Przeżył podobny skandal w meczu Jagiellonii z Legią. "To ich tylko zmotywuje"

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Jonatan Straus podczas meczu Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok (1:0) w 2015 roku oraz kontrowersyjna sytuacja z udziałem Oskara Pietuszewskiego i Pawła Wszołka (kółko) z ostatniego meczu tych klu
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Jonatan Straus podczas meczu Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok (1:0) w 2015 roku oraz kontrowersyjna sytuacja z udziałem Oskara Pietuszewskiego i Pawła Wszołka (kółko) z ostatniego meczu tych klu

- Jako piłkarz zostałem podobnie skrzywdzony, gdy walczyliśmy o mistrzostwo Polski i wiem co mogli czuć zawodnicy - mówi WP SportoweFakty Jonatan Straus, który w przeszłości grał w Jagiellonii Białystok.

W latach 2013-17 Jonatan Straus zagrał 50 meczów w Jagiellonii Białystok, a w sezonie 2016/17 zdobył z nią wicemistrzostwo Polski. W 2015 roku brał udział w jej meczu z Legią Warszawa (0:1), po którym miała miejsce duża afera podobna do tej, jaką obserwujemy po ostatnim spotkaniu obu tych klubów w Pucharze Polski (3:1).

Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty: "Mija 10 lat, a (...) sędziujący mecz na Legii są dalej obsr**i" - nie gryzł się pan w język we wpisie na Facebooku po środowym ćwierćfinale Pucharu Polski.

Jonatan Straus, były piłkarz Jagiellonia Białystok: Powiem szczerze, że mocno poniosły mnie nerwy i jestem tego świadomy. Jako piłkarz zostałem podobnie skrzywdzony, gdy walczyliśmy o mistrzostwo Polski i wiem, co mogli czuć zawodnicy z Białegostoku. To właśnie te uczucia gdzieś we mnie powróciły, gdy widziałem te kontrowersyjne sytuacje... Niemniej jeśli chodzi o przytoczone zdanie, to było to takie bardziej historyczne nawiązanie do słynnych słów mojego ówczesnego kolegi z boiska Sebastiana Madery, które mi się przypomniały.

ZOBACZ WIDEO: Problemy wielkich klubów w nowym formacie Ligi Mistrzów. "Wnioski zostaną wyciągnięte"

Szymon Marciniak w wypowiedzi na kanale Meczyki TV zapewnił, że fakt sędziowania na Legii nie różni się pod względem presji od prowadzenia meczów na innych stadionach.

Nie oszukujmy się, ale wiele ludzi ma inne odczucie i nie jest to raczej przypadek. Legia to jest duża marka w Polsce, finansowo pewnie klub numer jeden i wokół niej jest duża presja. To oddziałuje na piłkarzy, sztab szkoleniowy, kibiców i sędziów z pewnością też. Inna sprawa, że te pomyłki zdarzają się wszędzie. Pół roku temu w meczu tych samych drużyn w Białymstoku sędzia nie zauważył rzutu karnego w drugą stronę po "stemplu" Cezarego Polaka, kilka tygodni później pomylił się z "jedenastką" dla Rakowa Częstochowa przeciwko Jagiellonii. Nie jest dobrze, jeśli co chwilę musimy o tym dyskutować, bo najważniejszym aspektem na boisku powinni być zawsze piłkarze i ich umiejętności.

VAR miał to wyeliminować, a jest zupełnie inaczej.

Kontrowersje zawsze były i będą, ale rzeczywiście jest tego za dużo. W przypadku spalonych niby są jasno rysowane linie i jest ok, ale przy innych zdarzeniach i powtórkach wideo brakuje chyba jasnych przepisów. Takich naprawdę mega prostych, żeby sędziowie wiedzieli, kiedy z nich korzystać. Czasem mam bowiem wrażenie, że pod wpływem presji czasu oni sami się gubią i gdyby obejrzeli tę samą sytuację w domu na laptopie to, podjęliby inną decyzję. A tak nie raz zamiast spojrzeć na coś prosto to niepotrzebnie szuka się jakichś "kwadratowych jaj", że tak się wyrażę.

W przypadku kontrowersji z odwołanym rzutem karnym podczas meczu Jagiellonii z Legią argumentowano, że Oskar Pietuszewski szukał kontaktu z Pawłem Wszołkiem i "nurkował".

