Komornicki: W Szwajcarii poziom się wyrównał... w dół

Getty Images / Tomas Sisk / Photonews  / Na zdjęciu: mecz Lugano - Gent
Getty Images / Tomas Sisk / Photonews / Na zdjęciu: mecz Lugano - Gent

- Uważam, że sprawa wyniku jest otwarta. Decydować może forma dnia i podejście Legii - mówi nam Ryszard Komornicki. Z byłym reprezentantem Polski, który od lat mieszka w Szwajcarii, rozmawiamy przed meczem Legii z Lugano w Lidze Konferencji Europy.

Przed Legią Warszawa kolejny sprawdzian w Lidze Konferencji. Jak dotąd warszawianie w Europie idą niczym walec, pokonując wszystkich kolejnych rywali bez straty gola.

O tym, czy na podobny scenariusz możemy liczyć z Lugano rozmawiamy z Ryszardem Komornickim. 20-krotny reprezentant Polski w przeszłości 5 lat występował jako zawodnik w FC Aarau, by następnie, już w roli trenera, prowadzić wiele szwajcarskich ekip.

Bartłomiej Bukowski, WP SportoweFakty: Kto pana zdaniem jest faworytem w nadchodzącym meczu?

Ryszard Komornicki: Przed Legią na pewno trudne zadanie. Na spacerek bym tutaj nie liczył, choć to Legia ma prawdopodobnie bardziej doświadczony i lepszy zespół. Tu jednak wszystko może się zdarzyć, bo Lugano też ma jakość.

To klub, który od kilku lat jest sukcesywnie wzmacniany, ma ciekawych zawodników. Zresztą wystarczy spojrzeć, że przewodzą obecnie w lidze szwajcarskiej. W pucharach też im idzie dobrze jak na budżet, który posiadają. Uważam, że tutaj sprawa wyniku jest otwarta. Decydować może forma dnia i podejście Legii.

Lugano przede wszystkim ma bardzo silny mental, jest nieustępliwe. To zespół, który naprawdę dobrze funkcjonuje, ma niebezpiecznych zawodników i dobrze broni.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Błysk byłego piłkarza Barcelony! Fantastyczny gol

Na kogo zatem Legioniści powinni uważać najbardziej?

Przede wszystkim prawe skrzydło - Renato Steffen. W ostatnim meczu z Luzerną strzelił gola, a kolejnych dwóch mu nie uznali. To taki skrzydłowy, napastnik, który lubi schodzić do środka, lewa noga. Tutaj absolutnie trzeba będzie na niego uważać, bo potrafi wygrywać pojedynki i ma uderzenie.

Lugano ma też dość ofensywnie grających bocznych obrońców, z dobrym dośrodkowaniem. Trzeba też uważać na stałe fragmenty gry, bo mają kilku zawodników dobrze grających głową i skrzydłowych z dobrym dośrodkowaniem i dobrze ułożoną nogą. To nie jest zespół gwiazd, ale na pewno solidny. Grają szybko, próbują grać prostopadłe piłki za plecy obrońców. Nie chcę tu straszyć Legii, ale trzeba na pewno podejść do tego meczu na poważnie, bo jeżeli zostawi się Lugano trochę miejsca, to potrafią grać.

A jeżeli chodzi o Kacpra Przybyłko?

On póki co, nie licząc krajowego pucharu, ma na koncie zaledwie 3 bramki 1 asystę w 23 meczach… No to nie robi wrażenia. Prawdopodobnie jednak i tak on będzie grał, bo jego zmiennik, Vladi, może jest lepszym piłkarzem, ale nie ma takiej prezencji.

Tak więc, w ofensywie Lugano, to zdecydowanie Steffen będzie największym zagrożeniem. No chyba, że zagra Bottani, który w ostatnim meczu wszedł na końcówkę spotkania. To też jest zawodnik, który potrafi grać w piłkę. Jest niebezpieczny w grze ofensywnej, ma podanie i uderzenie.

Czy dziś Polacy wciąż powinni czuć respekt do ligi szwajcarskiej?

