Do trzech razy sztuka, czyli bramkarze Skorży

Trzech bramkarzy występowało w tej rundzie w składzie Legii Warszawa. Ostatni z nich zadebiutował w piątek i bronił pewniej od dwóch pozostałych. Jest nim Wojciech Skaba, który był spisywany na straty i bycie trzecim bramkarzem. W obliczu kłopotów innych golkiperów ma jednak szanse na zadomowienie się między słupkami w zespole trenera Skorży.

Marian Antolović - bramkarz młodzieżowej reprezentacji Chorwacji został ściągnięty latem na Łazienkowską, by zastąpić Jana Muchę. Jak się okazało opowieści odpowiedzialnego za transfery w Legii Marka Jóźwiaka o umiejętnościach Antolovicia były mocno przekoloryzowane. Niepewne interwencje, dobra gra tylko na linii bramkowej oraz nieszczęśliwe interwencje w sparingach z Dolcanem Ząbki i GLKS-em Nadarzyn ostatecznie przekreśliły pozycję pierwszego bramkarza. Chorwatowi przeszkodziło również powołanie do młodzieżówki chorwackiej, podczas której trenował o wiele lżej niż pod okiem Macieja Skorży i zupełnie stracił formę.

Następny w kolejności był Konstatyn Makhnovskyy, który od 2008 roku był w Legii trzecim a potem drugim bramkarzem. Zadebiutował w tym sezonie meczem z Zagłębiem Lubin. Później przytrafił mu się drobny uraz i łącznie zagrał siedem spotkań w pierwszym zespole. Decyzję Skorży o posadzeniu Ukraińca na ławce rezerwowych w meczu z Arką Gdynia zdeterminowały niepewne interwencje oraz wybijanie piłki przed siebie pod nogi Wiślaków w meczu w Krakowie.

W piątkowy wieczór przyszedł więc czas na ostatniego golkipera Wojskowych, czyli Wojciecha Skabę. - Na dzień dzisiejszy jestem pierwszym bramkarzem. Marian miał szansę, potem Kostia a teraz mi zaufał trener. Cały czas wierzyłem, że wskoczę do bramki. W sobotę i niedzielę będę się cieszył wygraną a od poniedziałku zaczynam pracę do meczu z Polonią Bytom - mówi Skaba. W Legii jest od 2007 roku, w barwach której nie zagrał więcej niż jednego meczu w sezonie w Ekstraklasie. Grywał w Pucharze Ekstraklasy i Polski. W ubiegłym sezonie zdecydowano się go wypożyczyć do Polonii Bytom, gdzie rozegrał 28 meczów w Ekstraklasie.

Doświadczenie zdobyte w ostatnim roku dało o sobie znać w spotkaniu z gdynianami. W przeciwieństwie do pozostałych bramkarzy warszawian nikt nie obawiał się o losy meczu, gdy obrońcy wycofywali piłkę do Skaby. - Wojtek Skaba? - pozytywna ocena. Uratował nas w bardzo trudnej sytuacji. Na szczęście zachował się bardzo dobrze, uchronił nas przed stratą pierwszej bramki i ma duży udział w wygranej - mówił po meczu trener Skorża. O koledze z drużyny także pozytywnie wypowiadał się Tomasz Kiełbowicz. - Chwała Wojtkowi Skabie, który popisał się świetną interwencją w sytuacji sam na sam. Inaczej mecz by nam się skomplikował.

W ostatnich dwóch meczach rundy Skaba prawdopodobnie pozostanie między słupkami. - Zobaczymy kto będzie w następnym meczu. Ja będę robić swoje i mam nadzieję, że to zauważą trenerzy i dadzą mi kolejną szansę. Taka jest moja rola, żeby bronić. Była sytuacja sam na sam to obroniłem. Pomogłem w ten sposób drużynie, z czego się bardzo cieszę, drużyna też mi pomogła w kilku sytuacjach - mówi bramkarz. Skorża w ostatnich latach nie miał szczęścia do bramkarzy. W Wiśle Kraków zawsze wypominano mu dziesiątki golkiperów, którzy przyjeżdżali na testy, jednak nie przypadali do gustu szkoleniowcowi, a Mariusz Pawełek nie zachwycał swoimi występami.

Na decyzję odnośnie bramkarzy ma wpływ największy specjalista w tym temacie, czyli Krzysztof Dowhań, który wyszkolił Artura Boruca, Łukasza Fabiańskiego czy Jana Muchę. On też chciał ściągnąć Antolovicia i Makhnovskyy'ego na Łazienkowską. Jak widać jednak potrzeba czasu aby byli oni gotowi grać w Legii. Nie zanosi się jednak na to, aby w zimie do Warszawy przyjechał kolejny bramkarz, więc Skaba może na kolejną rundę zostać numerem jeden. - Mam kontrakt do czerwca, trenuję w Legii w tym sezonie, zobaczymy co będzie, czy działacze podejmą jakieś kroki. Na razie koncentruje się na lidze, zostały dwa mecze - mówi bramkarz.

Komentarze (0)