Kilkudziesięciu serbskich chuliganów najpierw zaatakowało autobus z własną reprezentacją, a następnie już na stadionie rzucali w stronę murawy petardami i ostrymi przedmiotami. Spotkanie rozpoczęło się z półgodzinnym opóźnieniem, ale po kilku minutach sędzia przerwał zawody.
- O 10 rano na spotkaniu techniczno-organizacyjnym ostrzegaliśmy włoską federację i UEFA, ale delegat meczowy nie przejął się tym. Wobec braku reakcji, trzy godziny później powtórzyliśmy ostrzeżenie, ponieważ chuligani pojawili się już w mieście. Ostatni raz zwracaliśmy na to uwagę o godzinie 18 - tłumaczy Laković. - Kiedy do Włochów dotarło, że nasza drużyna jest w niebezpieczeństwie, wysłali jeden wóz patrolowy i jednego policjanta na motorze... Jak to miało powstrzymać 30 chuliganów? - pyta retorycznie serbski oficjel.
- Wydaje mi się, że nie popełniliśmy uchybień. Sugerowaliśmy nawet, żeby nie wpuszczać naszych kibiców na ten mecz, jeśli będzie to konieczne. Niestety, wszyscy widzieliśmy jak wszystko się potoczyło... - kończy Laković.
Po zakończeniu spotkania zamieszki przeniosły się na ulice Genui. Bilans starć to 20 rannych (w tym dwóch karabinierów) i 17 aresztowanych. Kolejnych 138 Serbów zostało przesłuchanych. W ich autobusach znaleziono kije, pręty, noże, a także domowej produkcji ładunki wybuchowe.