Dominik Senkowski: Jan Pan ocenia ostatnie spotkanie z Pogonią w Szczecinie?
Damian Seweryn: W tym meczu pokazaliśmy, że mamy charakter. Jechaliśmy do zespołu, który do spotkania z nami miał szansę rywalizować o grę w ekstraklasie. Wiedzieliśmy z jak trudnym zadaniem trzeba się zmierzyć. Tym bardziej, że nasza ekipa ostatnio miała wahania formy. Zagraliśmy dobry mecz z mocnym rywalem. Potrafiliśmy grając ze stratą jednego zawodnika zdobyć wyrównującą bramkę z czego jesteśmy bardzo zadowoleni.
W najbliższą sobotę Warta zmierzy się na własnym stadionie ze Zniczem Pruszków. Jakie panuje w drużynie nastawienie przed tym spotkaniem?
Dla obu drużyn jest to mecz bardzo ważny. Nam to spotkanie może teoretycznie zagwarantować już utrzymanie w I lidze. Znicz może mieć zaś bardzo skomplikowaną sytuację w razie porażki. Oba zespoły będą walczyły o zwycięstwo, nikt nie będzie kalkulował.
Jaka pozycja w lidze będzie satysfakcjonowała Wartę Poznań na koniec rozgrywek?
Na tę chwilę celem jest jedynie utrzymanie w lidze. Sami sobie skomplikowaliśmy sytuację w ostatnich tygodniach. Pogubiliśmy kilka punktów z wyłącznie naszej winy. Myślę szczególnie o konfrontacjach z zespołami z Kluczborka czy Gorzowa Wielkopolskiego. Gdyby nie te spotkania, dzisiaj grało by nam się z pewnością łatwiej i nie musielibyśmy się tak martwić o pozostanie w lidze. Na dzisiaj trzeba niestety stwierdzić, że celem jest utrzymanie, które chcielibyśmy sobie zapewnić jak najszybciej. Dlatego chcielibyśmy pokonać Znicz by ostatnie 3 mecze móc zagrać już z większym spokojem. Na pewno nie zamierzamy zaś patrzeć na innych, drżeć o wyniki innych spotkań.
Warta zdobyła w tym sezonie na tę chwilę 43 bramki. Więcej bramek na swoim koncie mają tylko trzy czołowe zespoły ligi, Widzew, Górnik Zabrze i Sandecja. W czym tkwi siła ataku poznańskiej ekipy?
Przede wszystkim trzeba wspomnieć o Piotrku Reissie, który dużo wniósł w ofensywne poczynania ofensywne Warty. Nie można również zapominać o dobrej dyspozycji Marcina Klatta z jesieni. Był bardzo mocnym punktem. Ponadto nasi pomocnicy nie tylko starają się kreować grę, ale również strzelają bramki. Myślę tutaj o Tomku Bekasie, o sobie czy o Tomku Magdziarzu. To wszystko sprawia, że mamy dużą siłę ofensywną.
Wielu fachowców dostrzega, że Warta prezentowała się jesienią dużo lepiej niż wiosną. Z czego wynika aktualna słabsza postawa drużyny?
Musimy na pewno wyregulować proporcję między atakiem, a obroną. Liczba zdobytych bramek nie przekłada się bowiem na ilość naszych punktów. Tracimy za wiele goli. Cały zespół konstruuje akcje ofensywne i cały powinien się bronić. Musimy zwrócić na to większą uwagę, szczególnie w ostatnich meczach. Większą analizę trzeba będzie na pewno przeprowadzić po zakończeniu sezonu. Zdajemy sobie sprawę z naszych wpadek, przegranych spotkań u siebie, o których wspominałem. Z racji doświadczenia i ogrania wiem również, że runda wiosenna jest zawsze cięższa. Jeśli byśmy spojrzeli na wszystkie zespoły, może prócz Widzewa i Sandecji, tak naprawdę każdy prezentuje się nieco słabiej na wiosnę. W rundzie wiosennej gra się ciężej. Dochodzi walka o bardzo cenne punkty. Następuje również wiele zmian, korekt w drużynach. Wiem, że w Polsce większość klubów na jesieni nie przejmuje się bardzo przyszłością, panuje przekonanie „zobaczymy co z tego będzie”. Dopiero w okresie zimowym ekipy są wzmacniane by podgonić rywali. A w zespołach, w których jest spokój, jak to było w Warcie zimą, nie wprowadza się zmian, bo nie ma potrzeby.
Czy odczuwany jest brak Marcina Klatta, który przeszedł do Pogoni Szczecin?
Jeśli chodzi o nas, to trzeba przyznać, że brakuje nam typowego napastnika. Na pewno brakuje nam Marcina, szczególnie z rundy jesiennej. Na wiosnę w Pogoni do momentu kontuzji nie prezentował się już tak dobrze. A teoretycznie gra w lepszym zespole niż Warta, ma dobrych zawodników w pomocy i ataku. Dlatego na pewno nam go brakuje, ale z formą z poprzedniej rundy.
Ostatnio pojawiły się informacje o strajku piłkarz Warty. Co może Pan powiedzieć o zaistniałej sytuacji
Nie wyszliśmy w środę na trening. Odbyła się konferencja prasowa, na której oznajmiliśmy nasz strajk. Przyczyną tego wszystkiego jest bardzo dramatyczna sytuacja organizacyjno-finansowa w klubie. Następne dni pokażą czy nasz głos rozpaczy zostanie zauważony. Czy ktoś podejmie temat, wyrazi chęć ratowania Warty Poznań. Myślę, że następne tygodnie pokażą, komu ten zespół leży na sercu. Szkoda, że klub z takimi tradycjami aktualnie rozpada się. Tak naprawdę wszystko jest do wymiany. Dlatego zaprotestowaliśmy. Decyzja o tym dojrzewała w nas już od paru miesięcy. Nie chcemy nikogo obrażać ani toczyć jakiś wojen. Chcemy jedynie zwrócić uwagę na tą tragiczną sytuację.
Jakiś czas temu w prasie pojawiła się informacja, że zimą był Pan bliski przejścia do Arki Gdynia. Co zdecydowało o Pana odejściu z Piasta Gliwice do Warty Poznań?
To była nieprawdziwa informacja. Nie było rozmów z Arką. Ja zaś zdecydowałem się przejść do Warty. Zaproponowano mi ofertę, którą chętnie przyjąłem. Jestem z Poznania i chciałem tu grać.
Rozważa Pan powrót do ekstraklasy po zakończenie tego sezonu?
Jeżeli nadarzyła by się taka okazja to na pewno tak. Dopóki będę grał w piłkę, a chciałbym jeszcze parę lat, zamierzam walczyć w jak najwyższej lidze o jak najwyższe cele. Różne są sytuacje w życiu. Jeśli będzie więc możliwość gry w ekstraklasie, to chętnie z niej skorzystam.
Czy możliwe jest by kluczowi zawodnicy Warty mogli odejść po zakończeniu sezonu gdyby problem finansowy nie zostanie rozwiązany?
Oczywiście jest to możliwe. Jako piłkarze gramy w piłkę i jest to nasz zawód. W pewnym momencie musi zadecydować zdrowy rozsądek. Z pewnością to, że jesteśmy poznaniakami jest ważne. Mamy sentyment do miasta, w którym mieszkamy z rodzinami. Pracują tutaj nasze żony, niektóre dziewczyny chodzą do szkół. Rozłąka z tą poznańską rzeczywistością na pewno nie uśmiecha się każdemu. Przychodzi jednak moment, że trzeba iść zapłacić rachunki, opłacić czynsz czy kupić coś potrzebnego. Większość zawodników utrzymuje się z piłki. To nasz zarobek. Trzeba stąpać twardo po ziemi. Rzeczywistość jest niestety brutalna i często zmusza do podejmowania trudnych decyzji. Dlatego nie można wykluczyć odejścia piłkarzy po zakończeniu sezonu.
