Utytułowany piłkarz trenerem
Wołodymyr Bezsonow urodził się 52 lata temu w Charkowie i to tam rozpoczynał swoją karierę sportową. Pierwszym jego klubem był bowiem Metalist Charków, w którym występował w 1975 roku. Rok później przeniósł się do Dynama Kijów, klubu legendarnego w ZSRR. Występował tam przez 14 lat, grając w 277 meczach i strzelając 27 goli, co jak na obrońcę, nie jest złym rezultatem. W Dynamie Bezsonow zdobywał najwięcej trofeów. To był złoty okres dla tego klubu. Zespół z Kijowa z obecnym trenerem Dnipra aż 6 razy zdobył Mistrzostwo Wyższej Ligi ZSRR, 5 razy sięgnął po Puchar ZSRR, a w 1986 roku nawet po Puchar Zdobywców Pucharów.
Świetnie rozwijała się też jego kariera reprezentacyjna. Bezsonowa. W 1980 roku z drużyną ZSRR został brązowym medalistą Igrzysk Olimpijskich w turnieju piłkarskim. 79 razy zakładał koszulkę ZSRR i cztery razy wpisywał się na listę strzelców. W kadrze występował nieprzerwanie przez 13 lat. Wystąpił na Mundialu w 1982 roku w meczu przeciwko Polsce. Zaprezentował się świetnie także na mistrzostwach w 1986 i 1990 roku. Zagrał też na Euro 1988 w meczu z Holandią zakończonym zwycięstwem Związku Radzieckiego 1:0. W finale, przegranym przez ZSRR 0:2 już nie pojawił się na boisku z powodu kontuzji.
Jako trener w latach 1997-2001 prowadził CSKA Kijów, później Zorię Ługańsk oraz FK Charków. W 2008 roku przyjął propozycję z Dnipro Dniepropietrowsk i pracuje w tym klubie do teraz.
Hojny właściciel
Zresztą gdyby właściciel Dnipro chciał mieć innego trenera, to pewnie już by miał, bowiem ma wielką fortunę. A jak szybko za pieniądze można zbudować piłkarską potęgę pokazał na przykładzie Chelsea Londyn Roman Abramowicz, od którego zresztą Ihor Kołomojski jest bogatszy. Bycie szefem klubu z Dniepropietrowska to dla Kołomojskiego spełnienie chłopięcych marzeń. Kołomojski w tym mieście urodził się w 1964 roku i od najmłodszych lat był kibicem miejscowej drużyny. To dlatego wielokrotnie powtarza, że chce aby Dnipro było klubem, z którym będą się liczyć nie tylko na Ukrainie, ale i w Europie. Kołomojski ma pod swoją kontrolą koncern medialny, jest wiceprezesem Ukraińskiego Związku Piłki Nożnej, nie żałuje pieniędzy wydawanych na klub. Kiedy był problem ze stadionem, sam go sfinansował wydając na inwestycję 45 milionów euro. Czy Lech, którego działacze nierzadko skąpią na transfery, przeciwstawi się sile ukraińskiego Abramowicza?