- Na posiedzeniu Wydziału Dyscypliny mieliśmy siedzieć godzinę, a siedzieliśmy chyba dwanaście godzin. Zaproponowaliśmy pewne rozwiązania, które nie brały się z niczego. Pokazaliśmy, jak ten klub wyglądał kiedyś, a jak wygląda dziś. A na koniec daliśmy sobie słowo honoru, że nie będziemy ujawniać szczegółów przed zakończeniem sprawy. I ja ich nie ujawnię. Chodzi o wyjątkowo delikatną kwestię - w zasadzie o być albo nie być dla Zagłębia w lidze - mówi w wywiadzie dla Dziennika Pietryszyn.
- Nadal w piłce przyjaciół nie mam i nie jestem członkiem żadnej grupy, jeśli o to panu chodzi. Po prostu jestem człowiekiem pragmatycznym i wiem, jaka jest moja rola. Zagłębie Lubin to część spółki akcyjnej. Rolą prezesa jest dbać o jej interes. Muszę robić wszystko, by dobra klubu były jak najmniej zagrożone. I mam nadzieję, że za tydzień - po orzeknięciu kar przez Wydział Dyscypliny okaże się, że mi się to udało. To będzie jeden z efektów mojej pracy. Tak jak wcześniej mistrzostwo Polski, budowa nowego stadionu, przemiana Zagłębia z prowincjonalnego klubiku w jeden z klubów pierwszej piątki w kraju, o których się pisze i mówi... - zakończył prezes mistrzów Polski.