Liga Szwajcarska nie jest lepsza od polskiej. Oczywiście, jeśli chodzi o ranking UEFA wciąż jest wyżej, ale poziom w Szwajcarii się trochę wyrównał… w dół. Basel nie ma już tak mocnego zespołu, nie dominuje już tak ligi, Zurich też nie jest już tak mocny. Nastąpiła pewna zmiana pokoleniowa, jest dużo młodych zawodników.

Szwajcarzy też nie mogą sobie pozwolić finansowo na to, by sprowadzać gwiazdy. Kiedyś jeszcze było to możliwe, może byli to nieco już starsi piłkarze, ale pojawiali się zawodnicy z dużymi nazwiskami. W tej chwili natomiast nikt sobie nie może pozwolić na tak duże ruchy. Dlatego uważam, że ten poziom się wyrównał i nie jest wyższy od polskiej Ekstraklasy. Oglądałem kilka meczów Ekstraklasy i myślę, że jesteśmy mniej więcej na tym samym poziomie.

Lugano jak dotąd w Lidze Konferencji ma 3 zwycięstwa i… zawstydzającą porażkę 1:4 z Baćką Topolą, która na tle Legii wyglądała fatalnie.

Nie wyciągałbym z tego meczu zbyt pochopnych wniosków. Lugano miało bardzo napięty terminarz. Co prawda tam jest dość szeroka kadra, ale to jest jednak zespół, który nie ma zbyt dużego doświadczenia z regularną grą w pucharach. Mogli mieć słabszy dzień. Myślę, że błędem byłoby wnioskować na podstawie tego meczu, że Legię czeka spacerek. Zwłaszcza, że ostatni mecz wygrali 4:1, pokonali też chociażby Gent w ostatnim meczu Ligi Konferencji. To jest nieprzyjemny zespół.

Jak w Szwajcarii podchodzi się do Legii?

Szwajcaria to nie są Włochy, Niemcy czy nawet Polska. Tutaj się nie robi takiego szumu przy wydarzeniach sportowych. Obojętnie czy chodzi o narciarzy, hokeistów czy piłkarzy. W dniu meczu owszem, pojawiają się materiały, ale wcześniej nie ma raczej żadnych większych analiz.

Myślę jednak, że Legię będą traktować poważnie. Polska piłka może nie jest na najwyższym poziomie, ale Szwajcarzy też nie prezentują takiego poziomu, by podchodzić lekceważąco. Dla Lugano jest to duża szansa, by zaistnieć w Europie. Trzeba tu też pamiętać, jaką drogę przeszło Lugano. Od spadkowicza do drużyny walczącej o mistrzostwo i grającej w pucharach. Na pewno zatem nie będzie tu myślenia, że "z Legią jakoś sobie poradzimy".

Zna pan też bardzo dobrze szkoleniowca Lugano, Mattię Croci-Tortiego, którego miał pan okazję prowadzić jako zawodnika w Chiasso. Jak pan go wspomina?

Akurat jak ja tam byłem, to on mało grał, bo miał kontuzję, ale zawsze był takim dobrym duchem zespołu. Nawet jak nie grał, to zawsze był na meczu, zawsze był pozytywny. Był bardzo towarzyski. Jest też bardzo emocjonalny i myślę, że dobrze to przekłada na zespół. To jest chłopak, którego nikt nie znał, a nagle został pierwszym trenerem Lugano, po kilku latach w roli asystenta i tak to poszło.

Nie ma w nim żadnej arogancji, nie ma podejścia, że coś na pewno wygrają. Nie, on zawsze powtarza, że muszą dawać z siebie 100% by wygrać mecz, bez różnicy czy w lidze czy w pucharze. Nie ma meczów, by próbować mniejszym nakładem sił, na luzie wygrać. Nie ma pobłażania czy luzowania jeżeli chodzi o grę. I to działa, bo Lugano nie ma najmocniejszego zespołu w Szwajcarii, a mimo to prowadzi w lidze, co jest niespodzianką.

Początek meczu Legia Warszawa - Lugano zaplanowano na czwartek, 12 grudnia, na godzinę 18:45.

Czytaj także:

Komentarze (0)