Henryk Kasperczak: Musimy wygrać z Odrą

- Z takimi ambicjami, jak nasze i założeniami na przyszłość, jeśli będziemy się bali Odry to... Nie możemy się obawiać Odry. Moich zawodników interesuje zwycięstwo. Odra jest ostatnia w tabeli i na pewno będzie chciała wykorzystać swoją ostatnią szansę, ale to Wisła jest faworytem spotkania i musimy to udowodnić - mówi przed "meczem ostatniej szansy" szkoleniowiec Wisły Kraków, Henryk Kasperczak.

Na kolejkę przed zakończeniem sezonu Biała Gwiazda straciła pozycję lidera, którą zajmowała nieprzerwanie od 3. serii spotkań. We wtorek w derbowym pojedynku w niespotykanych okolicznościach zremisowała 1:1 z Cracovią, a jednocześnie Lech Poznań pokonał Ruch Chorzów 2:1. To oznacza, że na ostatniej prostej przed finiszem ligi Wisła i Lech zamieniły się miejscami i teraz ekipa ze stolicy Wielkopolski ma punkt przewagi nad obrońcami tytułu. Jak Kasperczak ocenia kondycję psychiczną swoich piłkarzy po spotkaniu z Pasami? - Na to pytanie będzie można dopiero odpowiedzieć po meczu. Wszystkim nam świta, że sytuacja kompletnie się odwróciła i Lech rozdaje karty, a nie my. Trzeba zagrać i trzeba wygrać. Nie można kalkulować i spekulować. Zawodnicy - a długo z nimi - dyskutowaliśmy, mają świadomość tego, co ich czeka. Jeśli mamy obronić mistrzostwo, to musimy wygrać z Odrą.

Po derbach wszyscy zawodnicy Wisły byli załamani, ale specjalnie mocno spotkanie przeżywał Mariusz Jop. Ze względu na dalszą absencję Pablo Alvareza, wtorkowy pechowiec znów jest brany pod uwagę, jako jego zastępca. - Rozważymy to. Dla niego - o czym wiadomo - nie jest to łatwa rzecz. To pechowy kiks, który zdarzył mu się już wcześniej. Nie jest to łatwa psychicznie sprawa dla niego. Mariusz zagrał bardzo dobry mecz i jedna wpadka zadecydowała o tym, że wynik się zmienił. Wszystko będzie zależeć od jego psychiki, nastawienia. Później zadecyduję o tym, czy Mariusz zagra, czy znajdzie się na ławce - tłumaczy Kasperczak. O ile szanse na występ Alvareza są bliskie zeru, to być może wyścig z czasem wygra Paweł Brożek. Napastnik Białej Gwiazdy w czasie derbów naciągnął mięsień łydki, ale jest szansa, że zagra w sobotę.

Jeśli Wisła chce obronić mistrzostwo, musi wygrać z Odrą i jednocześnie liczyć na to, że w Poznaniu Lech nie wygra z Zagłębiem Lubin. Kilka dni temu włodarze Zagłębia obiecali swoim piłkarzom pokaźną premię motywacyjną za zdobycie punktów przy Bułgarskiej. - Z tego co wiem, to wszystkie drużyny biją się nie tylko o punkty, ale i o pieniądze za zajęcie miejsca w lidze. Może stąd jest ta motywacja. Jak w życiu - są różne motywacje. Tu jest sportowa i finansowa. To zawsze idzie w parze - komentuje lakonicznie Kasperczak.

Szkoleniowiec Białej Gwiazdy nie chciał zdradzić czy już po derbach rozmawiał z Radą Nadzorczą na temat swojej przyszłości. - Z kim rozmawiam, to jest moja sprawa, a że rozmawiam ze wszystkimi, to znaczy, że jestem otwarty na dialog. Wszystko może się zdarzyć. Jeśli mamy sukcesy, to jest dobrze. Jeśli ich nie ma, to są spekulacje, plotki dotyczące trenerów - ucina.

A co opiekun Wisły sądzi o drużynie Odry? - To zespół, który tworzył się teraz na wiosnę z zawodników doświadczonych. Moim zdaniem walcząc o utrzymanie, trzeba budować zespół z zawodników, którzy mogli utrzymać taką presję. To jest kolektyw, który robił wszystko, żeby się utrzymać w ekstraklasie. Wiosnę zaczęli obiecująco, ale teraz idzie im słabiej komentuje Kasperczak. - Myślę, że decydujący dla nich był mecz we wtorek ze Śląskiem Wrocław, który przegrali w niecałe 15 minut. Jak to się mówi, piłka nożna jest nieprzewidywalna. Tak było w ostatniej kolejce i dla Odry, i dla Wisły i dla Lecha - puentuje srebrny medalista mistrzostw świata z 1974 roku.

Komentarze (0)