Arkadiusz Głowacki: Zawsze byłem dumny z tego, że gram w Wiśle

10,5 - przez tyle lat Arkadiusz Głowacki nieprzerwanie był zawodnikiem Wisły Kraków. W minionych rozgrywkach nie było w polskiej lidze piłkarza mającego dłuższy staż występów w ekstraklasie dla jednego klubu od kapitana Białej Gwiazdy. Wszystko jednak ma swój koniec i od przyszłego sezonu "Głowa" będzie bronił barw tureckiego Trabzonsporu.

W piątek 31-letni wychowanek TPS Winogrady został oficjalnie pożegnany przez władze klubu, przedstawicieli kibiców oraz krakowskich dziennikarzy. - Mam osobistą refleksję... Arek i ja przyszliśmy do Wisły w tym samym momencie, w styczniu 2000 roku. Później się przekomarzaliśmy, że jesteśmy rówieśnikami - wspomina prezes klubu, Bogdan Basałaj. - Przez dziesięć lat zrobił tyle dla tego klubu, że skoro mówimy o ikonach klubu, to Arek z pewnością zasługuje na to miano. Chciałbym przekazać Arkowi podziękowania od Bogusława Cupiała. Będziemy też chcieli wszyscy podziękować Arkowi na nowym stadionie poprzez "standing ovation" 30 tysięcy ludzi. Mam nadzieję również, że jego koszulka będzie podniesiona pod dach w akompaniamencie klubowego hymnu - dodaje Basałaj, nawiązując do ogłoszonej przez niego "polityki historycznej" i stworzenia galerii sław na stadionie przy ul. Reymonta.

Głowacki został obdarowany przez działaczy i kibiców ogromnymi zdjęciami ze swoimi podobiznami. Jedno z nich zostało ozdobione napisem: "Nie mówimy: żegnaj. Mówimy: do zobaczenia". To i przemowy ludzi związanych z Wisłą wywołały wzruszenie u byłego kapitana Białej Gwiazdy: - Tak bardzo wzbraniałem się przed tym momentem i długo rozmyślałem, jak to będzie i mówiłem sobie: nie będziesz Arek ryczał. Jednak jest ciężko - zaczął swoją pożegnalną mowę "Głowa". - Tak naprawdę muszę zacząć od podziękowań dla wszystkich ludzi związanych z naszym klubem: od pracowników, których widuje się rzadko, przez lekarzy, trenerów, piłkarzy. Wszystkim im bardzo dziękuję. Zawsze czułem się tutaj szanowany, doceniany. Ja również starałem się odwzajemniać tym samym. Spędziłem tutaj najwspanialsze chwile mojego życia. Nieważne, czy były to zwycięstwa, czy porażki. Zawsze byłem dumny z tego, że gram w Wiśle i ludzie mogą nazywać mnie wiślakiem. Za to wszystkim bardzo dziękuję.

Kiedy w marcu bieżącego roku Głowacki obchodził jubileusz 10-lecia gry dla Wisły, wydawało się, że barw 12-krotnego mistrza Polski będzie bronił już do końca kariery. Niespełna trzy miesiące później trzeba było zweryfikować ten pogląd. - Rzeczywiście tak sprawy się miały, ale też z drugiej strony nigdy nie powiedziałem, że nie przyjdzie taki moment i z klubu nie odejdę. Wydaje mi się, że dla mnie to był ostatni moment, żeby spróbować czegoś innego, spróbować nowych wyzwań. Myślę, że dla każdej ze stron może to być korzystne. Klub sprzedając mnie może mieć pewne środki, aby wzmocnić drużynę - tłumaczy Głowacki. Nieoficjalnie mówi się, że krakowianie zainkasowali za niego ok. 1 mln euro.

Odejście Głowackiego to nie tylko odejście podpory defensywy. To również strata kapitana, którego rolę w szatni wielokrotnie podkreślali Maciej Skorża i Henryk Kasperczak. Kto przejmie po nim kapitańską opaskę? - Myślę, że to nie jest takie trudne. Takie postaci w pewnym momencie się klarują i przejmą pałeczkę. Zostają w szatni osoby, które do tej pory też mocno się udzielały, które brały odpowiedzialność. Życie piłkarskie nie znosi pustki i na pewno tej pustki po moim odejściu nie będzie. Będą nowe osoby, nowe wyzwania i będzie dobrze - twierdzi "Głowa", który niejako namaścił nowego kapitana: - Myślę, że Radek Sobolewski jest naturalnym następcą.

W ciągu tych przeszło dziesięciu lat spędzonych w Krakowie Głowacki sześciokrotnie sięgnął po mistrzostwo Polski. Dwukrotnie triumfował w pucharze Polski i raz w pucharze ligi. Będąc graczem Wisły zadebiutował w reprezentacji Polski oraz uczestniczył w mistrzostwach świata w Korei Południowej i Japonii. Co jest więc jego najcieplejszym wspomnieniem? - Dla mnie te dziesięć lat to jeden najwspanialszy moment. Wiem, że były porażki, które bardzo bolały, ale tak naprawdę, jak usiądę za ileś-tam lat, to powiem sobie, że to były momenty, które czegoś nas uczyły, które mnie czegoś nauczyły. Ta dekada to jeden wielki, wspaniały okres i nie chciałbym wymieniać szczególnie jakiegoś jednego momentu. Miałem okazję pracować ze wspaniałymi ludźmi. To było coś wspaniałego i tego po prostu nie zapomnę - opowiada Głowacki, a jako swój najlepszy mecz w barwach Wisły wskazuje pucharowy pojedynek z Interem Mediolan, rozegrany jesienią 2001 roku i wygrany przez krakowian 1:0 po golu Macieja Żurawskiego. - Mogę przyznać, że po tym meczu byłem zadowolony ze swojej gry - mówi z uśmiechem.

Głowacki związał się z Trabzonsporem dwuletnią umową z opcją przedłużenia jej o kolejny rok. Jak sam przyznał, nie zdążył jeszcze poznać swojego nowego miasta, a na razie cieszy się urlopem w Polsce. - Obawy można mieć wyjeżdżając w każdy rejon świata. Chciałbym, żeby w Turcji wszystko z mojej strony przede wszystkim pod względem piłkarskim było jak należy. Tak naprawdę nie miałem jeszcze okazji spotkać się z trenerem Gunesem. Lecę do Turcji 25 czerwca i od tego momentu zacznę poznawać klub. Będę chciał się uczyć tureckiego - opowiada.

Co ciekawe, licznik występów Głowackiego dla Wisły zatrzymał się na 299 oficjalnych meczach. - Mam taką cichą nadzieję, że jeszcze kiedyś tu wrócę. Nie wiem, w jakiej roli... Być może już nie piłkarza, ale mam nadzieję, że będzie mi dane wrócić do Wisły - kończy "Głowa".

Źródło artykułu: