Tomasz Kafarski (trener Lechii): Trzeba powiedzieć sobie szczerze - spotkanie nie było najlepsze w naszym wykonaniu. Cracovia postawiła naprawdę bardzo wysokie warunki. Widać, że po tych czterech zwycięstwach, ta drużyna uwierzyła w siebie. My jesteśmy zespołem, który próbował coś robić, ale w pierwszej połowie było za mało agresji. Druga połowa wyglądała trochę lepiej. Gra może nie była zachwycająca, ale bramka była filmowa. Piękne podanie Pawła Buzały, Tomek Dawidowski po trzech minutach strzelił cenną bramkę. To zwycięstwo dało nam dużo satysfakcji. 26 punktów, to niezły kapitał na to, żeby Lechia mogła walczyć o cele, które były jej postawione. Mam wielki szacunek dla trójki rezerwowych, którzy dużo wnieśli w nasze poczynania. Bramka, to 66% udziału rezerwowych. Pozostała ekipa, która była na boisku, też dużo włożyła w ten mecz. Może nasza gra nie była tak płynna, jak w poprzednich meczach, ale chłopacy grali ambitnie i zostawili dużo zdrowia. Wiemy o tym, że jest przerwa i można było powalczyć na maksa do końca.
Paweł Buzała (Lechia Gdańsk): Można powiedzieć, że odblokowali się wreszcie napastnicy, ale pamiętajmy, że drużyna to także rezerwowi i ci, którzy trenują w tygodniu z drużyną. Nie mam nic przeciwko temu, żeby napastnicy dogrywali, a inni strzelali. Wygrywa drużyna, a nie jeden zawodnik na boisku. Była to ładna, filmowa akcja na jeden kontakt i strzelona bramka. Na pewno był to ciężki mecz. Miało być tak, że ten kto strzeli pierwszą bramkę i tak było. Strzeliliśmy bramkę i po przerwie zimowej nikt nie będzie pamiętał w jakim stylu wygraliśmy z Cracovią, będą się liczyć punkty. To jest najważniejsze.
Łukasz Surma (Lechia Gdańsk): Utrzymaliśmy cudem 0:0 i powiedzieliśmy sobie, że to był pozytyw pierwszej połowy. Na drugą część meczu wyszła może nie całkiem inna drużyna, ale odmieniona i efektem była bramka.
Orest Lenczyk (trener Cracovii): Mam szacunek dla drużyny, ze zagrała taki mecz. Był to ostatni mecz i chcieliśmy go wygrać, a także pokazać się z takiej strony, aby porażka która wisi nad klubem od kilku miesięcy, przeszła do historii. Sądzę, że nam się udało szczególnie w pierwszej połowie pokazać taką grę, z którą Lechia miała problemy. Zwykle bywa tak, że jak nie strzela się bramek, to doprowadza się do sytuacji, w której gospodarze mają szanse w drugiej połowie. W pewnym momencie był do zmiany nasz stoper Polczak, który spisywał się do tego momentu zupełnie przyzwoicie. W tych okolicznościach ładnie zagrała kombinacyjnie Lechia, która doprowadziła do sytuacji, w której Dawidowski strzelił bramkę. Graliśmy do końca i zabrakło nam szczęścia, nawet w ostatniej minucie. Skąd różnica w poziomie pierwszej i drugiej połowy? To dla mnie za trudne pytanie. Czasem trener nie wie wszystkiego do końca, może to i lepiej.