PZPN jasno określił warunki, na których Lechia Gdańsk odzyskała licencję na grę w PKO Ekstraklasie.
Klub spłacił większość zaległości, a z Ruchem Chorzów zawarł porozumienie, na mocy którego do 10 lutego trzeba było przelać na konto "Niebieskich" pierwszą ratę za transfer Tomasza Wójtowicza.
Po ostatnim meczu z Lechem Poznań zapytaliśmy wprost prezesa Paolo Urfera czy pieniądze zostaną przelane na konto Ruchu zgodnie z terminem. Zapewniał, że wszystko jest pod kontrolą i nie ma powodów do obaw. Tyle tylko, że Ruch pieniędzy nie otrzymał.
W związku z tym - jeżeli PZPN będzie konsekwentny - Lechia ponownie straci licencję. W komunikacie, który ukazał się 30 stycznia, było jasno napisane:
Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN po analizie wniosku wraz z załącznikami postanowiła odwiesić klubowi licencję na rozgrywki PKO Ekstraklasy w sezonie 2024/2025 z zastrzeżeniem ponownego zawieszenia tej licencji bez konieczności podejmowania odrębnej decyzji, w przypadku niedochowania terminów płatności wskazanych w ugodzie wynikającej z działalności transferowej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: FC Barcelona pokazała, jak trenuje Wojciech Szczęsny
Lechia nie wywiązała się z umowy, zatem po raz kolejny straci licencję, co ma zostać oficjalnie zakomunikowane w czwartek.
Teraz Lechia chce się porozumieć z Ruchem i odroczyć płatność na późniejszy termin. Lepsze karty w ręku mają jednak chorzowianie. Tylko od ich dobrej woli zależy dalszy los gdańskiej ekipy.
Licencja zostanie zawieszona. Do momentu, gdy Ruch potwierdzi, że otrzymał zaległe pieniądze. Z tego, co ustaliliśmy, pierwszoligowiec nie chce iść na żadne ustępstwa. Mają być pieniądze i koniec.
Okazuje się, że euforia po wygranej z "Kolejorzem" była przedwczesna. Mimo iż nowy trener John Carver i zawodnicy zrobili kapitalną robotę na boisku, to po raz kolejny wszystko może wykrzaczyć się w tzw. gabinetach. W tej chwili poniedziałkowe spotkanie z Zagłębiem Lubin stanęło pod wielkim znakiem zapytania.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty