Mam w kontrakcie klauzulę odstępnego - milion euro - rozmowa z Mateuszem Cetnarskim, piłkarzem PGE GKS-u Bełchatów

Mateusz Cetnarski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl wyjawia, dlaczego latem nie odszedł z drużyny z Bełchatowa. Wyznaje też, jaki klub był najbliżej pozyskania tego utalentowanego pomocnika. Piłkarz opowiada także o atmosferze w reprezentacji Polski.

Artur Długosz, Bartosz Zimkowski: Oglądaliśmy cię meczu Młodej Ekstraklasy. Padło sześć bramek, co powiesz o tym spotkaniu?

Mateusz Cetnarski: - Dla kibica widowisko fajne, ale nie dla drużyny z Bełchatowa (Śląsk wygrał 4:2 - dop.red).

Strzeliłeś bramkę...

- Tak, pierwszą po długiej przerwie. Dwa miesiące nie trenowałem, nie grałem w piłkę, rehabilitowałem się, bo miałem operację. Co do meczu - Śląsk wykorzystał praktycznie wszystkie swoje sytuacje, które miał. My strzelaliśmy bramki, sędzia ich nie uznawał. Nie wiem czy tam były spalone czy ich nie było. Trudno mi to oceniać. Nie ma kamery, więc nie możemy tego sprawdzić. Na pewno boli porażka. Mnie osobiście także boli ten stadion, bo ja tutaj nigdy nie wygrałem. Grałem tu już trzy razy i trzeci raz przegrałem.

Dlaczego nie strzelałeś rzutu karnego?

- Jest młody chłopak, nie strzelił ostatnio rzutu karnego, więc zachowałem się tak troszkę jak starszy tata. Dałem mu tą "jedenastkę", żeby się odbudował.

Jak kondycyjnie wytrzymałeś to spotkanie?

- Te 45 minut, które zagrałem spokojnie wytrzymałem, choć przez dwa miesiące nie grałem. Cały czas jednak siedziałem na siłowni, coś robiłem, biegałem także wydaje mi się, że to trzy kwadranse to taki czas, który na luzie mogę wytrzymać.

Które spotkanie było ważniejsze? Kilka minut w ekstraklasie ze Śląskiem Wrocław czy jedna połowa w zmaganiach w Młodej Ekstraklasie?

- Każdy mecz jest najważniejszy. Te 10 minut, teraz te 45 minut. Nie ma dla mnie różnicy czy gram w Młodej Ekstraklasie czy w seniorskiej kadrze - reprezentuję klub.

Przez Młodą Ekstraklasę będziesz przebijał się do pierwszego składu? Jeszcze kilka meczów w tych rozgrywkach zagrasz?

- Na pewno tak, chociaż liczę na to, że trener będzie dawał mi więcej szansy w pierwszej drużynie. Zagrałem 10 minut to liczę na to, że w kolejnym spotkaniu zagram troszkę dłużej.

Mówiłeś, że nigdy nie wygrałeś na stadionie przy Oporowskiej we Wrocławiu, a tu co rundę pojawiają się pogłoski, że możesz trafić do Śląska.

- Tak jest od roku, może od półtora. Wysyłają zapytania do klubu, ale on nie chce mnie puścić. Mam sumę odstępnego. Na pewno będzie ciężko odejść.

Latem byłeś blisko Zagłębia Lubin. Czego zabrakło, że nie zostałeś zawodnikiem Miedziowych?

- Tak naprawdę najbliżej było angielskie Barnsley. Płacili 500 tysięcy funtów. To naprawdę prawie 700 tysięcy euro. Więc jest to suma gdzie za polskiego zawodnika rzadko jest proponowana. Klub mnie nie puścił, powiedział, żeby się Anglicy nie wygłupiali. Zagłębie Lubin i Śląsk Wrocław płacili nieco mniej.

Możesz zdradzić jaką masz sumę odstępnego?

- Milion euro.

Nie za duża?

- Uważam, że to jest wygórowana suma i polskie kluby nie powinny stawiać takich olbrzymich kwot odstępnego. Mogą dać się dalej rozwijać zawodnikom, bo wiadomo, że całe życie nie będę siedział w jednym klubie. Chcę spróbować czegoś innego, chcę wyjechać na zachód, bo to jest marzenie każdego.

Chciałeś wyjechać do Anglii?

- Tak, ja byłem zdecydowany, żeby wyjechać.

Jakieś rozmowy kontraktowe z nimi były czy po prostu klub powiedział "nie" i koniec?

- Ja nie prowadziłem żadnych rozmów, bo tego nie mogłem robić. Rozmowy prowadzili menadżerowie. Wiadomo mi tylko, że Anglicy przysłali oficjalną ofertę do klubu, prezes mnie zapytał czy chcę odejść, ja powiedziałem, że tak i chciałbym spróbować czegoś innego. Później zdecydowali, że cena jest za mała.

Jeżeli zgłosiłby się klub z Polski, z wyższej półki, a także pojawiłaby się oferta zagraniczna - wybrałbyś wyjazd poza granice naszego kraju?

- Chciałbym spróbować wyjechać za granicę.

Do kiedy masz kontrakt w Bełchatowie?

- Jeszcze półtora roku.

Podpisałeś teraz nowy?

- Nie przedłużałem go, zostawiłem. Jak przychodziłem do Młodej Ekstraklasy miałem pięcioletnią umowę. Zostawiłem kontrakt taki jaki był i tylko renegocjowałem go.

Zespół z Bełchatowa to jak na razie niespodzianka w lidze.

- To znaczy gramy dobry futbol tylko co roku mamy głupie wpadki, bo tak jest. Kilka meczów który powinniśmy przynajmniej zremisować to przegrywaliśmy. To jest może taki mankament GKS-u.

Co roku też wasza drużyna promuje młodych zawodników.

- To jest taki klub, który chyba najwięcej zawodników wpuścił, żeby się ogrywali. Jak na razie dobrze się spisują, bo kilku już odeszło, a kilku jeszcze czeka tu w Młodej Ekstraklasie. Ale musimy się jeszcze troszkę uczyć.

Padła też twierdza Bełchatów.

- Niestety, padła.

Przechodząc do tematu reprezentacji Polski. W grudniu będą powołania dla zawodników z klubów z Polski. Liczysz na powołanie?

- Teraz o tym nie myślę. Chcę jak najszybciej wrócić do swojej dawnej dyspozycji. Przede wszystkim pragnę wrócić do formy fizycznej, grać dłużej. O kadrze jak na razie zapomniałem.

Wystąpić przeciwko Hiszpanom to było zapewne miłe przeżycie...

- Zagrać osiem minut na stadionie w Murcji, gdzie było 40 tysięcy widzów, mecz Hiszpanów przed mistrzostwami świata... To było ogromne przeżycie. Nie umiem tego słowami opisać. Trzeba tam być i po prostu usiąść, zobaczyć jak to wszystko się odbywa, jak grają...

Treningi Franciszka Smudy różnią się od tych w klubie czy raczej nie?

- Różnią się. Każdy trener ma swoją koncepcję. Trener Smuda bardziej stawia na zgranie zespołu. Bardzo dużo gierek i na tym raczej to opiera.

Artur Boruc powiedział, że Smuda nie potrafi rozmawiać z piłkarzami...

- Byłem tam raz. Wiadomo, jestem młody. Przyszedłem pierwszy raz to nie dziwi mnie to, że zaraz trener Smuda nie będzie ze mną codziennie rozmawiał, bo to jest normalne. Uważam, że selekcjoner ma kontakt z tymi zawodnikami, którzy są częściej. Ci starsi przekazują tym młodym jak to się zachowywać, chociaż uważam, że każdy młody zna swoje miejsce w szeregu.

Atmosfera w szatni była dobra?

- Uważam, że atmosfera jest dobra. Nie ma tak, że przychodzi jakiś zawodnik i od razu zostaje sprowadzony do parteru. Ci piłkarze, którzy jeżdżą - i Kuba Błaszczykowski, i Łukasz Piszczek, i Michał Żewłakow - każdy jakoś stara się tych młodych wziąć pod skrzydła i wprowadzać.

Rozmawiamy przy ulicy Oporowskiej we Wrocławiu. Liczysz, że za dwa lata, w trzecim meczu na mistrzostwach europy możesz zagrać na stadionie, który buduje się w tym mieście?

- Mogę powiedzieć, że to jest moje marzenie i będę na to pracował.

Wtedy już mógłbyś wygrać we Wrocławiu.

- Oby, oby. Obyśmy wtedy wygrali.

Komentarze (0)