Sędziowski raport portalu SportoweFakty.pl po 17. kolejce ekstraklasy

Sędzia piłkarski musi umieć zapomnieć o swoich błędach, by w kolejnych spotkaniach już o nich nie myśleć i z czystą głową prowadzić kolejne zawody. O tej zasadzie zapomniał najprawdopodobniej Daniel Stefański, który po niesłusznym karnym w ostatniej kolejce, w 17. serii gier bał się wskazać na wapno mimo faulu w obrębie szesnastki. Na szczęście nie wypaczył tym wyniku spotkania, tak samo jak dwóch innych arbitrów, których decyzje były szeroko komentowane, zwłaszcza jedenastka podyktowana przez Mirosława Góreckiego po faulu na Marcinie Mięcielu.

W tym artykule dowiesz się o:

Arbiter z Katowic zdecydował się użyć gwizdka po tym gdy "Miętowy" padł w polu karny po wejściu Adriana Mrowca. Zanim jednak wskazał ręką na wapno potrzebował trochę czasu i nikt na stadionie nie wiedział, jak interpretować jego zachowanie. W końcu jednak decyzją sędziego piłkę na 11 metrze ustawił Maciej Iwański i pokonał Andrzeja Bledzewskiego. Po spotkaniu kontrowersyjna sytuacja była rozpatrywana i oglądana z każdej strony. Po obejrzeniu wielu powtórek widać, że na pewno był kontakt między zawodnikami i że obrońca Arki zahaczył stopę Mięciela, czym mógł go wytrącić z równowagi. Inna sprawą jest to, że napastnik Wojskowych szukał punktu zaczepienia i zdecydowanie nie chciał uniknąć wejścia gdynianina. Nie zmienia to jednak faktu, że upadek nie był symulowany i istniały podstawy do podyktowania rzutu karnego, choć ta sytuacja do chwili obecnej budzi wiele emocji.

Pewnie jeszcze więcej mówiono by o wspomnianym już Danielu Stefańskim, którego przed słownym linczem we Wrocławiu uratował Antoni Łukaszewicz, który wykorzystał wrzutkę po rzucie rożnym w wykonaniu Sebastiana Mili. Problem w tym, że korner został przyznany Śląskowi zamiast należnego im karnego. Chwilę przed bramkową akcją Łukasz Trałka próbując interweniować we własnej szesnastce wślizgiem przewrócił Łukasza Madeja, ale sędzia z Bydgoszczy nie dopatrzył się tam niczego nieregulaminowego i zarządził wznowienie gry od narożnika boiska. Potrzebował do tego konsultacji z liniowym, który potwierdził jego przypuszczenia. Rozjemca z północy musi chyba trochę przemyśleć swoje decyzje, bo pomyłka o pół metra, a teraz niezauważenie tak ewidentnego przewinienia, nie świadczą o nim najlepiej. Może warto też zmienić asystentów, bo ci również nie ułatwiają mu pracy. Cała trójka po spotkaniu powinna więc dziękował "Antkowi", który swoją głową sprawił, że nie wypaczyli oni znacząco wyniki pojedynku. Mimo tego i tak Ryszard Tarasiewicz na pomeczowej konferencji skierował kilka cierpkich słów pod adresem arbitrów.

Podobnie szczęście miał Robert Małek z Zabrza, którego przed konsekwencjami spowodowanymi nieuznaniem prawidłowego gola Rafała Boguckiego uratował celną główką Marcelo. Były piłkarz ŁKS-u Łomża w pierwszej połowie efektowną przewrotką pokonał Aleksandra Ptaka, ale jego radość z wyprowadzenia Białej Gwiazdy na prowadzenie nie trwała długo, bo śląski arbiter odgwizdał pozycję spaloną strzelca. Powtórki telewizyjne pokazały, że był to duży błąd arbitra, bo za plecami "Dzikiego" ze sporym zapasem znajdował się jeszcze zawodnik gości. Na szczęście przy bramce Brazylijczyka wątpliwości już nie było.

Gola we Wronkach nie uznał także Marcin Borski, który słusznie zauważył, że w 2. minucie Ivan Djurdevic znajdował się za linią obrony Korony Kielce. Trochę zagapił się natomiast w Gdańsku Piotr Siedlecki, który powinien pokazać żółtą kartkę Dariuszowi Pawlusińskiego, próbującemu wymusić na arbitrze podyktowanie rzutu karnego.

Na innych obiektach sędziowie starali się natomiast ingerować w przebieg widowiska, w jak najmniejszym stopniu. Chociaż i tak siedem żółtych kartek pokazanych w Białymstoku przez Tomasza Mikulskiego spotkały się ze złośliwym komentarzem jednego z trenerów, który stwierdził: - Wciąż mam żółto przed oczami. Najmniej razy do kieszonki sięgał natomiast we Wrocławiu Daniel Stefański, który ukarał tylko Piotra Celebana. W sumie 29 graczy zostało upomnianych w ten sposób, co daje średnią 3,62 kartki na mecz. Wszystkie zespoły swoje pojedynki skończyły za to w komplecie. Podyktowano także jeden rzut karny.

Podsumowanie pracy sędziów:

Mirosław Górecki (Katowice): 2 żółte kartki - 1 gospodarze, 1 goście; 1 rzut karny (gospodarze). Legia Warszawa - Arka Gdynia 1:0

Tomasz Mikulski (Lublin): 7 żółtych kartek - 2 gospodarze, 5 goście. Jagiellonia Białystok - GKS Bełchatów 2:1

Daniel Stefański (Bydgoszcz): 1 żółta kartka - 1 gospodarze, 0 goście. Śląsk Wrocław - Polonia Warszawa 1:0

Włodzimierz Bartos (Łódź): 4 żółte kartki - 2 gospodarze, 2 goście. Polonia Bytom - Odra Wodzisław 1:1

Piotr Siedlecki (Warszawa): 3 żółte kartki - 2 gospodarze, 1 goście. Lechia Gdańsk - Cracovia Kraków 1:0

Marcin Borski (Warszawa): 3 żółte kartki - 2 gospodarze, 1 goście. Lech Poznań - Korona Kielce 2:0

Robert Małek (Zabrze): 5 żółtych kartek - 3 gospodarze, 2 goście. Wisła Kraków - Zagłębie Lubin 1:0

Sebastian Jarzębak (Bytom): 4 żółte kartki - 3 gospodarze, 1 goście. Piast Gliwice - Ruch Chorzów 1:2

Szeryf Ekstraklasy (czołówka)

LpSędziaŻKCzKŚredniaMeczePktRz.karne
1 Paweł Gil (Lublin) 57 4 3,56 16 69 3
2 Marcin Borski (Warszawa) 57 1 3,8 15 60 0
3 Hubert Siejewicz (Białystok) 50 0 3,57 14 50 0
4 Robert Małek (Zabrze) 36 1 4 9 39 1
5 Marcin Szulc (Warszawa) 23 2 2,3 10 29 1
7 Tomasz Mikulski (Lublin) 28 0 4,67 6 28 0
6 Dawid Piasecki (Słupsk) 27 0 4,5 6 27 0
7 Piotr Siedlecki (Warszawa) 23 1 3,29 7 26 2
Komentarze (0)