Ja jestem trochę innego zdania, bo przede wszystkim piłkarzem uprzywilejowanym jest zawsze ten posiadający piłkę. Pietuszewski zagrał ją sobie lekko po skosie, a Wszołek zachował się źle, nie wyhamowując do ustawienia się bokiem i tym samym nie powinien w ogóle robić ruchu nogą w stronę napastnika, ponieważ tam nastąpiło uderzenie piszczelem. To już był pretekst do odgwizdania faulu. To zahaczenie w końcowej fazie akcji rzeczywiście mogło wyglądać trochę komicznie, ale pierwsza faza przewinienia zaczęła się wcześnie. W powtórkach widać to doskonale jak ich kolana zbliżają się do siebie i następuje kontakt, który prowadzi do dalszej sekwencji. Sędziowie musieli to wychwycić.

Sędzia Marciniak bronił swoją decyzję tym, że Wszołek już postawił nogę i Pietuszewski to świadomie wykorzystał.

Przyznam, że kompletnie nie trafiły do mnie te tłumaczenia. Sam jestem obrońcą i doskonale wiem, że w polu karnym musimy zachowywać szczególną ostrożność. Zwraca nam się uwagę, żeby zachowywać pozycję boczną względem rywali, nie wystawiać nóg, pilnować rąk itd. Totalnie nie rozumiem też, jak można o takim zdarzeniu mówić, że to faul 50 na 50. Był kontakt? Był. Kto był w posiadaniu piłki? Atakujący. Kto wygrał pojedynek 1 na 1? Też napastnik. Czy obrońca zagrał futbolówkę? Nie. Kto z nich miał szansę dojścia do niej? Wiadomo. Tak na poczekaniu znalazłem dla pana kilka mocnych argumentów za rzutem karnym.

Z wypowiedzi i wpisów w mediach społecznościowych piłkarzy Jagiellonii można było zauważyć, że czują wypaczenie wyniku przez sędziów.
 
W pierwszej połowie Jagiellonia była lepsza pod względem operowania piłką, a Legia konkretniejsza, jeśli chodzi o czyste zagrażanie bramce i strzały. W drugiej części zespół z Warszawy wyraźnie się poprawił i ogólnie można powiedzieć, że wygrał zasłużenie, jeśli spojrzeć tylko na grę. Natomiast wiemy, jakie były kontrowersje i to musi boleć. Brak dwóch rzutów karnych przy wyniku 1:1 ma duże znaczenie, bo przy 2:1 wszystko mogłoby się toczyć zupełnie inaczej.

Atmosfera po tym meczu Legii z Jagiellonią bardzo przypomina tą, która panowała po spotkaniu obu klubów w 2015 roku z pana udziałem. 

Wtedy przy wyniku 0:0 w doliczonym czasie gry najpierw sędzia nie odgwizdał rzutu karnego dla nas po tym, jak Przemysław Frankowski został wycięty przez Bartosza Bereszyńskiego, a po chwili z kontrataku po tej sytuacji wymyślił "jedenastkę" kiedy Giorgi Popchadze dostał piłką w udo i w rękę. Tak przegraliśmy i straciliśmy szansę na mistrzostwo, mimo że cała Polska widziała, jak było...

Wtedy na Łazienkowskiej ówczesny trener Jagiellonii Michał Probierz wypowiedział słynne zdanie o whiskey. Po ostatnim meczu część kibiców narzekała, że Adrian Siemieniec zachował się zupełnie inaczej.

Dla nas największe znaczenie miało nie to co trener powiedział gdzieś na konferencji prasowej, ale to jak zachował się wobec nas. Pamiętam, jak wszedł do szatni i rzucił: "jestem z was niesamowicie dumny i dla mnie jesteście zwycięzcami tego meczu", a po tym zebraliśmy się na środku i krzyknęliśmy razem jak przy okazji zwycięstw. To budowało bez względu na to, że nie mieliśmy punktów do tabeli. Pamiętam też ile wsparcia w wiadomościach dostawaliśmy od różnych ludzi, pisali nawet piłkarze z innych klubów jak choćby Tomasz Kędziora. To wszystko sprawiało, że mentalnie czuliśmy się mocni i później świetnie odreagowaliśmy przeciwko Wiśle Kraków, wracając w końcowym fragmencie gry z 0:1 na 2:1.

Wówczas wygraliście już wszystkie mecze do końca sezonu.

