Łukasz Szczoczarz: Wszystko się posypało

Termalica Bruk-Bet Nieciecza przegrała kolejne spotkanie. Po pięciu kolejkach I ligi, niecieczanie mają na swoim koncie zaledwie punkt i wraz z Dolcanem Ząbki są czerwoną latarnią zaplecza ekstraklasy. Porażka z GKP Gorzów, była bardzo podobna do tej sprzed tygodnia, poniesionej w Kluczborku. - Zamiast grać swoje, cofamy się, by bronić wyniku - diagnozuje napastnik Łukasz Szczoczarz.

Podobnie jak w Kluczborku, Termalica szybko objęła prowadzenie. Po ładnym zgraniu piłki głową przez Łukasza Cichosa, do siatki Sławomira Janickiego piłkę skierował Łukasz Szczoczarz. Mimo to, podopieczni trenera Marcina Jałochy, po raz kolejny schodzili z boiska pokonani. - Szybko strzeliliśmy bramkę, myśleliśmy, że w końcu uda nam się przełamać i wygrać. Niestety znowu tracimy głupie bramki i schodzimy z boiska pokonani. Wydaje mi się, że za bardzo się cofamy po strzeleniu bramki, żeby bronić wyniku, zamiast grać nadal swoje - analizuje były snajper Cracovii.

Po pięciu spotkaniach, dorobek beniaminka I ligi nie rzuca na kolana. Tylko jeden zdobyty punkt w pięciu spotkaniach i zaledwie dwie strzelone bramki. - Źle to wszystko wygląda. Ostatnio w końcu strzelamy bramki, wydaje się, że będziemy wszystko kontrolować a tu znowu głupio tracimy bramki i zostajemy z niczym - przyznaje Szczoczarz - Sytuacje stwarzaliśmy, Gorzów cofnął się pod swoją bramkę, postawiliśmy wszystko na jedną kartę, ale zero punktów, podnosimy głowę i gramy dalej - zapowiada.

Zestawienie linii napadu w ostatnich spotkaniach jest trudne do wytypowania. Wydaje się jednak, że trener Jałocha znalazł w końcu dwójkę napastników, na którą będzie stawiał. To wspomniany Cichos i właśnie Szczoczarz. Obaj jak na razie są jedynymi strzelcami bramek dla Termaliki. - Dostałem szansę od pierwszej minuty, chciałem pokazać się jak z najlepszej strony, udało mi się strzelić bramkę. Szkoda, że nie udało się tego utrzymać do końca, bo na pewno byłyby inne nastroje w zespole - mówi napastnik.

Bez wątpienia na nastroje w zespole popsuły się już w trakcie spotkania. Wszystko za sprawą przykrej kontuzji nowego nabytku Termaliki Arkadiusza Barana. Zanim w 25. minucie meczu doświadczony pomocnik musiał opuścić boisko, bardzo dobrze radził sobie w środku pola i znacznie uspokajał nerwowość gospodarzy. - Arek rozbijał ataki przeciwników. Starał się grać dużo prostopadłych piłek. Nieźle to wyglądało, ale przydarzyła się pechowa kontuzja i wydaje mi się, że od tego posypało się wszystko - ocenia Szczoczarz.

Komentarze (0)