone i to nie jest żadna tajemnica. Zobaczymy, jak to się zakończy. Będziemy rozmawiać przed rundą o tym. W zespole atmosfera jest bardzo dobra i oby tak dalej - mówi po czym kontynuuje temat premii: - Wszystkie ustalenia dzieją się przed rozpoczęciem rundy. Teraz pewnie będzie tak samo. Usiądziemy, zaczniemy rozmawiać i pewnie dojdziemy do jakiegoś porozumienia. Może być tak, że premie dostaniemy po sezonie, jak zajmiemy jakieś miejsce. Wtedy nikt się nie będzie obrażał.
Piłkarz nie chce też rozmawiać o aferze korupcyjnej, z którą ponownie zaczęto łączyć Zagłębie. Kilka dni temu został zatrzymany Paweł D.. Miał za 100 tysięcy złotych „ustawić” spotkanie Cracovii z Zagłębiem w sezonie 2005/2006. - W zespole nie rozmawiamy o korupcji. Ja przyszedłem w styczniu 2007. O czym mamy rozmawiać? Dla mnie nie ma tematu. Zagłębie już raz zostało ukarane za korupcję. Przez to grałem w I lidze - przypomina.
Lada dzień Franciszek Smuda wyśle powołania na towarzyskie spotkania reprezentacji Polski. Pewniakiem do otrzymania nominacji jest właśnie Szymon Pawłowski, chociaż sam tonuje nastroje. - Nie wiem czy dostanę powołanie. Bardzo chciałbym, żeby po raz kolejny pokazać się trenerowi Smudzie. To jednak zależy już od niego. Na razie skupiam się na przygotowaniach do sezonu, aby zrobić to jak najlepiej. Chcę, żeby kontuzje mnie omijały - mówi. Zawodnik lubinian rozmawiał ze Smudą po grudniowym meczu z Bośnia i Hercegowiną. - Gdzieś się tam nawet spotkaliśmy. Wydaje mi się, że był zadowolony z mojego występu. Także mam nadzieję, że dostanę kolejną szansę. Na pewno mogłem zagrać lepiej. Jednak po tak długiej kontuzji i kilku meczach w ekstraklasie nie było źle - kończy.
Szymon Pawłowski (z prawej) / Fot. Łukasz Haznar