Do Grecji Gryboś poleciał zaraz po świętach na zaproszenie przyjaciela, który jest członkiem zarządu klubu, walczącego o awans do II ligi. Napastnik Stali wziął udział w dwóch treningach, po czym zachorował i resztę pobytu w Grecji musiał spędzić w łóżku. - Rozmawiałem z prezesem i trenerem. Pod względem piłkarskim było w porządku, natomiast nie wiedzieli w jakiej jestem dyspozycji fizycznej. Zaprosili mnie na kolejne testy w styczniu - opowiada Gryboś. Do wyjazdu jednak raczej nie dojdzie, bo trener Stali zabronił swoim piłkarzom brania udziału w testach po Nowym Roku.
Gryboś nadal chce przejść do Zagłębia, ale wygląda na to, że nie chcą go sosnowiczanie. - Od momentu transferów, które przed świętami przeprowadziło Zagłębie, jakikolwiek kontakt się urwał - przyznaje piłkarz. - Na spotkaniu opłatkowym uprosiłem prezesa Stali, żeby spuścił z sumy odstępnego. Byłem bardzo zdeterminowany i myślę, że ile by zaproponowało Zagłębie, na tyle by się zgodził. W grę wchodziło nawet wypożyczenie. Prezes klubu z Sosnowca miał się odezwać, ale telefon milczy. Wydaje mi się, że znaleźli kogoś innego, albo nie są już mną zainteresowani.
Brak odzewu ze strony Zagłębia dziwi, bo trener Piotr Pierścionek przez całą rundę jesienną narzekał na brak klasowego napastnika. Gryboś pojawił się na testach w Sosnowcu i zrobił bardzo dobre wrażenie, strzelając w dwóch meczach, cztery bramki. - Nadal bardzo chciałbym grać w Zagłębiu, ale ani ja nie będę nikogo na siłę uszczęśliwiał, ani w Rzeszowie nie będą mnie na siłę sprzedawać. W tej chwili przygotowuję się ze Stalą do walki o utrzymanie w II lidze - kończy napastnik.