Wyjeżdżam z ogromnym bagażem doświadczeń - rozmowa z Tomaszem Wałdochem, byłym dyrektorem sportowym Górnika Zabrze

Po siedmiu miesiącach pracy w roli dyrektora sportowego Górnika Tomasz Wałdoch zdecydował się zrezygnować ze swojej funkcji. W rozmowie z naszym portalem opowiada o przyczynach swojej decyzji, dalszych losach Górnika i swoich planach na przyszłość.

Marcin Ziach: Zaledwie siedem miesięcy pełnił pan funkcję dyrektora sportowego Górnika. Decyzja o pana odejściu jest zaskakująca.

Tomasz Wałdoch: Na pewno była zaskakująca dla drużyny, sztabu szkoleniowego i kibiców, ale nie dla zarządu klubu. Od dwóch tygodni rozmawialiśmy z prezesem Mazurem o tym, że będę musiał zrezygnować z pełnionej przeze mnie funkcji. Odchodzę z Zabrza z żalem, ale wiem, że w mojej sytuacji nie było innego wyjścia.

Co miało kluczowy wpływ na podjętą przez pana decyzję?

- Zaważyły sprawy osobiste, których będąc w Polsce nie mógłbym ustabilizować. Praca jest bardzo ważna, ale najważniejsza jest rodzina i choć próbowałem te dwie sprawy pogodzić nie było to możliwe. Żałuję, że tak się stało, bo praca w Górniku wiązała się dla mnie z misją, którą chciałem wykonać, ale nie mogę robić czegoś wbrew wartościom rodzinnym, które bardzo sobie cenię.

Jest pan zadowolony z efektów swojej pracy?

- Przychodząc do klubu miałem wizję budowy wielkiego Górnika. Przez cały okres spędzony w Zabrzu pracowałem nad tym, żeby klub wrócił na odpowiednie tory ku temu, by wrócić do walki o najwyższe cele. Udało nam się wywalczyć awans do ekstraklasy i mamy na swoim koncie udaną rundę jesienną. Nikt w Górniku nie może popadać jednak w hurraoptymizm, bo drużyna jest dopiero na początku długiej drogi, jaką musi przebyć, by znów liczyć się w walce o mistrzowski tytuł.

Był to okres wielkich wzlotów, ale też spektakularnych upadków.

- Tak jak wspomniałem wcześniej było to dla mnie duże wyzwanie, ale w klubie otrzymałem duże wsparcie. Patrząc na to wszystko ze strony sportowej widać, że klub zrobił w ostatnich miesiącach krok w przód. Nie brakowało miłych chwil, ale bywało też ciężko. Zawsze wtedy z Górnikiem byli kibice i oni mobilizowali także mnie ku temu, że to wszystko ma jednak sens. Wielu fanów patrzyło z podziwem na to jak klub się rozwija, ale były i takie głosy, które wyrażały swoje zaniepokojenie tą czy inną sprawą. Wszystkich ich mogę zapewnić, że Górnik idzie w dobrym kierunku i jeśli nie zboczy z trasy niebawem będzie odnosił sukcesy nie tylko na arenie krajowej, ale także w europejskich pucharach.

Wyniki na boisku pokazały, że ruchy, na jakie się pan zdecydował były słuszne i w pełni sprawdził się pan w nowej dla siebie roli.

- Decydując się na pracę w Górniku wielkiego doświadczenia jako dyrektor sportowy nie miałem. Doświadczenia zebrane za czasów mojej gry w Bundeslidze na pewno w wielu sytuacjach mi pomagały, ale ja się cały czas uczyłem. Ostatnie miesiące były dla mnie czasem ciężkiej pracy i na pewno nie były czasem straconym. Wyjeżdżam z Zabrza z ogromnym bagażem doświadczeń, którego nikt mi nie odbierze.

Lada dzień powinny rozpocząć się rozmowy na temat ewentualnych zimowych wzmocnień, tymczasem Górnik pozostaje bez dyrektora sportowego.

- Prezes Mazur wiedział o mojej decyzji od kilku tygodni i z tego, co wiem rozpoczął już rozmowy z moim następcą. Kiedy tylko ten podpisze umowę z Górnikiem na pewno skontaktujemy się i jeżeli będzie chciał on skorzystać z moich rad będę służył pomocą.

Jak wyobraża pan sobie teraz swoją przyszłość?

- Przede wszystkim skupiam się teraz na powrocie do Niemiec i nadrobieniu straconego czasu z rodziną. Zbliża się okres świąteczno-noworoczny i jest to czas, w którym będą liczyły się dla mnie sprawy tylko rodzinne. O przyszłości zawodowej pomyślę najwcześniej w styczniu. Pewne pomysły tego dotyczące już mam, ale nie są to na razie rzeczy ukonkretyzowane na tyle, by powiedzieć, że na pewno będę pracował tam czy tam. Najchętniej wróciłbym do pracy w Zagłębiu Ruhry, gdzie na co dzień mieszkam. Ale co do funkcji czy roli, jaką mógłbym pełnić na razie nie chcę się odnosić, bo prawdę mówiąc sam tego nie wiem. Na pewno nie będzie tak, że uciekam z Górnika do innego klubu, bo żadnych ofert nie otrzymałem, a nawet gdyby tak się stało i tak Górnik był najważniejszy.

Lepiej czuł się pan w dresie trenerskim czy dyrektorskim garniturze?

- Dobre pytanie (śmiech). Obie te funkcje mają swoje zalety i wady. Jeżeli miałbym jednak wybierać raczej skłaniałbym się ku ławce trenerskiej. Jest to coś, z czym miałem całe życie styczność i futbol ze strony zielonej murawy wygląda zupełnie inaczej niż zza biurka dyrektora sportowego. Życie przynosi jednak wiele niespodzianek i mając tego świadomość nie mogę wykluczyć, że moje następne zajęcie nie będzie związane ani z trenerką, ani z funkcją dyrektora w klubie, a czymś zupełnie innym. Sam jestem ciekaw, co mnie jeszcze czeka.

Być może znów wróci pan do Polski.

- Tego też nie mogę wykluczyć. Chciałbym pracować blisko domu, żeby mieć stały kontakt z najbliższymi. Jeżeli to się nie uda nie mogę wykluczyć, że wcześniej czy później wrócę do kraju. To jednak sprawy przyszłościowe, mierzone nie w miesiącach, a latach. Jestem Polakiem i chciałbym swoje doświadczenie wykorzystać dla dobra polskiej piłki.

Komentarze (0)