Była w środku taka "sportowa złość", która wyszła właśnie w taki sposób. Obecna drużyna zapewne czuje to samo i wierzę, że też przekuje to w coś pozytywnego. Jagiellonia prowadzona przez Siemieńca nie raz pokazała, że jest silną i niezwykle zdeterminowaną drużyną. Poza tym mam kontakt z Tarasem Romanczukiem, Mateuszem Skrzypczakiem czy Jarosławem Kubickim i wiem, że te wydarzenia sprzed kilku dni tylko ich wzmocnią i zmotywują. Przekreślone szanse na zdobycie Pucharu Polski z pewnością bolą, ale dzięki temu można mocniej skupić się na PKO Ekstraklasie i Lidze Konferencji.

Na co stać Jagiellonię w tym sezonie?

Liczę, że poradzi sobie w walce o obronę tytułu mistrza Polski. Oczywiście Lech Poznań jest tu bardzo mocnym przeciwnikiem i nie można zapominać o Rakowie Częstochowa, ale trzymam kciuki za swój były klub: świetnie grają piłką, pokazali możliwość łączenia gry na kilku frontach, doskonale trafiają z transferami... tylko im kibicować. Jeśli chodzi o grę w Europie, to trzeba walczyć ile się da. Wydaje się, że jest bardzo duża szansa, aby przejść Cercle Brugge i to byłaby już piękna historia.

Pan obserwuje Jagiellonię z drugiego końca Polski, choć za jakiś czas może to się zmienić.

Rok temu w trakcie wakacji byłem na rozmowie z trenerem drużyny rezerw i dyrektorem akademii. Omówiliśmy wstępny plan na mnie i mam dać znać, kiedy bym chciał wracać, aby przez grę i wsparcie rozwoju chłopaków z drugiego zespołu zacząć stopniowo przechodzić do kariery trenerskiej, która jest moim celem w przyszłości. Tutaj jednak najwięcej będzie zależało od mojego zdrowia, choć na szczęście na nie w ostatnich 4-5 latach nie mogę narzekać.

Kiedyś było z tym różnie, przez co być może uciekł panu transfer do Liverpoolu.

Rzeczywiście jak byłem nastolatkiem, to borykałem się z różnymi urazami, które z pewnością zahamowały rozwój. Wcześniej zagrałem kilka meczów w Ekstraklasie i pojawiły się zapytania z trzech klubów zagranicznych, a występujący wtedy na trzecim poziomie rozgrywkowym RB Lipsk przedstawił bardzo konkretną ofertę. Wspomniany Liverpool zainteresował się mną pod kątem drużyny U21 po meczu reprezentacji młodzieżowej przeciwko Włochom, który wygraliśmy 3:1 i ja strzeliłem jednego z goli. Problemem w tym czasie było to, że często grałem na ambicji i lekach przeciwbólowych. Miałem problem z nogą, który później przerodził się w zmęczeniowe złamanie kości piszczelowej. Głupota...

Obecnie gra pan w II lidze, ale Świt Szczecin wydaje się mieć możliwości, aby zawitać poziom wyżej.

Świt to mały klub, ale oczywiście ma ambitne cele na przyszłość i fajnych ludzi, którzy mocno pracują, żeby było o nim głośno. Na razie stawiane są kolejne kroki w rozwoju, a dzięki wsparciu miasta poprawiona zostanie infrastruktura boiskowa. Jeśli chodzi o wyniki sportowe, to jako beniaminek II ligi podchodzimy do nich spokojnie, ale z pewnością mamy w zespole jakość, aby powalczyć o miejsca barażowe.

Komentarze (3)
avatar
Pepe2000
5 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Oczywiście jak coś przeciwko Legii, to szum na całą Polskę i grzanie grilla, pewnie jeszcze przez miesiąc będą wracać do tego, ale o faulu na Vinagre, który był przed sytuacją z karnym, więc i Czytaj całość
avatar
Adam xx
2.03.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Hipokryzja ludzi, pamiętamy faul na Saganowskim w Bialymstoku. Po brutalnym faulu zero reakcji w mediach itp,nikt nikogo nie ukarał ale gdy w tytule jest klub Legii to wszyscy przeciw. Czemu ni Czytaj całość
avatar
Ja196908
2.03.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie obesrajcie się. Kto jest prezesem pzpn? 
Zgłoś nielegalne treści