To była fantastyczna reklama polskiej piłki. Lech Poznań pokonał Legię Warszawa aż 5:2 w meczu na szczycie PKO Ekstraklasy. Po pierwszej połowie był remis, ale w drugiej części "Kolejorz" nie pozostawił Legii żadnych złudzeń i finalnie odniósł przekonujące zwycięstwo.
- Zagraliśmy dobry mecz, szczególnie druga połowa była ekstremalnie dobra. Pierwsza część była wyrównana, toczona w szybkim tempie, z dużą liczbą kontrataków. Oba zespoły straciły w niej sporo energii i rozbiliśmy ich po przerwie, również pod względem fizycznym, co jest dla mnie zrozumiałe, ponieważ Legia rozegrała wiele spotkań w tym sezonie. Strzeliliśmy parę bardzo ładnych goli i zaprezentowaliśmy się na wysokim poziomie - mówił trener Niels Frederiksen na konferencji prasowej.
Po tym zwycięstwie Lech wrócił na pierwsze miejsce w lidze. "Kolejorz" fantastycznie prezentuje się w meczach z czołówką. 5:2 z Legią, a wcześniej było też 5:0 z Jagiellonią Białystok i 2:0 z Cracovią.
- Wygląda na to, że gramy lepiej w meczach z czołowymi zespołami, ale może wynikać z faktu, że najlepsi starają się grać ofensywnie, więc te spotkania są bardziej otwarte. I dla nas jest to nieco łatwiejsze niż gra przeciwko rywalom broniącym się głęboko. Nie tylko my mamy z tym trudności - przyznał trener Lecha.
ZOBACZ WIDEO: Parada sezonu? Niewykluczone. Jak on to wyjął?!
Duńskiego trenera niepokoić może jednak stan zdrowia Alexa Douglasa. - Nie znamy jeszcze diagnozy, ale to może być coś poważniejszego. Pojedzie na badania i za parę dni będziemy wiedzieć więcej. Patrzymy optymistycznie, ale jesteśmy trochę zaniepokojeni, bo nie do końca wiemy, co wydarzyło się z jego kolanem - przyznał Frederiksen.
Inne nastroje panowały po końcowym gwizdku Szymona Marciniaka w szatni Legii. Przegrana 2:5 z odwiecznym rywalem nigdy nie jest przyjemna, zwłaszcza teraz, gdy w ostatnim czasie stołeczny zespół osiągał korzystne rezultaty zarówno w lidze, jak i w europejskich pucharach.
- Jesteśmy rozczarowani, bo nie tak to miało wyglądać. Oba zespoły stworzyły podobną liczbę sytuacji, ale Lech był bardziej skuteczny, stąd taki wysoki wynik. W działaniach defensywnych nie byliśmy na tym samym poziomie, co w poprzednich meczach. Brakowało nam też skuteczności, bo przy wyniku 2:4 mogliśmy wrócić do meczu, mieliśmy parę dobrych sytuacji, żeby znowu się zbliżyć, ale tak się nie stało - powiedział Inaki Astiz, który zastępował zdyskwalifikowanego Goncalo Feio.
Dla Legii była to kolejna przegrana z rywalem, który rywalizuje z nią o mistrzostwo Polski. Wcześniej były porażki z Rakowem Częstochowa i Pogonią Szczecin (po 0:1), a do tego remis z Jagiellonią Białystok.
- Będziemy chcieli to zmienić, ale cieszyć trzeba się pod koniec maja, a nie teraz. To był bardzo ważny mecz, ale nie decydujący - przyznał trener Astiz.
Brawo Lech