Piast Gliwice i Lech Poznań znajdują się na dwóch przeciwnych biegunach przed końcem zmagań w PKO Ekstraklasie w 2024 roku, choć początek sezonu w ogóle tego nie zapowiadał. Gliwiczanie wystartowali nadspodziewanie dobrze i byli najdłużej niepokonaną drużyną, utrzymując się w ścisłej czołówce ligi. "Kolejorz" poległ już w drugiej kolejce, ale później głównie wygrywał, choć nie obyło się bez wpadek.
Obecnie Piastowi zdecydowanie bliżej do strefy spadkowej. Niebiesko-czerwoni na ostatnie dziewięć meczów wygrali tylko raz, a było to w połowie października w Kielcach (2:0). Zespół jest też mocno osłabiony kartkami czy kontuzjami. Do tego ostatnio pojawiły się informacje o ogromnych problemach finansowych Ślązaków, przez które mogą oni nie przystąpić do rundy wiosennej. Bywały lepsze czasy dla mistrzów Polski z 2019 roku. Lech natomiast przewodzi całej stawce i kroczy po mistrzostwo Polski. Poznaniacy mają cztery punkty przewagi nad drugą Jagiellonią i liczą, że ta różnica nie ulegnie zmianie do końca rundy.
Pierwsza połowa była jednak męczarnią dla gości. Mieli oni większe posiadanie piłki, ale to wszystko. Nie stwarzali żadnego zagrożenia i nie oddali ani jednego strzału. Piast grał agresywnie, zamykał przestrzenie, doskakiwał do rywali. Mało tego, wyprowadzał bardzo groźne ataki i Lech powinien się cieszyć, że do szatni schodził z wynikiem 0:0.
ZOBACZ WIDEO: Tego nie powstydziłby się nawet Ronaldo. Co za bramka!
Po raz pierwszy "Kolejorz" mógł odetchnąć po niespełna kwadransie. Gliwiczanie ruszyli z szybkim atakiem, Michał Chrapek dostrzegł Fabiana Piaseckiego, który miał tylko przyjąć piłkę i mógłby pytać Bartosza Mrozka, w który róg uderzać. Przyjęcie przerosło jednak doświadczonego napastnika, ale za akcją podążył Jakub Lewicki i zakończył ją niecelnym strzałem. Cztery minuty później Arkadiusz Pyrka pograł z Michałem Gurgulem i znalazł podaniem Miłosza Szczepańskiego, a poznaniaków uratował Mrozek. Po chwili szczęście znowu uśmiechnęło się do gości. Piasecki kapitalną główką trafił do siatki, ale był na spalonym.
Podopieczni Nielsa Frederiksena czekali z utęsknieniem na przerwę, ale tuż przed nią mogli zostać skarceni. Ponownie gola szukał Piasecki, a jego uderzenie z dystansu odbił Mrozek. Lech był fatalny i powinien dziękować gospodarzom, że po pierwszych 45 minutach nie przegrywał.
Co ciekawe, po zmianie stron obraz gry nie ulegał zmianie. Wprawdzie Piast już w mniejszym stopniu zagrażał Lechowi, ale i tak mógł pokusić się o gola. Maciej Rosołek nie zdołał jednak wykorzystać błędu Mrozka, a próba Tihomira Kostadinova z dystansu powędrowała prosto w ręce golkipera.
"Kolejorz" - mimo swojej mizernej postawy - w 64. minucie mógł i powinien prowadzić. Afonso Sousa ładnie znalazł podaniem Joela Pereirę, który płasko przymierzył, a Piasta świetnym refleksem na linii uratował Frantisek Plach.
Im bliżej końca, tym emocji było coraz mniej. Ekipa Aleksandara Vukovicia z czasem zaczęła się cofać, więc lider tabeli grał długo piłką. A że nie potrafił nic z nią zrobić, a rywal nie kwapił się już do ataków, to na boisko w zasadzie nic się nie działo. Piast zremisował zatem z Lechem 0:0, i mimo wszystko, to on powinien bardziej żałować. "Kolejorz" oddał na bramkę jeden strzał przez cały mecz, a miejscowi mieli przynajmniej dwie okazje, które powinny zakończyć się w siatce.
Piast Gliwice - Lech Poznań 0:0
Składy:
Piast Gliwice:
Frantisek Plach - Miguel Munoz, Tomas Huk, Miguel Nobrega - Arkadiusz Pyrka, Grzegorz Tomasiewicz (80' Filip Karbowy), Michał Chrapek (58' Jorge Felix), Jakub Lewicki (80' Igor Drapiński) - Miłosz Szczepański (69' Andreas Katsantonis), Tihomir Kostadinov - Fabian Piasecki (58' Maciej Rosołek).
Lech Poznań: Bartosz Mrozek - Joel Pereira, Bartosz Salamon, Antonio Milić, Michał Gurgul - Radosław Murawski, Antoni Kozubal (64' Filip Jagiełło) - Ali Gholizadeh (46' Bryan Fiabema), Afonso Sousa (76' Filip Szymczak), Patrik Walemark (76' Dino Hotić) - Mikael Ishak.
Żółte kartki: Tomasiewicz, Chrapek, Piasecki, Huk, Karbowy (Piast) oraz Salamon, Milić, Kozubal (Lech).
Sędzia: Wojciech Myć (Lublin).