Ryszard Tarasiewicz (Śląsk Wrocław): Myślę, że zarówno Piast jak i Śląsk chciały dzisiaj wygrać to spotkanie, zobaczyliśmy cztery bramki. Nikt nie nastawił się na defensywę i grę z kontry. Na tyle, na ile nam przeciwnik pozwalał, prowadziliśmy grę. Teraz najważniejsze, by chłopcy zregenerowali siły przed następnym ważnym meczem z Odrą Wodzisław. Jeżeli tak się stanie, powalczymy o korzystny wynik. Prowadziliśmy, ale po 7 minutach drugiej połowy zrobiło się 2:1 dla Piasta. To była dobra faza gry gliwiczan, ale podnieśliśmy się, wyrównaliśmy za co też słowa uznania dla moich zawodników. Zdobyliśmy cenny punkt.
Ryszard Wieczorek (Piast Gliwice): Oglądaliśmy różne fazy tego meczu. Zaczęliśmy tak, jak chcieliśmy; dosyć agresywnie, nieźle operowaliśmy piłką. Mieliśmy też dwie dogodne sytuacje. Szkoda zwłaszcza tej Kamila Wilczka, który bez krycia z kilku metrów nie trafił w bramkę. To, co się działo później, wszyscy widzieli. Jak to mamy w zwyczaju i tym razem po stracie bramki zeszło z nas powietrze. Zespół nie wierzył w swoje możliwości. Dobrze, że mamy przerwę, bo uważam, że reakcja zawodników po wyjściu na drugą połowę była taka, jaką każdy trener chciałby widzieć. Sport ma to do siebie, że można wygrać, przegrać, zremisować, ale największą sztuką jest się podnieść w trudnym momencie. O tym, że nie wygraliśmy tego meczu, przesądziły dwie sytuacje. Trudno mi się spierać, czy Sebastian Olszar był faulowany przed linią pola karnego, ale jeżeli był, to mogło to się skończyć czerwoną kartką dla obrońcy Śląska. Druga sytuacja, to indywidualny błąd Michniewicza. Szła nam gra, stwarzaliśmy okazje, mogliśmy strzelić trzeciego gola, ale znowu dostaliśmy takiego "gonga" i później już zabrakło nam atutów. Jeszcze się jednak nie przewróciliśmy. Gramy dalej, mamy dwa mecze, w których możemy zdobyć punkty. Zwłaszcza reakcja w drugiej połowie pokazała, że ten zespół ma spory potencjał, spore możliwości. Szanse na utrzymanie wciąż mamy. Szkoda. Dzisiaj była duża szansa na zwycięstwo. W pewnym momencie przeszliśmy z piekła do nieba, ale piłka nożna to gra błędów i jeden błąd Michniewicza sporo nas kosztował.