Po siedemnastu kolejkach Pasy zajmowały dziewiąte miejsce w tabeli z dorobkiem dwudziestu punktów. Wydawało się, że walka o utrzymanie tej drużynie nie grozi, ale po porażkach z Legią Warszawa oraz Lechem Poznań nad ostatnią Odrą Wodzisław Cracovia ma już tylko pięć oczek przewagi. - Najbardziej żal tego meczu z Legią. Lech wygrał z nami zasłużenie, bo był drużyną mądrzejszą. W każdym meczu staramy się walczyć o jakieś punkty. Zaczęliśmy od dwóch porażek, choć nie graliśmy słabo. Nasza przewaga nad drużynami z dolnych rejonów tabeli zmalał i robi się trochę nerwowo - mówi Marcin Cabaj, bramkarz krakowskiej drużyny.
O ile wyniki nie budzą optymizmu, to styl prezentowany przez podopiecznych Oresta Lenczyka martwić nie może. Z warszawiakami Pasy były zespołem lepszym, ale dali sobie wbić dwa gole w trzy minuty i musieli pogodzić się z porażką. Spotkanie z Lechem zakończyło się wynikiem 3:1 dla gospodarzy, ale Cracovia pokazała kilka niezłych akcji. Strzeliła pierwsza gola, ale do przerwy już przegrywała. W drugiej połowie przez pewien czas narzuciła nawet poznaniakom swój styl gry. - Na druga połowę wyszliśmy z założeniem strzelenia bramki. Do szesnastego metra naciskaliśmy Lecha, ale brakowało strzałów. Zbyt szybko dostaliśmy trzecią bramkę, co nas przybiło - uważa Cabaj.
Trzecia bramka dla Kolejorza była niezwykłej urody. Sławomir Peszko z prawej strony wstrzelił piłkę w pole karne i ku zaskoczeniu wszystkich wpadła ona do bramki. Czy Cabaj czuje się winny za utratę tej bramki? - Nie wiem co chciał zrobić, ale wyszedł mu strzał prosto w okienko. Byłem bez szans - zakończył golkiper Cracovii.