Piast jechał do Gdańska niejako z nożem na gardle. Podopieczni Ryszarda Wieczorka musieli wygrać, jeżeli chcieli zachować realne szanse na pozostanie w ekstraklasie. Cel osiągnęli. - Wiadomo, o co walczymy. Musimy wygrywać. Trzy punkty zdobyte w wyjazdowym meczu cieszą podwójnie. - powiedział zadowolony Maciej Nalepa.
Były bramkarz Karpat Lwów już na początku spotkania bardzo dobrze się zachował po strzale Piotra Wiśniewskiego z rzutu wolnego. - Dla bramkarza nie ma trudniejszych i łatwiejszych meczów. Trzeba utrzymać koncentrację przez pełne 90 minut. Chwila nieuwagi może naprawdę drogo kosztować. W tym meczu mieliśmy trochę szczęścia - przyznał.
W sobotniej konfrontacji bardzo dobrze spisała się defensywa Piasta. Po raz trzeci w tej rundzie gliwiczanie zagrali na zero z tyłu. - Najważniejsze to pilnować dostępu do bramki, bo z przodu coś wpaść powinno. Mamy dobrych zawodników w formacjach ofensywnych. W Gdańsku cel osiągnęliśmy. Nie straciliśmy bramki, a sami ją strzeliliśmy. Współpraca z obrońcami układała się bardzo dobrze - podkreślił 32-latek.
Starcie Lechii z Piastem odbyło się w sobotę, ale nie przestaje się o nim mówić. Wielu utrzymuje, że biało-zieloni odpuścili ten mecz. - Nie było takiej możliwości. Lechia walczy o ósme miejsce, bo ma bardzo duże pieniądze do zgarnięcia. Nie było mowy o odpuszczaniu czy oddawaniu punktów, co niektórzy sugerują - zapewnił Nalepa.