Jarosław Kaszowski (Piast Gliwice): Nie wiem, co powiedzieć w takim momencie. Najgorsze jest, że przy tych wynikach spadliśmy na własne życzenie. Jeżeli nie potrafimy wygrać w meczu z Cracovią, która grała dzisiaj jak grała, no to nie ma szans na utrzymanie. Nie chcę na gorąco komentować pewnych spraw, ale jeżeli nie wszyscy do końca wierzyli, że się utrzymamy, a były takie osoby, to coś jest nie tak. Wszyscy dziś walczyli na tyle, na ile potrafili. Na tyle, na ile walczyli przez cały sezon. Szkoda tych niewykorzystanych sytuacji, bo mieliśmy swoje szanse. Popatrzmy jednak, ile Cracovia miała sytuacji. Gdyby jej piłkarze mieli lepiej nastawione celowniki, wcześniej zdobyliby bramkę. Ciężko mi się to oglądało z ławki. Nie mogłem nic innego zrobić, tylko się łapać za głowę.
Kamil Glik (Piast Gliwice): Było widać, że zależało nam na utrzymaniu. Walczyliśmy do samego końca. Inne wyniki były pod nas. Szkoda, że Kamil Wilczek zamiast w bramkę trafił w plecy Mariusza Muszalika. W zasadzie sami sobie obroniliśmy ten strzał. Przykro nam bardzo. Ciężko teraz na gorąco to oceniać. Każdy z nas będzie miał sporo czasu, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie, czy zrobił wszystko, żeby Piasta utrzymać.
Arkadiusz Baran (Cracovia): Żałuję chłopaków z Piasta. Oni na pewno chcieli utrzymać ekstraklasę dla miasta, dla kibiców, ale futbol jest okrutny. Poza tym, to że Piast spadł to nie jest nasza wina. To nie wina Cracovii, w końcu w sezonie jest 30 meczów, a nie tylko jeden.
Dariusz Pawlusiński (Cracovia): Dziś grały dwa zespoły, które chciały zwyciężyć. Chociaż Piast grał z nożem na gardle, a my na luzie, skończyło się tak, że wygraliśmy my, bo po prostu wykorzystaliśmy swoją sytuację. Nie jestem zawodnikiem Piasta, ale jestem chłopakiem ze Śląska i jest mi przykro, że z ekstraklasy spadają dwie drużyny z tego regionu. Piast można powiedzieć, że na własne życzenie.