Sławomir Peszko: Lwie serce

Kibice uwielbiają piłkarzy, którzy na boisku walczą z całych sił, zostawiają serce, w dodatku przeprowadzają efektowne akcje i zdobywają gole. To dlatego fani z Bułgarskiej tak boją się o przyszłość Sławomira Peszki. Nikt w Poznaniu nie chce, by odchodził.

Swoje pierwsze pięć minut miał w barwach Wisły Płock. Grał w tym klubie aż 6 lat, co było dość dużo, jak na zawodnika o takim potencjale. Peszko dla swojego byłego klubu strzelił 21 bramek w 121 meczach, zadebiutował w ekstraklasie w 2003 roku. To była dobra drużyna. Peszko, Ireneusz Jeleń, Wahan Geworgian, Dariusz Gęsior, Jakub Wierzchowski, Marcin Wasilewski - to zawodnicy, którzy występowali w Płocku. Razem z nim Wisła trzykrotnie zajęła czwarte miejsce w lidze, zdobyła Puchar i Superpuchar Polski.

Powoli jednak kończył się kontrakt. Poza tym po spadku do drugiej ligi zaczął się trochę dusić, w końcu zmienił barwy klubowe. O zawodnika starała się też Korona Kielce oraz Legia Warszawa. Żadna z tych drużyn nie wykazała takiego uporu w walce o mierzącego 174 cm zawodnika jak Lech. Niewykluczone, że ważną rolę w decyzji piłkarza odegrali kibice. Zadziałała magia Bułgarskiej. - Gdy kibice krzykną, niesie się to po stadionie. Wtedy aż ciarki przechodzą - wspomina w rozmowie z gazetą klubową Kolejorz.

Znakomicie prezentował się w europejskich pucharach, strzelił arcyważną bramkę w niezapomnianym spotkaniu Austrii Wiedeń. Z drugiej jednak strony kibice i dziennikarze wciąż pamiętali, że nie może się przełamać w polskiej lidze. Poza tym wciąż łapał głupie żółte i czerwone kartki. W przegranym meczu z Polonią Warszawa dostał czerwoną kartkę, zabrakło go w meczu z Udinese Calcio z powodu nadmiaru żółtych. Trener Franciszek Smuda nie raz mówił dziennikarzom, że nie wie, skąd u takiego szpaczka agresja. Sam piłkarz przyznaje, że już wcześniej, w Płocku, miał skłonność do ostrej gry. - Tam koledzy nawet zakładali się, czy strzelę gola czy otrzymam żółtą kartkę. Często wygrywali tacy, co mówili, że jedno i drugie. No mam taki charakter, ale co mogę z tym zrobić? - mówił Magazynowi Kolejorz.

Pierwszy sezon w barwach Kolejorza wspomina dobrze. - Dobre wyniki dlatego stały się możliwe, że zawodnicy grający wcześniej w Lechu zaakceptowali tak wielu nowych graczy, którzy od razu wskakują do pierwszego składu. W Płocku był zazwyczaj napastnikiem, w sezonie 2007/2008 dla tamtejszej Wisły strzelił 16 bramek. To dlatego odczuwał pewien zawód w związku z zerowym dorobkiem bramkowym w ekstraklasie w barwach Lecha. - Miałem mnóstwo sytuacji, brakowało tylko zimnej krwi, by wykończyć akcję. To moja osobista porażka - przyznawał w posezonowym podsumowaniu dla Magazynu.

Drugi sezon, ten mistrzowski, był jeszcze lepszy w wykonaniu Lecha i samego Peszki również. W końcu zawodnik urodzony w Jedliczu zaczął zdobywać bramki w polskiej lidze. W 28 meczach strzelił 8 goli, zaliczył 10 asyst. Spędził na boisku 2397 minut, zdecydowanie najwięcej ze wszystkich poznańskich pomocników. Dostał 11 żółtych kartek i 2 czerwone. Te statystyki najlepiej świadczą o usposobieniu piłkarza Kolejorza. Waleczny (czasami wręcz nadgorliwy i bezmyślny), ambitny, ma wielki wpływ na drużynę, dla Lecha po prostu bezcenny.

Źródło artykułu: