Słynny polski klub nad przepaścią. "Tylko cud może ich uratować"

PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: John Carver
PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: John Carver

Lechia Gdańsk wyjechała z Radomia o dobrą godzinę później niż zakładano. Kolejna przegrana w PKO Ekstraklasie spowodowała nerwową atmosferę. Kapitan drużyny został wezwany na dywanik przez szefostwo.

Cztery porażki z rzędu w PKO Ekstraklasie, fatalna gra, cyrk w obronie, brak zmienników. I strefa spadkowa. Sytuacja Lechii Gdańsk jest po prostu beznadziejna, a piątkowa przegrana w Radomiu na pewno nie poprawi nastrojów wokół drużyny.

Po spotkaniu nikomu nie było do śmiechu. Trener John Carver chodził wściekły i trzaskał każdymi drzwiami, które napotkał na swojej drodze.

Sztab mógł tylko załamać ręce, gdy widział popisy zawodników. Loup-Diwan Gueho zastąpił wykartkowanego Eliasa Olssona (który swoją drogą był obecny w Radomiu), jednak spisał się koszmarnie. Był nerwowy, widać było u niego brak ogrania. I to on miał stać w tym miejscu, skąd Marco Burch oddał strzał w 36. minucie, co zakończyło się golem wyrównującym.

Cierpliwość trenera Carvera już dawno się skończyła. On podjął pracę w Lechii tylko dlatego, że obiecano mu pięć jakościowych transferów w zimowym oknie. Paolo Urfer po raz kolejny nie dotrzymał słowa i nie zadbał o pieniądze, które pozwoliłyby o zniesienie zakazu transferowego i dokonanie wzmocnień.

Wracając jednak do meczu w Radomiu. Było nerwowo. I to bardzo. Prezes Urfer chodził podminowany, rzucił tylko „dzień dobry”, a następnie zaprosił na rozmowę kapitana Rifeta Kapicia w obecności dyrektora sportowego Jakuba Chodorowskiego i Kevina Blackwella.

ZOBACZ WIDEO: Połączenie akrobatyki z futbolem. Takie gole to rzadkość

Panowie rozmawiali za zamkniętymi drzwiami przez kilkanaście, a może nawet więcej minut. I bynajmniej nie pytali się o plany urlopowe. A kiedy już pogadanka się skończyła, to Kapić zamknął się z pozostałymi piłkarzami w szatni i przekazał im, co usłyszał od tzw. „Góry”.

Wyjazd drużyny Lechii z Radomia opóźnił się o dobrą godzinę.

Z szatni dochodziły krzyki, wrzaski.

Wydaje się, że coś pękło. Czwarta przegrana z rzędu w tak słabym stylu sprawiła, że w klubie zrobiło się nerwowo. Poinformowano nas, że nie chodziło jednak ani o piątkowy mecz z Radomiakiem, ani o pieniądze.

Trener Carver chciałby teraz w spokoju popracować, ale tak się składa, że wyjeżdża na zgrupowanie reprezentacji Szkocji, z którą współpracuje.

- W idealnym świecie nie pojechałbym na zgrupowanie, ale jestem lojalnym człowiekiem i nie mogę zawieźć selekcjonera w taki momencie - mówił Carver na konferencji prasowej.

Transferów Lechią nie przeprowadzi, bo cały czas ma zakaz nałożony przez PZPN. Trzeba grać tymi, którzy są w kadrze, a tutaj bieda aż piszczy. O ile jeszcze pierwsza jedenastka jako tako wygląda, o tyle z ławki kompletnie nie ma kim straszyć.

Ustaliliśmy, że Urfer non stop chodzi i dopytuje sztab o kwestie personalne. Dziwi go np. fakt, że nie grają Louis D’Arrigo albo Andrei Chindris.

Tylko cud może uratować Lechię. Na mecz z Widzewem Łódź może wrócić Iwan Żelazko do środka pomocy, natomiast ten zawodnik jest po dość poważnej kontuzji i pewnie minie trochę czasu aż wróci do optymalnej dyspozycji. Poza tym czy jego powrót sprawi, że obrońcy Lechii nauczą się bronić? Bardzo wątpliwe.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

Komentarze (2)
avatar
Ahmann Kaji
7 min temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Aż się dziwie, że w Lechii nie gra, żaden szkot. Trener jest asystentem w reprezentacji i nie ma możliwości ściągnąć jakiś chłopaków choćby z kadru U. 
avatar
Kristoferro
2 h temu
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Żegnamy bez żalu. 
Zgłoś nielegalne treści