Jagiellonii należał się rzut karny? Siemieniec: Nie dam się sprowokować

PAP / Leszek Szymański / Czy Jagiellonii należał się rzut karny?
PAP / Leszek Szymański / Czy Jagiellonii należał się rzut karny?

- Nie dam się sprowokować do oceny pracy sędziów. Nigdy tego nie robię - mówił trener Jagiellonii Białystok Adrian Siemieniec po przegranym meczu z Legią Warszawa (1:3) w ćwierćfinale Pucharu Polski.

Jagiellonia Białystok szykowała się do wykonania rzutu karnego. Sędzia Piotr Lasyk podyktował "jedenastkę" za faul Pawła Wszołka na Oskarze Pietuszewskim. Tyle tylko, że siedzący w wozie VAR Szymon Marciniak zawołał sędziego głównego do monitora.

I co? Po obejrzeniu bardzo wielu powtórek Lasyk stwierdził, że jednak Wszołek nie faulował. Rzut karny został odwołany.

Co więcej, po chwili Legia strzeliła gola na 2:1 i finalnie to stołeczny zespół awansował do półfinału Pucharu Polski.

- Myślę, że były dwie kontrowersyjne sytuacje. Pierwsza po stałym fragmencie, gdy sprawdzano zagranie piłki ręką przez Ilję Szkurina, a druga z odwołanym rzutem karnym, ale nie dam się sprowokować do oceny pracy sędziów. Nigdy tego nie robię. Rozczarowanie jest duże, bo przegraliśmy, ale ja wiem co mam robić i na czym się skupiać. Nigdy nie będę szukał wymówek - powiedział trener Adrian Siemieniec na konferencji prasowej.

- Uważam, że pierwsza połowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu. Schodziliśmy na przerwę z prowadzeniem i mam wrażenie, że w wielu momentach mieliśmy dobrą kontrolę nad spotkaniem. Kluczową sytuacją był gol na 1:1. To spowodowało, że mecz się otworzył, choć nawet wtedy mieliśmy dużo dobrych momentów, byliśmy na połowie przeciwnika, wchodziliśmy w pole karne. Zabrakło nam bramki na 2:1, a w odpowiedzi zdobyła ją Legia - komentował trener Siemieniec.

Zobacz omawianą sytuację. Rzutu karnego nie było i chwilę później Legia strzeliła gola na 2:1

ZOBACZ WIDEO: Nowy format Ligi Mistrzów pomógł Polakom. "Koło ratunkowe"

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści