Trenerzy w większości klubów zachęcają swoich zawodników do krótkiego rozgrywania piłki od własnej bramki. Nie ma w tym nic złego, o ile oczywiście ma się w drużynie odpowiednich wykonawców.
O wiele łatwiej jest wykopać piłkę byle dalej od własnej bramki i niech rywal się martwi. Śląsk Wrocław został brutalnie ukarany przez Legię Warszawa za tego typu próbę wyjścia spod pressingu.
Rafał Leszczyński podał do Petra Schwarza, a ten... po prostu się skompromitował. Skiksował na szesnastym metrze. Piłka spadła pod nogi Marca Guala, Hiszpan wymienił podania z Ilją Szkurinem i pewnym strzałem pokonał Leszczyńskiego.
Wydawało się, że ta sytuacja podłamie ostatni zespół w tabeli, natomiast okazało się zupełnie inaczej.
Śląsk wznowił grę od środka, przeniósł grę pod pole karne przeciwnika i momentalnie doprowadził do wyrównania. Arnau Ortiz zagrał na piąty metr, Steve Kapuadi dał się zaskoczyć, bo zza pleców wybiegł mu Assad Al-Hamlawi i zdobył pierwszą bramkę dla wrocławskiego zespołu.
Gol dla Legii padł, gdy na zegarze było 34:04, dla Śląska 35:46.
ZOBACZ WIDEO: Nowy format Ligi Mistrzów pomógł Polakom. "Koło ratunkowe"