Wojciech Szczęsny zadomawia się w bramce FC Barcelony. Polak na ostatnich siedem spotkań rozegranych przez Blaugranę pięć razy wychodził w podstawowym składzie. Raz musiał pauzować ze względu na czerwoną kartkę, którą otrzymał w finale Superpucharu Hiszpanii (wygranym przez jego zespół 5:2 z Realem Madryt).
Choć Hansi Flick wypowiada się dosyć dyplomatycznie na temat rywalizacji o bycie numerem jeden w bramce Katalończyków, polskie środowisko eksperckie nie ma wątpliwości, że to mogą być przełomowe chwile dla Szczęsnego.
- Wojtek to lepszy bramkarz od Inakiego Peny. Flick musi mu dać minuty teraz, żeby skorzystać na tym za chwilę - przekonuje Piotr Urban w rozmowie z WP SportoweFakty. - Nie ma wątpliwości, że w światowej hierarchii Szczęsny plasuje się wyżej od Peny - mówi nam Leszek Orłowski, dziennikarz tygodnika "Piłka Nożna".
ZOBACZ WIDEO: Kuriozalny gol samobójczy. Tylko spójrz, co zrobił ten piłkarz!
Potrzebował czasu po powrocie z emerytury
Szczęsny czekał na pierwszy występ w nowym klubie od października, aż do początku stycznia. - Przyznam, że spodziewałem się szybciej Wojciecha Szczęsnego w bramce FC Barcelony. Myślałem, że na tym etapie rozgrywek debiut już będzie miał za sobą - mówił nam Piotr Urban w grudniu (więcej -> TUTAJ).
- Mam przeczucie, że w tej chwili trener Flick zrozumiał, że Wojtek jest lepszym bramkarzem niż Pena. Może nie wyróżnia się jeszcze w zdecydowany sposób, ale Niemiec chce go przygotować na najważniejsze mecze sezonu. Dlatego istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że będzie budował Wojtka i dawał mu kolejne występy. Nawet mając świadomość, że ten może popełniać błędy. Na przykład wychodząc poza pole karne - mówi Urban teraz.
Z taką tezą zgadza się również Leszek Orłowski. - Trzeba go wprowadzić. Mówiłem, że prędzej czy później pojawi się w bramce FC Barcelony. Nie będę mówił o zdziwieniu, bo dopiero teraz zaczyna grać regularnie. Nie wiemy, jakie były jego parametry motoryczne, tudzież ile stracił przebywając na emeryturze. Jeśli Szczęsny ma wrócić do optymalnej formy, potrzebuje minut i Flick doskonale zdaje sobie z tego sprawę - przekonuje ekspert.
"Za dużo w nas histerii"
Mimo sukcesów Szczęsnego i Roberta Lewandowskiego, na temat polskich piłkarzach można przeczytać wiele krytycznych komentarzy. - Jedni uważają, że my dziennikarze za bardzo się ich czepiamy, inni głoszą wprost odwrotne opinie. Jesteśmy narodem, w którym jest za dużo histerii i skrajnych emocji - komentuje rzeczywistość Orłowski.
- To nie tylko polskie, ale ludzkie. Rozumiem konstruktywną krytykę, surowe opinie na temat Wojtka, gdy dostał czerwoną kartkę i popełniał błędy z Benficą, choć trzeba pamiętać, że pod koniec uratował zespół. Nie rozumiem natomiast hejtu. Jego przyczyną chyba jest zazdrość. Wojtek znalazł się w ogniu krytyki zdecydowanie za szybko - uzupełnia Urban.
I dodaje, że zupełnie nie rozumie pretensji skierowanych pod adresem "Lewego". - Latem toczyły się debaty, czy w ogóle będzie łapał się do składu. Tymczasem gra regularnie, ma lepszy sezon od poprzedniego, wciąż jest liderem klasyfikacji najskuteczniejszych strzelców La Liga i Ligi Mistrzów. Mbappe się rozpędził, ale Robert udowodnił, że również potrafi seryjnie trafiać do siatki. Niech nasz rodak po prostu robi swoje - mówi ekspert La Liga.
Lewandowski w ostatnim ligowym z Valencią pojawił się na boisku w 60. minucie spotkania i przejął opaskę kapitańską od Frenkiego de Jonga. Już 6 minut później cieszył się ze zdobytej bramki.
- Byłem dumny. Polak w takim miejscu, kapitan FC Barcelony... Malkontenci znowu powiedzą, że przejął opaskę, zamiast z nią wyjść od początku. Kogo to obchodzi? Robert pisze historię na naszych oczach. Osoby, które teraz nie potrafią go docenić, jeszcze się zreflektują. Być może za parę lat. Nie wiem, czy jeszcze doczekamy takich czasów - komentuje zdarzenie Urban.
Flicka nie obchodzą rekordy "Lewego"
Orłowski uspokaja i zdradza, dlaczego polski napastnik zaczął mecz na ławce rezerwowych. - Hansiego nie interesują rekordy Lewandowskiego i jego walka o koronę króla strzelców z Mbappe. Kieruje się wyłącznie dobrem zespołu. Widocznie wewnętrzne badania wskazały, że potrzebuje odpoczynku i trzeba dać mu chwilę oddechu. Z kim jak nie z bardzo słabą drużyną, znajdującą się w strefie spadkowej, jaką jest Valencia? - przyznaje.
Dziennikarz uważa jednak, że FC Barcelona jeszcze nie wyszła obronną ręką z kryzysu. - Nadal ma problemy przeciwko drużynom, które grają defensywnie. Valencia prosiła się o najwyższy wymiar kary, wychodząc wysoko. Jeśli Blaugrana zatrzyma zespół grający nisko, wtedy powiem, że kryzys już za nią. Na razie nie ma o tym mowy. Zobaczymy, jak zespół będzie wyglądał niedługo w La Liga przeciwko dobrze broniącemu się Deportivo Alaves - podsumowuje Leszek Orłowski.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
FC Barcelona - Atalanta Bergamo w środę (29.01 o godz. 21:00). Relacja NA ŻYWO w serwisie WP SportoweFakty.