Grał Pan wiele lat w ekstraklasie w m.in. Piaście Gliwice, Górniku Zabrze czy Odrze Wodzisław. Jakie są Pana zdaniem główne różnice między rzeczywistością pierwszoligową a tą z najwyższej klasy?
Możemy w tym miejscu przytoczyć przykład spotkań jakie toczyliśmy z zespołami walczącymi o awans do ekstraklasy. Mam tu na myśli chociażby Widzew, Pogoń czy Sandecję. Te drużyny mają bardzo dobre boisko, a to ma duży wpływ. Warta w jakimś stopniu na wiosnę prezentuje się tak słabo, ponieważ w pewnym momencie rywalizowaliśmy na boisku, które zupełnie nie nadawało się do piłki nożnej. Mamy zespół, który stara się grać piłką, wymieniać wiele krótkich podań. W pierwszych meczach naprawdę było to widać. Jednak stan boiska nie pozwalał nam tego udowodnić. Lepszą grę zaczęli pokazywać nagle na boiskach w Szczecinie czy w Nowym Sączu. W pierwszej lidze dominuje głównie walka. Nie można jej oczywiście odmówić w meczach ekstraklasy. Ale w niższej klasie rozgrywkowej często brak umiejętności nadrabia się zaangażowaniem, determinacją. To można zauważyć. Dlatego też niektóre mecze nie są zbyt ładne dla oka. Dla kibica takie spotkania mogą być mniej atrakcyjne. W naszej lidze mniejszą wagę przywiązuje się do taktyki. Gra jest mniej poukłada, nie widać takiego spokoju na boisku. Liczy się wynik, a nie piękna gra. Różnica jest również w czymś innym. Na szczeblu pierwszoligowym wymogi licencyjne są bardzo ograniczone. Dlatego boiska są w złym stanie, a mecze na nich toczone nie są ciekawe. Słyszałem dobrą opinię na ten temat w momencie gdy powstawał stadion Korony w Kielcach. Słaby mecz na takim stadionie jest dobrym meczem, a dobre spotkanie jest bardzo dobrym spotkaniem. Atmosfera na meczach w miejscowościach, w których nie ma dobrego boiska, jak u nas czy w Ząbkach, musi być kiepska. To się udziela zawodnikom i kibicom. Oczywiście naszym obowiązkiem jest grać na wyznaczonych obiektach. Ale z drugiej strony łatwiej się gra na dobrych stadionach. Jak Barcelona czy Real grały mecze pucharowe z Wisłą w Krakowie to też nie prezentowała się tak efektownie, jak nas do tego przyzwyczaiła. Mam szacunek do wszystkich ludzi, którzy przychodzą na mecz. Ale jak człowiek przychodzi i widzi garstkę kibiców na trybunach to piłkarzom z pewnością to się udziela. Dlatego uważam, że wymogi powinny być bardziej rygorystyczne i drużyny powinni posiadać lepsze boiska. W innym wypadku cofamy się w rozwoju. Bacznie śledzę wydarzenia jakie mają miejsce w Piaście Gliwice. Słyszałem informację, że klub zaczyna szukać boiska na obrzeżach miasta, ponieważ zdaniem prezesa Koźmińskiego gra w pierwszej lidze nie wymaga sztucznego boiska i oświetlenia. Ale to uderza w frekwencję na stadionach. Widowiska rozczarowują.
Komu będzie Pan kibicował oglądając mistrzostwa świata w piłce nożnej?
Nigdy nie faworyzowałem jakiegoś zespołu. Chciałbym przede wszystkim zobaczyć ładną, ofensywną piłkę. Nie wydaje mi się by Hiszpania mogła powtórzyć sukces Euro. Wszyscy już wiedzą jak będą oni grać. Nie miał nic przeciwko temu, gdyby puchar zdobyła Anglia. Mają coś do uwodnienia. Nie grali na mistrzostwach Europy, a potencjał mają przecież ogromny.