Po piątkowej przegranej Lecha Poznań w Zabrzu Marek Papszun mógł nic nie mówić na przedmeczowej odprawie. Raków Częstochowa miał wszystko w swoich rękach. Wygrana z Motorem Lublin powodowała, że zespół spod Jasnej Góry zrówna się punktami z "Kolejorzem".
I początek spotkania z Motorem to potwierdzał. Raków ruszył mocno od pierwszych minut, co zaowocowało strzeleniem gola przez Władysława Koczerhina. Ukrainiec lekko dziubnął piłkę po kapitalnym podaniu Michaela Ameyawa. Zanosiło się na gładkie zwycięstwo Rakowa.
Jednak w pewnym momencie do głosu doszli goście. Strzelili tzw. gola z niczego po rzucie rożnym - Kaan Caliskaner uderzył głową, gospodarze nie potrafili wybić piłki i ostatecznie zrobili to już zza linii bramkowej.
Raków stracił kontakt z bazą. To wyglądało tak, jakby ktoś wyciągnął im wtyczkę. Od pełnej dominacji do chaosu. A to wcale nie było ostatnie słowo Motoru. W 73. minucie Sergi Samper posłał "ciasteczko" w pole karne, Samuel Mraz oszukał Milana Rundicia i z bliska trafił do siatki.
Zanosiło się na piąte z rzędu zwycięstwo Motoru w PKO Ekstraklasie, ale przecież Raków już nie raz udowodnił, że potrafi grać do końca. I w doliczonym czasie do wyrównania doprowadził Jean Carlos Silva.
ZOBACZ WIDEO: Absurdalna sytuacja w amatorskiej lidze. Najbardziej groteskowe pudło roku
Czy tak być musiało? Oczywiście, że nie. Gdyby lepiej ustawiony celownik miał Ivi Lopez, to po pół godzinie spokojnie mógł mieć hat-tricka, bo w ciągu kilku minut zbombardował bramkę Motoru mocnymi uderzeniami zza pola karnego. Raz zabrakło trochę precyzji, a innym razem kapitalnie bronił Kacper Rosa.
Motor to jednak przetrwał i sam zadał cios po stałym fragmencie. Gospodarze nie potrafili wrócić do tego, co było na początku.
A kiedy już wydawało się, że coś się poprawiło, to nie popisali się kibice Rakowa, którzy odpalili race, zadymiło się i sędzia Daniel Stefański musiał przerwać mecz na ponad 10 minut. I kiedy już spotkanie zostało wznowione, to gospodarze dali się zaskoczyć i Mraz strzelił jednego z łatwiejszych goli w życiu.
No ale skoro była ponad dziesięciominutowa przerwa, to trzeba było sporo doliczyć. Sędzia techniczny pokazał na tablicy aż szesnaście minut, choć Raków potrzebował raptem czterech, by doprowadzić do wyrównania. Nie zabrakło jednak kontrowersji, bo asystujący Peter Barath zdemolował w powietrzu Filipa Wójcika. Sędzia Stefański gola uznał, VAR też nie dopatrzył się tu niczego nieprawidłowego.
Na więcej gospodarzom zabrakło jednak czasu, choć w siedemnastej doliczonej minucie wyborną okazję miał Ivi Lopez, ale jego strzał zablokował... Matej Rodin. Ten remis na pewno nie zostanie dobrze przyjęty w Częstochowie.
Raków Częstochowa - Motor Lublin 2:2 (1:1)
1:0 Władysław Koczerhin 10'
1:1 Kaan Caliskaner 32'
1:2 Samuel Mraz 73'
2:2 Jean Carlos Silva 90+4'
Składy:
Raków: Kacper Trelowski - Jean Carlos Silva, Fran Tudor, Zoran Arsenić, Milan Rundić (90' Matej Rodin), Erick Otieno (18' Erick Otieno) - Jesus Diaz (46' Lazaros Labrou), Gustav Berggren (80' Peter Barath), Władysław Koczerhin, Michael Ameyaw (80' Jonatan Braut Btunes) - Ivi Lopez.
Motor: Kacper Rosa - Paweł Stolarski (77' Filip Wójcik), Marek Bartos, Arkadiusz Najemski, Filip Luberecki - Mbaye N'Diaye (58' Michał Król), Sergi Samper (90' Rafał Król), Bartosz Wolski, Kaan Caliskaner (90' Christopher Simon), Piotr Ceglarz - Samuel Mraz (90' Kacper Wełniak).
Żółte kartki: Samper, Wolski (Motor).
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz).